Kończę powoli drugi tom `Tańca ze smokami` i nie wiem jak mi to umknęło, może wynika to z tego że byłem przemęczony i czytałem ksiązkę w nocy(?) chodzi o to, że wydawało mi się ze Rayder został spalony przez czerwoną kapłankę. Potem (chyba?) grzechocząca koszula przyszedł do Snowa i tamten wyznaczył mu jakąś misję. Teraz od czasu do czasu w rozdziałach o murze Jon powtarza coś w stylu " ciekawe czy Mance`owi się udało?" na ta misję wyruszył z kilkoma kobietami - włóczniczkami. To w końcu Mance był ukryty pod przebraniem grzechoczącej koszuli? Kto został spalony?
Ps. Wiem , że mogłem tu sporo namotać, niemniej jednak proszę o sprostowanie :)
Przerwał, gdy weszli do komnat Melisandre. Dziki siedział za jej stołem, rozsmarowując sztyletem masło na oderwanym kawale ciepłego razowego chleba. Z zadowoleniem zauważyła, że wdział zbroję z kości. Rozbita czaszka olbrzyma służąca mu za hełm leżała na ławeczce w oknie wykuszowym za jego plecami.
– To ty – rzekł wyraźnie podenerwowany Jon Snow.
– Witaj, lordzie Snow.
Dziki uśmiechnął się do nich, odsłaniając brązowe, połamane zęby. Rubin na jego nadgarstku lśnił w blasku poranka jak słaba czerwona gwiazda.
(...)
Melisandre dotknęła rubinu, który miała pod szyją, i wypowiedziała słowo. Jego dźwięk odbił się dziwnym echem od kątów pokoju, wijąc się niczym robak w jej uszach. Dziki usłyszał jedno słowo, a wrona inne, ale żadne z nich nie było tym, które wyszło z jej ust. Rubin na nadgarstku dzikiego pociemniał, a spowijające mężczyznę kosmyki światła i cienia zamigotały, po czym wyblakły.
Kości pozostały na miejscu; grzechoczące o siebie żebra, pazury i zęby wiszące na ramionach i barkach, a także wielki pożółkły obojczyk na ramionach. Rozbita czaszka olbrzyma nie zmieniła kształtu. Pożółkła i pęknięta szczerzyła pokryte plamami zęby w okrutnym uśmiechu.
Ale zakola na czole zniknęły. Podobnie jak ciemne wąsy, sękaty podbródek, pożółkła cera i małe brązowe oczka. Szare palce przeczesały długie kasztanowe włosy. W kącikach ust pojawiły się pozostałe po uśmiechach bruzdy. Nagle stał się wyższy niż przedtem, szerszy w piersi i w barach. Szczupły, długonogi mężczyzna o gładko wygolonej, ogorzałej twarzy.
Jon Snow wybałuszył szare oczy.
– Mance?
– Witaj, lordzie Snow – odrzekł dziki bez śladu uśmiechu.
– Spaliła cię.
– Spaliła Lorda Kości.
Naprawdę umknął Ci TAKI fragment? :D Tak w ogóle to końcówka pierwszego tomu Tańca, POV Melisandre. "Ukryty pod przebraniem" to trochę mało powiedziane :D