Jak wyżej dlaczego nie oceniłem serialu maksymalną oceną? Ten jeden punkt mniej to małe zastrzeżenie do samego Martina.
Chyba jak każdemu widzowi/czytelnikowi od samego początku najbliższy sercu jest ród Starków a najbardziej znienawidzonym jest ród Lannisterów. Tutaj mam właśnie lekki żal do Martina, który stopniowo eliminuje najbardziej lubianych bohaterów, jednocześnie coraz bardziej umacniając Lannisterów(wiadomo, że każdy ma też kilku innych ulubionych bohaterów).
Zacznijmy od początku. Eddard Stark- prawy, sprawiedliwy i honorowy. Od razu wzbudza sympatię, widz/czytelnik pragnie aby zaszedł jak najdalej. Niestety zostaje ścięty i okryty hańbą. Widz/czytelnik pragnie sprawiedliwości.
Jest nadzieja, wojnę Lannisterom wypowiada jego syn Robb. Widz/czytelnik cieszy się coraz bardziej widząc jak świetnie radzi sobie na polu bitwy młody wilk. W dodatku pojmuje Jamie'ego, zyskuje coraz większe poparcie wśród chorążych. Odbiorca jest przekonany, że w końcu dumnie podąży na stolice mszcząc ojca i ratując siostry.
Tutaj niestety Martin znów pacyfikuje nasze nadzieje. Robb traci asa w rękawie w postaci schwytanego Królobójcy, w dodatku odchodzi od niego połowa armii. Jakby tego było mało on i wszyscy jego poddani zostają zabici w parszywy i przebiegły sposób przez Freya i znienawidzonego Lannistera.
W taki sposób nadzieje odbiorcy na lepszy los Starków praktycznie się kończą. Winterfell spalone, Robb i Eddard zabici, Arya włóczy się po całym Westeros a dwaj młodzi Starkowi podążają na mur. W dodatku Jon nie może wyrwać się z nocnej straży.
Ale czy to nie jest świetne w Grze o Tron? Serial/książka pacyfikują nasze nadzieje na lepszy los głównych bohaterów ale jestem przekonany, że z czasem pojawią się nowi a i czarnym charakterom zacznie powijać się noga.
Mimo wszystko widz żałuje, że nie będzie oglądał/czytał o swoich ulubionych bohaterach. Martin szybko sprowadza nas na ziemię ale myślę, że w tej brutalności jest zasada.
Jakie jest wasze zdanie na ten temat? Jaki jest was wymarzony scenariusz? Ja chciałbym ab w jakiś sposób Jon Snow pomścił ojca, brata i macochę i aby to on nabrał najwięcej siły. Byłoby to świetne zwieńczenie, bękart, który w bohaterski sposób stawia czoła wszystkim przeciwnościom. Historia od zera do bohatera.
Z góry mówię, że nie przeczytałem książki. Planuje najpierw obejrzeć serial a później zobaczyć czego mu brakuje w porównaniu do książki.
Czekaj cierpliwie na 4 sezon. Powinien wywrócić wszystko do góry nogami. A już na pewno zamknie pewien etap tej historii czyli klasyczny podział rywalizacji Stark- Lannister ;) Jeszcze nie raz będziesz zaskoczony.
A życie będzie toczyć się dalej, gdyż - jak pisałam niżej - Pieśń Lodu i Ognia - to coś o wiele większego niż tylko konflikt na linii wilków i lwów ;)
Strasznie generalizujesz. Proponuję, żebyś mówił za siebie, a nie za wszystkich. Zdziwiłbyś się, le osób lubi i ceni Tywina Lannistera, ile lubi Jaimego. Nie widzę u Ciebie ani jednego zdania na temat błędów Neda czy zdrady Robba, sorry, ale każdy jest kowalem własnego losu.
Piszesz o Freyu czy Tywinie, a co z Roosem Boltonem, najważniejszym chorążym Robba? Niby czemu Jon miałby się wyrywać z Nocnej Straży? On ma o wiele ważniejsze rzeczy na głowie. Tak samo zresztą jak Bran.
Oj upraszczasz, upraszczasz. Saga to coś o wiele więcej niż pomszczenie Neda czy Robba, którzy zresztą nie zginęli bez powodu.
Tywin Lannister to mój ulubiony bohater zaraz po Snowie;) Jego sobie cenię najbardziej z Lannisterów. Pewnie i masz rację, że uproszczam ale takie mnie więcej mam odczucia. Oczywiście zapomniałem wspomnieć o Boltonie- nienawidzę typa za zdradę:) Niestety niektóre rzeczy mnie nie zaskoczą przez ludzi, którzy nie potrafią umieścić spoilera(SPOILER- już wiem, że karzeł zabije ojca i będzie uciekał z Westeros;( i niestety przez przypadek przeczytałem, że Jon zostania śmiertelnie ranny ale nie wiadomo czy przeżyje). Mam nadzieję, że przeżyje bo to mój ulubiony bohater. Co do tego wyrwania Jona bardziej miałem na myśli to, że nie może pomścić rodziny ale oczywiście z braku spoilera dowiedziałem się, że zostanie dowódcą nocnej straży- chociaż tego się spodziewałem od początku.
Aha no i oczywiście Jaimie wzbudza moją sympatię po "przemianie". Tak więc zostaje jeszcze dwóch Lanisterów:) (oczywiście z braku spoilera wiem, że stary Lannister zginie z ręki karła). Szkoda mi tego, że przeczytałem to na forum bo tracę element zaskoczenia. Chyba muszę przestać przeglądać tematy GOT na filmwebie:)
Z tego wszystkiego i ciekawości chyba sięgnę po książkę szybciej niż się spodziewałem.
Tak ogólnie rzecz biorąc to mamy dwie sprawy - kto zasiądzie na Żelaznym Tronie (poniekąd tu mamy jeszcze kwestię Dany i jej wędrówki do Westeros) i sprawę lodu i ognia. Reszta to w sumie drobiazgi ;)
Może jestem ograniczonym widzem ale tak bardzo polubiłem ród Starków, że od samego początku uroiłem sobie, że ktoś z ich rodu powinien zasiąść na tronie chociaż oni sami tego nie chcą. Po prostu Robb czy Eddard byliby w mojej opinii świetnymi władcami.
Z kolei postać Matki Smoków bardzo powoli do mnie przemawia i nie wiem czemu?:P
Szkoda też, że nie doszło do wielkiej bitwy pomiędzy Robbem a starym Lannisterem bo młody wilk na polu walki radził sobie bardzo imponująco i bardzo ciekawiłoby mnie jak by sobie poradził pod murami stolicy. Niestety Lannister nie radząc sobie w bitwach, zabił go podstępem.
Pod murami stolicy nie poradziłby sobie wcale. Pamiętaj o tym że Lannisterowie zawarli pakt z Tyrellami, wiec zdziesątkowaną armie Północy zaatakowały by nie tylko wojska Tywina ale i Reach, pod wodzą Maca Tyrela lub Randylla Tarlyego (ojca Sama z Nocnej Straży, którego jeszcze w serialu nie było). Randyll to jeden z najlepszych dowódców Westeros.
Pomijając już fakt, że przecież musiałby i walczyć ze Stannisem, poza tym Tywin Lannister był również świetnym dowódcą i strategiem i ostatecznie by wygrał, tylko że - jak sam stwierdził - trwałoby to trochę czasu i pochłonęło wiele ofiar, a on wolał zająć się bałaganem w KP.
Kto wie co by było ze stolicom gdyby nie karzeł i jego ogień. Myślę, że Stannis by zdążył przed przybyciem Lannistera i Tyrrelów.
Tyrrelowie z kolei to bardzo niepewny sojusznik.
Oczywiście mówiłem o szansach Robba przy zachowaniu liczebności armii a nie po tym jak odeszła od niego połowa wojska. Mimo wszystko Lannister jest doświadczonym wojem i pewnie pokonałby szczeniaka Robba ale ten wcześniej pokazał mu, że nie należy go lekceważyć ale co innego pole bitwy a co innego oblężenie zamku.
Ale cały czas pomijasz fakt, dlaczego odeszła od Robba tak znacząca część wojska....
Poza tym nie na samym Robbie armia stała, mógł mieć super plany, ale jest jeszcze coś takiego jak czynnik ludzki. Tak jak wtedy, gdy jego niezły zamysł popsuł mu wujek.
Nie możesz też oceniać kogoś negatywnie, że podczas wojny przeprowadza jakieś spiski. To chyba normalne, różni szpiedzy, dywersje czy spiski... Zresztą plan Tywina wcale nie był taki krwawy, mu zależało tylko na zabiciu dowódcy (co nie jest takie niezwykłe), a np. Cat miała przeżyć, zresztą w książce nie było żadnej żony Robba na freyowskim weselu, że już o jakiejś ciąży nie wspomnę... To Boltonowi zależało na masakrze wszystkich zwolenników Robba, łącznie z jego rodziną bo chciał przejąć Winterfell jak i całą Północ. A to już zwykła zdrada stanu.
To akurat wiem, że nie było żony Robba u Freyów w książce.
Dlaczego połowa wojska odeszła od Robba? Wg mnie postąpił słusznie. Jego wuj(?), który pochodził z kuzyniej rodziny zabił małych Lanisterów wbrew woli Robba i złamał jego rozkaz. Popełnił zbrodnie i Robb wykazał się sprawiedliwością bo przecież te dzieci nie były niczemu winne a on zabił je w szaleńczej zemście.
Cóż, a jako dowódca powinien trochę też pomyśleć o swym chorążym, a nie dał mu możliwości żadnej zemsty. Zresztą totalnie go olał i tylko dlatego, z bezsilnej rozpaczy Karstark zrobił, co zrobił, to był błąd Robba jako dowódcy, również to, że Cat miała możliwość uwolnienia Jaimego i jej za to nie spotkała jakaś żadna specjalna kara.
A pisząc o wujku miałam na myśli Edmunda, przyszłego lorda Tully, choć już bez Riverrun i bez tytułu seniora.
Jaimie był niezwykle ważnym elementem w kontekście targowania się z Lannisterami i trzymania ich za ogon. Karstark pomimo bólu po stracie syna powinien zaczekać na zemstę. Z tego co pamiętam młody wilk obiecał mu ją w odpowiednim czasie. Cat została "więźniem" ale nie dziwię się Robbowi, że nie był zbyt ostry wobec własnej matki chociaż potępił jej czyny.
Ned jak już to nadawał się na lorda seniora Północy i Namiestnika Północy, a nie na żadnego króla. A Robb to już się nie nadawał na żadnego dowódcę, chyba że jedynie na polu bitwy, ale nie na takiego, co nie ma nikogo nad sobą.
Nie wiem, skąd Ci się to wzięło.
Wiesz może bardziej niż predyspozycje brałem pod uwagę cechy charakteru, które u Starków były godne podziwu. Sprawiedliwość i honor powinny być podstawą królowania. Myślę, że Neddowi również nie zabrakłoby siły a Robb w swoim czasie mógłby odziedziczyć tron.
Nie, Ty absolutnie nie bierzesz cech charakteru tylko swoje osobiste sympatie. A to, że kogoś lubisz, to jednak za mało....
Moje osobiste sympatie biorą się z cech prezentowanych przez bohaterów.
Zresztą abstrahując od tego sami Starkowie nie chcieli tronu.
Np. lubię Karła ale nie powiem, że nadaje się na króla.
Jak mogą brać się z cech, skoro ich nie widzisz, bo Twa sympatia Ci je przesłania? Jak możesz uważać kogoś za dobrego kandydata na króla, skoro ta osoba jest zwykłym egoistą, niedojrzałym kompletnie, mimo że odpowiedzialnym za swoich ludzi ma ich gdzieś, bo ważniejsza jest jakaś panienka? I to w sytuacji, gdy na szali jest sojusz z tak ważnym lordem, właścicielem jedynego przejścia na Południe? którego słowo nic nie znaczy? No proszę Cię...
O Nedzie to już nawet nie wspomnę.
Robb ugiął się przed największą siłą czyli miłością. Wiem, że uczynił źle wystawiając Freya ale był zakochany. Skoro można usprawiedliwić każdego to i Robba. W takim wypadku w GOT nie ma żadnych białych postaci poza tymi mało ważnymi. Zresztą Frey to kawał chu**
Cóż, dla Freya to było o jedno upokorzenie za dużo i czara goryczy się przelała, już nie wspominając o wadze tego, że sam król złamał dane mu słowo. A nie był byle kim, jakby nie patrząc Bliźniaki to jeden z lepszych westerowskich zamków, chyba tylko Orle Gniazdfo mogło się z nimi równać pod względem położenia i trudności zdobycia, a poza tym to najważniejsze chyba miejsce strategiczne w Westeros. A król go wystawił i to w czasie wojny, gdy od tego zależało wszystko. I w imię czego? Jakiejś dzierlatki, co go pielęgnowała? (w serialu to jeszcze gorzej jest ukazane) Bo nagle mu się w czasie prowadzonej wojny (sic!) na amory zebrało? Takiego chciałbyś mieć króla podczas wojny?
Noalbo ktoś jest odpowiedzialnym władcą, za swoich poddanych, ich rodziny i losy, ba, za losy całego królestwa, albo ktoś bawi się w jakieś miłostki. Jon kochał Yigritte nie mniej niż Robb swoją Jeyne, a jednak nie poświęcił dla niej swoich ludzi. Są pewne priorytety. I właśnie w pierwszym zdaniu dokładnie podsumowałeś Robba jako ew. kandydata na władcę czy w ogóle dowódcę.
Pomijam już fakt, że zachował się kompletnie niehonorowo, gdyż dał wcześniej swoje słowo. Słowo, które dla innych było warte tylko dlatego, że pochodził z rodu Starków i był dziedzicem Neda. Jak myślisz, czego Ned go uczył? Że co się liczy w życiu, obowiązek czy miłostka? Tym bardziej, że w lordowskich rodzinach dużą wagę przykładało się do aranżowanych małżeństw, które to miały na celu umocnienie rodu. Myślisz, że Ned i Cat pobrali się z miłości? W takim duchu Robb był wychowywany, a jak przyszło co do czego, to dał dupy i to w takim momencie. Nikt nie mógł uwierzyć, że Stark mógł się tak zachować, na czele z samą Cat, a także Brienne, Jaimem czy Tyrionem, któremu zabrakło słów na tę wieść.
A sam Frey byłby spoko sojusznikiem, gdyby Robb zachował się jak należało.
Rozumiem co chcesz powiedzieć ale sam Robb nie negocjował warunków z Freyem tylko jego matka, choć to nie usprawiedliwia Starka. Miłość go dopadła w czasie wojny bo bił się z myślami, potrzebował wsparcia. Związek niekoniecznie musiał go osłabić jako władce.
Swatanie wg mnie nie było niczym dobrym chociaż czasami było konieczne. Wiadomo też jakie były córki Freya;)
Staram się zrozumieć Robba bo staram się zrozumieć grzeszki każdego bohatera.
A Frey to mimo wszystko skur**. Zobacz jak traktował swoje dzieci.
Wiesz, miał ich trochę to musiał trzymać twardo. Ale jednocześnie utrzymywał całą zgraję, nikogo z zamku nie wyrzucił i trzymał rodzinę razem, nie pozwalał na żadne wewnętrzne konflikty. Dbał też o dobre ożenki, co nierzadko wiązało się z upokorzeniami. Ale jakby nie patrząc, mało jest ziem, gdzie nie ma jakiś Freyów, co dobrze o nim świadczy, jako o głowie rodu Po jego śmierci już nie będzie tak różowo.
Poza tym to też znowu jest dobre, no bo jestem ciekawa, czy zwróciłeś uwagę, jak np. podle traktuje Robert (kreowany na fajną, pozytywną postać) swoją żonę, czy to publicznie czy to w kuluarach? Nie ma porównania z takim Freyem.
A Robb zachował się niegodnie władcy, niegodnie króla. Zachciało mu się motylków w brzuchu, tylko że za to zapłaciła cała Północ (własną krwią), a nawet Królestwo, gdyż miało to jednak wpływ na sytuację.
Negocjowała Cat, ale on dał słowo.
Nie wiem, może ja jestem staroświecka, ale dla mnie dotrzymywanie słowa jest ważne.
Właśnie interesuje mnie też jak sobie poradzi Westeros w obliczu zagłady. Czy gra o tron zostanie zepchnięta na drugi plan.
Oj będzie ważny. Zasiądzie na nim Varys, pluskając swym rybim ogonem, bowiem roztopiony Mur sprawi, iż sala tronowa znajdzie się pod wodą.
Po pierwsze, lubię Starków. Ale bardzo lubię też Lannisterów, więc jednak nie wszyscy ich nienawidzą.
Po drugie, tak jak napisała fune, nie widzę powodu, dla którego Jon miałby porzucać NS. Uważam, że jego miejsce jest na Murze, ale to tylko moje zdanie.
Po trzecie, jeśli chodzi o moje wymarzone zakończenie... kibicuję Stannisowi, i mam nadzieję, że to on zasiądzie na Żelaznym Tronie, a co do reszty bohaterów... to nie wiem.
Już objaśniłem co miałem na myśli ze Snowem. Najpierw niech wypełni swoją powinność;) Z kolei nie rozumiem jak można lubić Lannisterową i starego Lannistera(choć ten zaczął wzbudzać moją sympatię kiedy rozmawiał z Aryą i w jaki sposób ustawiał Króla).
Do Stannisa w sumie nic dużego nie mam i to jemu należy się tron. Irytuje mnie tylko ta kapłanka.
"Tywin Lannister to mój ulubiony bohater zaraz po Snowie;)"
"Z kolei nie rozumiem jak można lubić Lannisterową i starego Lannistera".
To w końcu jak z tym Tywinem lubisz go czy nie ? :)
Dany powinna zasiąść na Żelaznym Tronie a Jon pomścić rodzinę i wrócić do Winterfell :) Jamie zmądrzał więc dałabym mu szansę a Tyrion i tak miał przesrane przez całe życie więc mogłoby go spotkac w końcu cos dobrego :D
W sumie kiedy Robert był królem, brat Matki Smoków cały czas miał prawo tytułować się Królem więc masz rację;) Dana jest na pewno pozytywną postacią ale bardzo powoli mnie przekonuje;) Ciekawe jaką rolę odegrają smoki w walce z innymi?
Jon musi pomścić rodzinę i osiąść w Winterfell- tutaj też się zgadzam:)
Szalony Król został zabity przez Jaimie'ego więc wg mnie jego dzieci powinny mieć prawo do tronu.
Aerys został zabity przez Jaimego (jak najbardziej słusznie, chociaż zniszczyło to Jaimiemu życie), ale poza tym panowała rebelia i dynastia targaryeńska została obalona, gdy przyszły król zabił dziedzica (nawiasem mówiąc wiesz, że mają oni wspólnego pradziadka, króla Aegona V Targaryena?). Przejął tron, został ogólnie uznany i założył nową dynastię. Przy czym przekazał władzę synowi, Joffowi Baratheonowi. Po śmierci Roberta swoje racje ma prawo przedstawić jego brat, aczkolwiek rządzący król Joffrey ma na tyle silne plecy, że Stannis musi wywalczyć swoje prawa siłą. Ale nie zmienia to faktu, że Joffrey jest legalnym królem. Który może zostać obalony, jak każdy inny.
Tak czy owak Danearys nie jest pierwsza na liście.
Szczeniak nie powinien mieć prawa do tronu bo jest bękartem z kazirodczego związku Lannisterów. Oficjalnie te prawa ma ale każdy widz wie, że jeśli chodzi o rodzinę Roberta to tron należy się Stannisowi.
Robert miał poparcie ale Szalony Król ustąpił z tronu dlatego, że został zamordowany. Mimo wszystko rządy Targaryanów były wg mnie niestabilnie i chyba dobrze, że ustąpili z tronu.
Wszystko już mi się misze powoli;) Aegon V Targaryen to ten, który zmarł tragicznie w Summerhall?
Czy powinien czy nie, to inna sprawa. A może gdyby miał inny charakter i osobowość, może byłbyś nastawiony do niego inaczej. A gdyby to Jon Snow (też bękart) był na tronie, też byś tak mówił? Zresztą Joff Joffem, ale jego rodzeństwo to już całkiem miła dziatwa.
Poza tym - to, że był bękartem, to może jedynie Ci serce krwawić na tę myśl, jak Stannisowi, ale nie zmienia to faktu, że Robert z własnej swej królewskiej woli namaścił go na swego dziedzica, do czego jako król miał prawo, niezależnie od tego, czy dziedzic był bękartem czy nie. A że nie wiedział o pochodzeniu Joffa, to mówi się trudno. Joff miał farta, król zmarł przed zmianą swej decyzji. Król został legitymizowany, organy państwowe zostały zachowane, ma poparcie części liczących się lordów, z jednym jest w stanie wojny, a jeden pozostaje jak na razie neutralny, czekając na odpowiedni moment. Plus oczywiście spisek mający na celu obalenie tej dynastii, ale to inna sprawa.
Król Joffrey nosi nazwisko Baratheon i to jej dynastii jest członkiem i to jej dalej przekazałby nazwisko, gdyby miał potomków.
Aerys nie ustąpił z tronu, został obalony. A jego dziedzic nie zdążył zostać koronowany, dynastia rządząca upadła, rozproszyła się, może ew. czekać na swoją kolej przejęcia władzy. Ale to nie zmienia faktu, że koronowany został Robert i powstała nowa dynastia. A to pierwsza taka, która przejęłą władzę poprzez obalenie pooprzedniej dynastii? Ile pokoleń dynastii Baratheonów musiałoby minąć, żebyś uznał ich jako panującą dynastię?
Tak, to ten. Jednym z powodów ogłoszenia Roberta królem było to, że był dowódcą zwycięskiej rebelii, a drugim właśnie jego targaryeńskie korzenie.
Oczywiście, że koronę zdobywało się siłą lub podstępem;) Później już nikt nie pamięta w jaki sposób król dostał się na tron. Ale zmiana warty był nie moralna, ale kogo to obchodzi. Masz rację;)
Nie uważasz, że Snow prezentuje lepsze zachowanie od Joffrey'a?
Król to bękart rodzeństwa a Snow to też bękart ale prostytutki(nie wiem może trochę lepiej wygląda?). Co nie zmienia faktu, że przy sympatii do niego nie popierałbym jego kandydatury na tron bo by mu się prawnie nie należał.
No raczej nie ma porównania między Joffem a Jonem pod tym względem :) Ale weź poprawkę jakie wychowanie otrzymał Jon, a jakie ten drugi. Tak czy owak, nie ma co porównywać. Można się pobawić w porównywanie Jona i Robba (wspólne korzenie, wychowanie, a później jeden i drugi został dowódcą odpowiedzialnym już za nie tylko innych ludzi, ale i losy królestwa), ale nie tej dwójki, nie ta liga :)
Przede wszystkim ktokolwiek nie jest matką Jona, to na pewno nie była nią prostytutką, skąd w ogóle ten pomysł?
Witam to znowu ja
Jedna mała uwaga na temat legalnego panowania Joffreya Baratheona , oczywiście Robert na łoży śmierci nie wiedział kim naprawdę jest Joff , ale wiedze takową posiadał Królewski Namiestnik Lord Eddar Stark który ja wykorzystał i zmienił testament na bardziej odpowiedni .
Niestety wole Króla ( bo świstek miał odpowiednie sygnatury ) porwała Cersei , a restza to juz spisek i walka o stołki wiec czy Joff był prawowitym spadkobiercą ?
Uwaga całkiem słuszna. Aczkolwiek nie wiem, czy oficjalne przyznanie Neda, kto jest legalnie panującym królem, nie załatwia tej sprawy.
jak by sprzeczytał książkę to by Cie bardziej przekonała :) a co do smoków to mam nadzieję że będzie moc :D
No nie wiem, skoro tak duża część czytelników raczej - im dalej w las to krytyczniej ją ocenia, a jej popularność jako kandydatkę do rządzenia spada.
znasz zdanie większości czytelników sagi? proszę proszę :D ja ja lubiłam od poczatku i jestem teraz na części 1 Taniec ze smokami i nadal ja lubię a to co mysli wiekszość czytelników to wiesz... :D
Napisałam duża część czytelników., a nie większość. Ty natomiast wychodzisz z założenia, że praktycznie wszyscy czytający odbierają ją tak jak Ty. A ja już jestem na tyle długo na tym forum i dosyć opinii przeczytałam, żeby móc to napisać. Wpisz sobie do wyszukiwarki hasło 'Dany" czy Daenerys" i poczytaj. Raczej przeważają głosy krytykujące, potem jest trochę tych lubiących, ale nieidealizujących, a tych bezkrytycznych to raczej niewielu.
Już nie wspominając o tym, że ja w powyższym poście nic nie pisałam o lubieniu.
Może i się należy, ale moim zdaniem ona nie ma predyspozycji do rządzenia tak wielkim obszarem jak Westeros (chociaż nie mówię że to się wcale nie zmieni, przynajmniej na ten moment nie ma), a jej jedyną siłą są smoki, bo khalasar jak na razie ma malutki...
A Stannis moim zdaniem ma te predyspozycje, i właśnie dlatego jeśli miałabym wybrać: Danka czy Stasiek, wybrałabym Stannisa.
wprawi sie dziewczyna jak juz zrobi to co sobie zamierzyła, w końcu pochodzi z królewskiego rodu więc powinna sie nadawać do tego a Stannis może i by umiał ale chyba poparcia za bardzo nie ma wbrew temu co mu mówi czerwona :D no ale pożyjemy zobaczymy :))