Powiem szczerze, że sam opis "krwawych godów" w książce mną wstrząsnął i byłam na granicy zaprzestania czytania dalej. Na pewno nie jest to książka "łagodząca obyczaje" a podnosząca ciśnienie, co ma oczywiście tak samo wielu zwolenników jak i przeciwników (dotyczy też serialu).
Wracając do tematu, rozumiem, że serial w zasadzie miał ociekać krwią i erotyzmem, ale moim zdaniem scena dźgania nożem prosto w brzuch ciężarnej żony Robba była sporą przesadą. Nie wiem co miało to przekazywać, zwłaszcza, że w książce w ogóle nie było jej na weselu. Już sama śmierć Robba i jego matki była mniej brutalna. Reżyser chce wywołać skrajne emocje, aby w widzu zagotowała się krew, ale czy nie przesadził?
Chyba reżyser trochę przesadził, scena w książce jest wystarczająco okrutna bez noża w brzuch żony Robba, ale książka jest też okrutna; właściwie większość ostatnich tomów jest o okrucieństwie wojny we wszystkich jej aspektach; jeżeli poczytać trochę o Średniowiecznej Europie ( a na tym głownie okresie Martin buduje powieść)to rzeczywistość właśnie taka była...to jest gra o tron( a nie komputerowe bum bum )czyli WALKA O WŁADZĘ za wszelką cenę, każda metodą i po trupach!!!!
To jest taka rzeczywistość na zasadach Martina. Królowie giną jak muchy, a Samwell Tarly, który nie potrafi utrzymać miecza przeżył sam z kobietą i dzieckiem za Murem i wrócił cało do swoich braci.
Też dla mnie ta scena była zbyt brutalna, a szczególnie zamordowanie Talisy. W książce ten moment był arcydziełem, w serialu wypadł nieco gorzej.
Talisę dodane pewnie dlatego, żeby zaskoczyć tych co znają książki. Podziałało.
I dodać dramatyzmu - o ile może 'sprawniej załatwiono' Robba i Cat niż w książce, o tyle jeszcze dodanie ciężarnej kobiety do rzezi podniosło emocje xP xD
I tutaj się udało, chociaż nie ukrywam, że ta scena była tak drastyczna, że całkowicie przyćmiła zabicie samego króla i jego matki.
Dla odmiany uważam, że przyćmiła jedynie śmierć samego króla - Bolton podszedł, powiedział, dźgnął, odszedł - jakoś wyobrażałem sobie, że zrobi to.. nie wiem.. wolniej, heh. Catelyn, pomimo 'zmian' <brak drapania po twarzy> zajedwabiście została odpicowana, włącznie z dokładnym, realistycznym poderżnięciem gardła.
Z całej tej sceny największe wrażenie zrobiła na mnie zmieniona, w sekundzie postarzała, potem otępiała, martwa twarz jeszcze żyjącej przecież Catelyn. Nie cała ta rzeź, nawet nie Talissa. Tylko Catlyn. Jej występ przyćmił wszystko.
A nie, przepraszam, mam również bardzo wrażliwe serce w kwestii męczenia zwierząt, więc szarpło mi duszę, jak zabijali wilkora :C
A refleksję na koniec miałam taką, że Arya miała powtórkę z rozrywki, znowu była tuż tuż rodzica, znowu go straciła, znowu ktoś ją zabrał z okropnego miejsca...
Ale ogólnie to Catlyn ludzie, Catlyn! Wszystkie nagrody dla aktorki!
dokładnie to samo chciałem napisac ale w tej nawałnicy watkow mi sie nie chciało :)
zakonczenie obejrzałem z ciekawosci jak zrobili bo raczej po ksiazce nie bylo mowy o wbiciu w fotel. ciezarna zona nie wiem czemu ludzie sie podniecaja, dosyc sztuczna scena, reszta tez oprocz Catlyn.
Osobiście jestem zdumiona, że ludzie żołądkują się i spuszczają nad masą szczegółów dot. KG, a tak mało jest zachwytów nad grą tej aktorki (ale to może tylko mnie to tak zachwyciło^^). Tam są najpierw niewiarygodne, buzujące emocje - i potem pustka. Zazwyczaj tego typu sceny, reakcje na takie dramatyczne wydarzenia, są naładowane akcją, są szlochy, krzyki, mnóstwo energii i chaosu.
A tu mieliśmy przerażające poderżnięcie gardła żony Freya, tak jakby Catlyn zrobiła to machinalnie, już bez udziału woli, jakby jej umysł wyłączał się, nie mogąc znieść tej traumy. I potem jest ta przerażająca cisza, jakby wszystko zamarło, a przecież powinno słychać jakiś hałas, czy ruch w tle.. i człowiek się zastanawia, czy to nie jest odzwierciedlenie umysłu tej kobiety, która w końcu poddała się w tym strasznym momencie.
I na koniec dodam doskonały chwyt twórców, czyli brak muzyki podczas napisów.
PS. Motyw z wbiciem noży w brzuch ciężarnej uważam za:
a) kolejny sposób na zszokowanie widzów
b) udowodnienie, że twórcy serialu mało rzeczy boja się pokazać, nawet takiego jakby nie było kulturowego tabu
c) moim zdaniem jest to taki trochę tani chwyt, najpierw telenowelowa gadka o dziecku, potem to wymowne trzymanie się za skrwawiony brzuch, ale ok ujdzie. Scena została poprawiona i wzniesiona na wyżyny przez Cat :)
"A refleksję na koniec miałam taką, że Arya miała powtórkę z rozrywki, znowu była tuż tuż rodzica, znowu go straciła, znowu ktoś ją zabrał z okropnego miejsca... "
Racja, wcześniej nawet <czy przy czytaniu książki> nie zwróciłem uwagi, że najpierw Ned, a teraz Cat.. Arya : (
Jesteście hipokrytami. Oglądacie serial w którym ręce są ucinane, obdzierane ze skóry i zabijane w okrutny sposób, a nagle wam przeszkadza ta scena? Dlaczego nie przeszkadzało wam torturowanie Theona?
Miałem właśnie napisać o Theonie :). Chociaż mnie i tak najbardziej zasmuciła "sytuacja" Cately - śmierć męża, nie wie co się dzieje z córkami, teraz Robb i ciężarna żona, gorszej śmierci jeszcze nie było.
No tak, ale wiesz dziwi mnie ogólnie jakie oburzenie wzbudził ten odcinek. Ludzie uznają, że zabijanie jest ok, ucinanie rąk też, obdzieranie ludzi ze skóry również nie budzi zastrzeżeń, ale już dźgniecie w brzuch żony Robba wywołuje negatywne komentarze. Od początku było wiadomo, że gra o tron nie będzie łagodną historyjką fantasy. Nie rozumiem więc tego oburzenia :)
juz nie wspomne o tym, ze przeciez w pierwszym bodajze sezonie byla scena, jak Cersei kazala wybic wszystkie bekarty Roberta w Krolewskiej Przystani i nawet rozbito glowke niemowlecia, ktore doslownie wyrwano matce od piersi......
Żona musiała w serialu tak zginąć z prostego powodu:
SPOILERY:
W dziesiątym odcinku scenarzyści najprawdopodobniej wskrzeszą Cat, o czym w książce dowiadywaliśmy się znacznie później. Jest to moim zdaniem głupi zabieg, bo dopiero co została zabita i pokazywanie jej spowrotem na nogach już w następnym odcinku spłyca całą tragedię. Żeby to nieco zminimalizować zabili też żonę. Bez tego, scenarzyści praktycznie musieli by wskrzesić "połowę" zabitych postaci które widz znał z imienia, a tak z połowy się robi tylko 1/3. W książce czytelnik znał też inne postacie które zgineły na weselu (Umber itd.) i przez to wskrzeszenie jednej nie było aż takim oszustwem no i dowiadywaliśmy się o tym znacznie później.
Umber w książce nie został zabity na weselu. W ogóle go jeszcze nie zabili. Dostał się do niewoli i przetrzymywali go w bliźniakach.
Umberów, tych blizej znanych, było na weselu dwóch - Greatjon został pojmany, ale jego syn - Smalljon - padł broniąc Robba:) w sumie ciekawe, czy ojciec odegra jeszcze jakąś rolę, ciekawa i sympatyczna postać
Czy Greatjon w książce też miał swój moment, tak jak w serialu? Chodzi mi o to, kiedy chciał się rzucić na Robba. Jeśli tak, to już go lubię - za poczucie humoru i ogromne poczucie wartości swojego rodu ;)
W sumie to była postać, która cały czas przewijała się w tle wydarzeń związanych bezpośrednio z Robbem. Co do ciekawych momentów z książki, to warto tylko uprzedzić, że nie powinno się na weselach siadać obok starego Umbera, jeśli chce się człowiek dłużej pobawić:)