Od pierwszej klasy liceum czyli 8 lat wstecz oglądam napięcie budowane z przybyciem Nocnego Króla i nie przeszkadza mi fakt że zginął z ręki Aryi tylko fakt ze stało się to tak wcześnie. Postać kreowana tak długo zginęła tak prosto i szybko po pojawieniu się w miejscu docelowym wędrówki, nie została do końca wyjaśniona jego historia ani konkretnie cel jego krucjaty ( wiem ze chciał zgładzić ludzkość ale czemu?). Osobiście byłbym szczęśliwy gdyby Nk wygrał cała grę o tron ale jeśli już scenarzyści mieli inny plan to mogli mu chociaż dać więcej czasu ekranowego np. sprawić żeby wygrał w winterfell i żeby cała ekipa musiała szukać ukrycia w królewskiej przystani tam Jamie musiałby przekonywać cersei ze musza z nim walczyć, noo ale scenarzyści poszli na łatwiznę i zabili głównego antagonistę nie zabijając przy tym ważnych głównych postaci jak w bajce disneya. Szczerze trochę straciłem smak na pozostałe 3 odcinki obejrzę je już raczej z nudów bez towarzyszącego mi jak kiedyś podniecenia, chociaż cześć mnie ma jeszcze nadzieje ze Nocny Król się jakoś odrodzi
Mam takie same odczucia, rozczarowanie. Po 7 sezonach narastającego napięcia co do innych dostajemy jedną bitwę, w której główny antagonista daje się zabić jak jakaś poboczna epizodyczna postać. Westeros nawet nie odczuło skutków długiej zimy i inwazji innych a wydarzenie to powinno być utożsamiane na równo z apokalipsą, gdzie pochód białych wędrowców jeśli już miałby się zakończyć to gdzieś w okolicy królewskiej przystani.
Teraz już mnie nie obchodzi kto wygra żelazny tron, chociaż sądząc po tym co stało się w 3 odcinku Cersei zginie na pewno a reszta to już bez znaczenia...
Zostały 3 odcinki do końca, na które nie będę już czekać z takimi emocjami ja w przypadku poprzednich.