Wiem wiem góry trupów znikąd, nielogiczność w postępowaniu kilku postaci. Ale w końcu porządnie zrobiona scena batalistyczna, prawie na miarę no nie wiem Władcy Pierścieni. Bo wcześniej to albo Tyrion traci przytomność i nie wiadomo co się dzieje. Albo coś wybucha i nie można nawet dokładnie zobaczyć walk pojedynczych osób, mało statystów. Aż w końcu pełnoprawna bitwa, z typowo hollywoodzkimi momentami. W pełni satysfakcjonująca. Mi osobiście gra o tron podoba się bardziej niż kiedykolwiek. I nie zgadzam się z opinia wielu osób, że coś złego się stało z tą serią, że już nie ma tak, że postaci umierają, gdy zrobią coś głupiego. Ja się cieszę, że w końcu jest więcej tego dobra w tym serialu.