Błagam niech ktoś, kto czytał książkę mi powie, że Sansa się ogarneła i przestała być taką łajzą... Nie mogę jej znieść w tym serialu...
Dopiero zaczynam czytac książkę. Ale w serialu najbardziej mnie wnerwia, że ona tak się godzi na wszystko i nawet nie próbuje zwiać...
W książce masz znacznie lepiej opisane dlaczego tak się zachowuje, w serialu jej wątek jest strasznie okrojony, przeczytaj książke a na pewno zmienisz o niej zdanie, zwłaszcza wątek jej relacji z Ogarem jest bardzo ciekawy, a co do prób ucieczki... czytaj, bo nie chce Ci za bardzo spojerowac=]
Spokojnie ,Sansa jeszcze da się lubić ,zwłaszcza w drugim tomie widać jej przemianę :) .
W późniejszych książkach nie ma wiele o Sansie, ale jej wątki są ciekawe i ja na przykład diametralnie zmieniłam o niej zdanie ;)
przeczytalam wszystkie wydane części ''pieśni lodu i ognia" i moim zdaniem Sansa jest beznadziejną postacią, wszyscy po tym co ich spotkało stali sie twardsi, mądrzejsi a ona dalej wierzy w bajki i nie rozumie na czym polega gra o tron, najgorsze w niej dla mnie jest to że zapomina o tym kim jest, że jest Starkiem, kto byl jej ojcem i jakie wartości wyznawał, jest tchórzliwa i płytka, nie widzi dobra w ludziach którzy są dla niej nie atrakcyjni bądz niższego pochodzenia, po prostu zachowuje sie jak przeciętna trzynastolatka.
Myślę, że Martin i jej zafunduje w końcu jakąś ważną przemianę. Póki co, w tym, co do tej pory napisał, jej przemiana jest, ale bardzo subtelna. Nie powiedziałabym, że zapomniała, iż jest Starkiem, ona walczy o przetrwanie, ale innymi metodami niż jej rodzeństwo. Znalazła się w bardzo trudnym położeniu, a wcześniej byłą "małą księżniczką", chciała się podobać każdemu, być miła, grzeczna, ułożona i zrobić karierę przez zamęście, ale i ona przegląda na oczy, doznaje w końcu wielu drastycznych wrażeń. Uważam, że ta różnorodność postaci, to że Arya jest zupełnie inna niż Sansa i inaczej reaguje na trudy życia jest świetne i świadczy o kunszcie Martina. Nie może być tak, że wszystkie postaci są równie krewkie lub równie dowcipne, takie rozmazane ladies też mogą pociągać.
i tą różnorodność kocham:) jest się na kogo wkurzać, z czego śmiać, kogo nienawidzić, kim się zachwycać, każdy jest inny i prawdziwy, no jak w życiu:D
"Łajza"... Lol. No dobra.
Nie rozumiałam i nigdy nie zrozumiem nienawiści do Sansy która jest wszechobecna wśród fanów tej serii; ludzie, trochę empatii. Do hejterów: spróbujcie się na chwilę postawić w jej sytuacji. To jest kilkunastoletnia, bezbronna dziewczyna której ojca zamordowano na jej oczach, zakładniczka otoczona wrogami która jest maltretowana psychicznie i fizycznie przez potwora który ma zostać jej mężem. Nie lubicie jej bo co, bo była dzieckiem które marzyło że poślubi księcia, która chciała po prostu być szczęśliwa i żyć tak jak ją do tego wychowano? To czyni ją dziecinną, głupią, egoistyczną? Po pierwszej książce/sezonie całe jej życie legło w gruzach. Jak ma próbować "zwiać"? Ona jest na łasce młodocianego socjopaty, obserwują i kontrolują ją przez cały czas; jedyne co może zrobić to starać się przetrwać. I robi to. Książkowa Sansa jest moją ukochaną postacią bo w tej właśnie beznadziejnej sytuacji potrafi się odnaleźć; nie uważam że Sansa nie stała się twardsza albo mądrzejsza. Ona znajduje w sobie siłę, ale nie polega ona na wymachiwaniu mieczem czy knowaniu zdrad; każda taka próba w Królewskiej Przystani od razu doprowadziłoby ją do śmierci i ona o tym wie. Uzbraja się w swoją uprzejmość (nie podobała mi się ta scena z Shae z serialu w 2x03, to nie była książkowa Sansa). Ludzie tak łatwo uznają ją za słabą, cierpliwość biorą za bierność a cichą wolę przetrwania za apatię. Ona czeka, i w końcu ratunek nadchodzi. Niepozorna Sansa w książkach nie tylko zajdzie dalej (chociażby PRZEŻYJE) niż wiele innych ważnych, uwielbianych przez fanów postaci, ale też będzie się uczyć i z pionka zamieni się w gracza. Nie mogę się doczekać kolejnego tomu, a jeśli jej wątek wciąż będzie się rozwijał i Sansa w końcu odbierze od wrogów to co się jej należy będę się śmiać hejterom w twarz, bo tylko na to zasługują. Nie rozumiem, jak można nie docenić tego jak bezbronnemu dziecku udało się przetrwać w tak śmiertelnie niebezpiecznych okolicznościach; moim zdaniem sam fakt przeżycia w Pieśni Lodu i Ognia zasługuje na podziw gdy masa postaci pada w tej serii jak muchy w każdym tomie.
Po części racja ale jest słaba,płaczliwa, bez czyjejś pomocy szybko by było po niej i w porównaniu do Ari młodszej ale prawdziwej Starkówny wychodzi licho.
Wątpię żeby Arya przetrwała w Królewskiej Przystani, miała z Joffreyem na pieńku, a swoim brakiem pokory zarobiłaby jeszcze parę minusów. W najlepszym razie wylądowałaby w lochu. Sansa wie, że najlepiej jest mówić ludziom, którzy mają nad nią władzę, to co chcą usłyszeć. Poza tym Sansa jest damą, kto nie wie co to znaczy polecam książkę/film "Portret Damy". Dama nie przeciwstawia się, znosi swój los z wdziękiem. Z męskiego punktu widzenia jest słaba, ale jej wrażliwość, umiejętność zachowania niewinności i ideałów, są siłą dzięki której nadal pozostaje sobą.
Nie ma tak, że Arya radzi sobie sama, też zawsze ktoś jej idzie z pomocą. W pewnym sensie Sansa jest bardziej samotna, bo nie ma z kim dzielić swojego żalu i strachu, ani jak go rozładować.
Sansa jako jedyna straciła swojego wilkora, czyli też jakąś cząstkę siebie.
"Sansa jako jedyna straciła swojego wilkora, czyli też jakąś cząstkę siebie."
Dlatego w zamian dostała Ogara.
SPOILER (FfC)
Powiedziałabym, że Ogar był zastępczym wilkorem dla obu Starkówien (w końcu Arya także utraciła Nymerię). Obu próbował bronić na tyle na ile pozwalała mu na to jego sytuacja i włożyć im trochę rozumu do głowy. Jeśli pod koniec sagi Martin nie da tym dwom wątkom jakiegoś głębszego znaczenia, będę niepocieszona.
Niby tak, ale po pierwszych rodziałach GoT jedyne co ją wiąże z Aryą to 'wargowe przebłyski'. Chłopców ich wilkory wspierały, do tego dochodzili jeszcze sprzyjający im ludzie, a dziewczynki były zdane pratycznie tylko na siebie.
MryMry ma racje. A choć Aria "odrzuciłą" swojego wilkora to dzięki niemu pamięta o domu i zemście, trzeba też zauważyć że Aria jak i jej wilczyca są niezależne i to właśnie podkreśla ta więź która nie do końca została zerwana i to wyróżnia Arię. Do tego utrata/nieobecność wilkora u boku właściciela jak w przypadku Robba czy Jona kończy się źle a Sansa nigdy nie była prawdziwą Starkówną twardą i silną co przełożyło się na śmierć jej wilkora.
Nie bardzo rozumiem co znaczy że Sansa nie była prawdziwą Starkówną. I że to niby przez nią zginęła Dama? To miała być małym dzikusem jak Arya i rzucić się z rękami na królową, bo ta rozkazała uśmiercić jej wilkora? Według mnie jedyną winną w tej sytuacji (oprócz Joffreya oczywiście) była Arya. Sansa miała do wyboru albo powiedzieć prawdę i stracić zaufanie księcia, przyszłego męża i króla albo praktycznie zdradzić wszystko to czego sie od niej wymagało i poprzeć swoją siostrę, która och jakże odważnie uciekła wraz ze swoim wilkorem, zostawiając ją samą z problemem. Nawet gdyby Sansa powiedziała prawdę to co, poklepali by ją po główce i pozwolili iść wszystkim do domu? Mycah nie zostałby ukarany za nawet domniemane podniesienie ręki na swojego księcia?
Może powoduje mną moja niechęć do Aryi (tak, wiem, to niepopularna opinia ale jej nie znoszę) ale za każdym razem krew mnie zalewa gdy wszyscy widzą w Sansie tą gorszą siostrę. Sansa była tak silna jak pozwalała jej na to jej pozycja, wiek i charakter. Przykro mi, że wszyscy widzą badassa tylko w dziewczynce z mieczem, a mało kto docenia wewnętrzną siłę i instynkt samozachowawczy Sansy. Większość 'prawdziwych Starków', dzięki swojej starkowści gryzie piach, więc nie wiem czy twardości i siły nie trzebaby raczej poszukać w umiejętności przystosowania się do sytuacji a nie pędzenia na oślep na wroga. W końcu życie to nie piosenka gdzie wszystko jest czarne i białe a dobrzy zawsze zwyciężają.
Intrygi i knowania też nie wychodzą Lanisterom na zdrowie a mimo to właśnie czyni ich Lanisterami:D Uwaga do wieku - Aria jest młodsza a mimo tego ma więcej odwagi i woli przetrwania, Sansa natomiast jest słabsza więc podporządkowuje się i przez to "poniża", nie uważam jej jednak za postać gorszą a co do wilkora chodziło mi o to że nie ma ją kto ostrzegać przed niebezpieczeństwami i nie poradziła by sobie tak jak siostra bez takiego wsparcia gdyby chciała uciec a to tego nie była tak mocno związana z północą i jej więź z wilkorem była słaba. A co do samej uległości to dopóki Rob był zagrożeniem miała swoistą ochronę a po śmierci Roba jej "wartość" wzrosła więc jej życiu nie groziło nic złego, znoszenie z godnością niegodziwości Joffa a godzenie się na nie to dwie różne sprawy. I odpowiadając na twoje pytanie że Edd Stark też był wartościowy i stracił życie to ani Cersei ani tym bardziej Tywin nie pozwoliłby na przelanie krwi kolejnego Starka.
Starkowie nie bez przyczyny mają Wilkora w swoim herbie. Sansa, jako jedna ze starków ma charakter i siłę wewnętrzną, która pozwala jej przetrwać w gnieździe żmij na królewskim dworze. Scena, w której usiłowała zabić Joefreya, mówi sama za siebie. Pamiętajmy, że to 12- letnia dziewczynka, choć w serialu zrobili ja na starszą niż powinna być..
Pięknie ją podsumował Tyrion w najnowszym odcinku:
" Lady Stark, przeżyjesz nas wszystkich".
I pewnie się nie myli :D
Myślę że to Bran przeżyje wszystkich choć może nikt się już o tym nie dowie:D Co do Sansy na pewno Martin ma dla niej jeszcze jakąś role do odegrania w końcu ród Starków musi się odrodzić. I nie zapominajmy o Rickonie:D
Sansa powinna po prostu powiedzieć prawdę, a nie udawać, że nic nie pamięta po to tylko, by nie skompromitować "narzeczonego", który już pokazał, na co go stać i jak potrafi się wobec "ukochanej" zachować... I tak, myślę, że w takiej sytuacji prawdopodobieństwo śmierci Damy zmniejszyłoby się.
Dokładnie się z Tobą zgadzam. Ona jest tylko trzynastoletnią dziewczynką, samą wśród wrogów. Zawsze marzyła o księciu z bajki, a jej "wybranek" okazał się potworem. Gdyby zaczęła się sprzeciwiać i buntować, to mogłaby skończyć nie lepiej niż jej ojciec. Kiedy czytałam książkę nie tyle irytowała mnie jej postać, ale było mi jej strasznie żal.
SPOILERY
Ja również niecierpliwie wyczekuję "Winds of Winter", bo tam ma być o wiele więcej jej wątków. Jestem ciekawa jak potoczą się jej dalsze losy i czy Littlefinger będzie próbował ją zaciągnąć do łóżka, a nawet jeśli to nie jestem pewna czy mu się to uda. Odkąd Sansa uciekła z Królewskiej Przystani stała się o wiele ciekawszą postacią, chociaż wydaje mi się, że zerwie z pozytywnym wizerunkiem Starków i włączy się do gry, intrygując jak mało kto.
Miło dla odmiany przeczytać taką opinię. Mi też zawsze przede wszystkim było żal Sansy, spotkały ją naprawdę okrutne rzeczy na które nie zasługiwała i na które nie miała wpływu. Dlatego właśnie fakt, że w takiej historii jak "Pieśń", pełnej okrutnych i brutalnych postaci, ludzie tak często nienawidzą właśnie Sansy, bezbronnej dziewczyny, po prostu mnie denerwuje. Sansa też przechodzi transformację, dorasta, jest to po prostu ukazane bardziej subtelnie, inaczej niż w przypadku ulubionej przez wszystkich Aryi i innych postaci. Siła objawia się na różne sposoby.
SPOILERY
I zgadzam się, o Starkach można powiedzieć wiele, ale dobrymi graczami to oni nie są, ale Sansa rzeczywiście może być wyjątkiem. W "Uczcie dla Wron" dużo podpatrzyła od swojego ~mentora, książka często wskazuje że Sansa jest bystra, szybko się uczy i nie zapomina wyrządzonych krzywd. Mam nadzieję że Littlefingera (w ramach karmy) Sansa wywali przez Księżycowe Drzwi :P Być może i ją uratował, ale jego motywy są co najmniej niejasne no i te jego zalatujące pedofilią ciągoty w jej kierunku, ugh. Jestem ciekawa czy intryga z pozyskaniem Doliny wypali, bo wtedy szala zdecydowanie przechyli się na stronę Sansy. Kilka dni temu czytałam, że kiedy fan zapytał GRRM'a czy za sceną budowy Winterfell ze śniegu (na końcu "Uczty") kryje się jakaś symbolika na przyszłość, odpowiedział że tak. Mam nadzieję że Sansa odzyska siedzibę Starków, z siłami Doliny to byłoby możliwe. Zasługuje na to i kibicuję jej. Martin nie zostawił jej tak długo przy życiu bez powodu, nie wierzę.
Jak dla mnie ona jest po prostu 13nastolatką, nie widzę w niej niestety potencjału, inteligencji ani lojalności wobec rodziny, sam fakt że tak łatwo przyjmuje narzuconą jej przez littlefingera role, ba!- mam wrażenie że wygodniej jest dla niej zapomniec o tym kim jest,a jej myślenie o littlefingeru jako ojcu..dla mnie to za dużo. Martin jest świetny w kreowaniu postaci, rozwijaniu ich,pogłębianiu, może Sansa mnie mile zaskoczy? jak na razie jej postawa mnie nie zachwyca
SPOJLERY!!!!! choć ostrzegam, że jestem w połowie FfC więc nie wiem co będzie dalej, ale co do tego fragmentu, że "łatwo przyjmuje narzuconą jej przez littlefingera role" - a co ma zrobić? jej ojciec nie żyje, matka i Robb nie żyją, Arya zaginęła, Bran i Rickon według jej wiadomości nie żyją dzięki "kochanemu" Greyjoyowi, Winterfell legło w gruzach, a na północy rządzi Bolton, ktory zdradził jej brata, mąż jest karłem, który ucieka przed 'sprawiedliwością', a ciotka chciała ją zabić a w końcu sama zginęła. Gdzie ma uciec? Do kogo? Gdzie sie ma schronić? Ta rola moze jej nie pasowac, ale przynajmniej na etapie FfC dla Sansy nigdzie nie ma miejsca, wiec co jej da buntowanie się przeciwko tej roli? Co najwyzej zwiną ją do Królewskiej Przystani i zgładzą za spiskowanie z karłem... Trochę wyrozumiałości dla niej. nie jest to moja ulubiona postać, zdecydowanie bardziej lubię Aryę, ale myślę, że jej wątek jest mądrze prowadzony. Książka nie sklada się z samych bohaterów o charakterze Aryi, bo była by nudna. W pierwszym tomie sagi Arya mówi, że wszystkie talenty otrzymała Sansa i dla niej (Aryi) nic nie zostało, przewrotnie okazało się, że w świecie Martina to właśnie talenty Sansy nic nie znaczą. Liczę że bohaterka jeszcze będzie miala swoją dużą rolę w powieści, a Littlefinger moze miec w tym swoj udział, nie ma to jak uczyc sie od mistrza ;P Może jeszcze kiedys uczeń mistrza przerośnie :D
I właśnie za to uwielbiam GRRM! tworzy on wielowymiarowe postacie, nad wyraz ludzkie i prawdziwe! Nie brakuje im wad ani zalet, każdy może znaleźć w nich coś co pokocha lub znienawidzi, i w tym o to rozrachunku Sansa wychodzi u mnie no moze nie na minus ale na takie bardziej zero, co nie oznacza że nie czytam jej wątkow z zapartym tchem,ogólnie to podoba mi sie bardzo rozwinięcie sytuacji z littlfingerem(on to jest mózg), może i Sansa sie przy nim nauczy reguł tej gry, tylko boje sie dla kogo bd grała gdy tak bardzo podda sie wpływowi nowego tatusia...nie moge juz doczekac sie Wind of Winter!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
no ja licze ze littlefinger tez dostanie za swoje, w koncu przylozyl lape do wydarzen z finishu 1 serii, a nie sądzę żeby Sansa zapomniala. ksiazki czytalam dawno, ale pamietam ze Tywin stwierdzil kiedys, ze nie kazdą wojne wygrywa sie mieczem, do wygrania niektórych wystarczy kilka listów - Sansa nigdy nie będzie walczyła mieczem, ale może stać się graczem dużo groźniejszym niż jej siostra. cóż... poczekamy, zobaczymy :) mnie tez na początku denerwowala, a juz najbardziej ninawidzilam jej po tym jak po smierci Lady dalej uwazala Joffa za ksiecia z bajki, ale nie skreslam tej postaci, ostatecznie to Starkówna ;P
zdecydowanie początek miała kiepski no i niestety obudziła się trochę za późno bo dopiero po tym jak Ed rozstał się ze swoją głową ale z tego co widziałem w 3 odcinku to nieźle wyrosła :] tak na marginesie jestem ciekawy jak twórcy serialu, (zakładam że będzie jeszcze parę sezonów) poradzą sobie z nieuniknionym dorastaniem odtwóców ról dziecięcych/nastoletnich no chyba że razem z Martinem się sprężą i do końca roku będziemy mieli nakecony koniec sagi :p
myślę, że niekoniecznie będą musieli sobie "radzić". akcja książek też nie trwa miesiąc, a oficjalnie wiadomo, że wszystkie postaci zostały "postarzone", więc musimy się liczyć z tym że sansa będzie już panienką a nie podlotkiem, maisie williams w ogóle młodziutko wygląda jak na to, że jest tylko o rok młodsza od odtwórczyni roli sansy. ale nawet jeśli to się cieszę ;P twórcy będą musieli się sprężać z produkcją, a Martin z pisaniem zeby go hbo nie dogoniło :P
SPOILERY
Byłoby super, gdyby Sansa odzyskała Winterfell, ale może nie koniecznie grzejąc łóżko Małego Paluszka. Już bym wolała, żeby wrócił Tyrion i ofiarował jej wsparcie nie tyle mężowskie, co przyjacielskie, bo gdyby Sansa zaczęła dostrzegać w nim nie tylko okropnego karła, to mogliby wszyscy dobrze na tym wyjść.
Co do Ayri to uwielbiałam ją na początku, ale będąc w TzS zaczyna mnie ona lekko denerwować. Jej wątki są mało ciekawe i średnio zrozumiałe. Mam wrażenie, że Martin nie za bardzo wiedział co z nią zrobić.
Ja uważam, że Martin sam już nie wie co robić i jak zakończyć całą serię. Pisanie 5 tomu miało mu zająć rok, a skończyło się na 5 czy 6... Dodatkowo to jego wciskanie przypadkowych postaci w celu narratorskiego opisu... Zupełnie coś nowego, tego wcześniej nie było i zmienia to zupełnie charakter książki. Nie raz przeskakiwałem rozdziały, żeby zobaczyć co będzie robić Dany i jak potoczą się jej losy, nie patrząc na Tyriona i innych.
Za to wątki Aryii i Dany wg mnie są najciekawsze. Chociaż i krasnal pod koniec jest ciekawy, a ostatni rozdział z Cersei... poniosło Martina kompletnie wg mnie.
Podsumowując - to, co dzieje się w 4 i 5 tomie, można streścić w jednej czwartej tych dwóch tomów razem wziętych.
Kompletnie się z tb nie zgadzam! On świetnie wie co robi, wszystko układa sie w jedną misterną całość, może ciężko ci to zauważyć skoro "przeskakujesz" rozdziały. tu przede wszystkim chodzi o politykę, to nie jest powieść przygodowa. Wszystko co rozpoczął Martin kończy we właściwym dla sb rytmie, nie dziwie się że zajmuje mu to DUŻO czasu, gdyż jak to kiedyś powiedział ''wszystkie cegielki,tak wielkiego muru jaki potawilem muszą być położone rozważnie i dokładnie na swoim miejscu"(czy coś w ten deseń,sens ogolny był taki). To świetna saga, świetnie przemyślana, a jeśli chodzi o Cersei to jej losy(jak wszystkich pozostałych bohaterów) układaja się w jedną logiczną całość S P O I L E R sama ukręcila na sb bat nierozważnie dajac władze Wierze i dostała za swoje, historia zna takie przypadki. ogólnie mam takie wrazenie czytajac powieść Martina jakbym czytała dokumen historyczny, jak by to życie pisało tą opowieść a nie jeden czlowiek:)
Miałem na myśli niezgodność - najpierw tłum chce ją zabić a potem idzie naga przez miasto, na końcu pomaga jej olbrzym... Taka władcza, niezłamana, nie pokazuje łez, ale nago przemyka przez ulice... Rozumiem, że to fantasy, ale bez przesady...
Do Hitlera jej daleko, raczej jest to jego przeciwieństwo :) I nie ignorowałem, bo czytałem później wszystko uważnie. Wątki takie jak Arya czy Dany myślę, że można czytać, bo nie są one aż tak połączone z Winterfell. To samo Bran. Więc nie straciłem praktycznie nic, czytając ich rozdziały najpierw.
Do Gry o Tron, jakby ktoś przespał ostatni rok pod kamieniem:)
S
P
O
I
L
E
R
Zacznijmy od tego, że Dany miała potencjał, żeby stać się moją ulubioną postacią, niestety z hukiem zmarnowała go w scenie plądrowania wioski. Dzioucha jest prezentowana jako inteligentna, mająca pojęcie o świecie, który zamierza podbić. I widzi, że wojna nie polega na wymachiwaniu sztandarem i złe się jej to wydaje. No chyba Himmler nie mógł patrzeć jak Żydów gazują- moje pierwsze skojarzenie. Płacze nad biedakami, ale ani myśli o tym, że a) zyski z tej konkretniej rzezi miały iść na jej wyprawę b) ona tą hałastrę gwałcącą i mordującą for fun ma zamiar wpuścić do Westeros. c) kobiecie, której właśnie zrujnowała życie i pośrednio wymordowała bliskich podaje męża na srebrnej tacy. I swoje nienarodzone dziecko, które miało urosnąć na gorszego gościa niż tatuś. W pełni sympatyzuję z Owczarzami, a notowania Dany lecą na łeb na szyję. Potem się szwenda i ma mnóstwo przygód, z których wychodzi, bo autor ją lubi (Niewolnicy). Potem siedzi i myśli z kim się przespać, smoki dziczeją, a ona się cofa w rozwoju bo nagle dziwi się światu, że nikt nie widzi w niej zbawiciela. Nie podoba mi się i to bardzo.
to były troszkę inne czasy, mogła się spodziewać, że Mirri w zamian za uratowanie życia i ludzkie podejście będzie grzeczną niewolnicą, szczególnie u osoby z tak wysokiego rodu - w końcu do takich wszyscy są tam przyzwyczajeni;
natomiast tendencje Daenerys do bezmyślnego zbawiania świata są rzeczywiście denerwujące, to prawda - jednak ogółem radzi sobie jak na 14-latkę wśród barbarzyńców;
i absolutnie nie sympatyzuję z Owczarzami, trzeba być skrajną owcą żeby w świecie Martina prowadzić beztroską, słodką i pokojową egzystencję na skraju Morza Dothraków - Nagroda Darwina i słuszna zagłada takich przygłupów
Tym samym przyznajesz ją naszym przodkom nieustannie szarpanym przez różne wojny i też nie mającym dokąd uciec. A jakoś przeżyliśmy.
O buntach niewolników się słyszało? Nie trzeba innych czasów, a skrajnej głupoty by mieć takie oczekiwania- jak tygrysom-pieszczoszkom wyrywano kły i pazury tak niewolników o niebezpiecznych umiejętnościach i motywacji by ich użyć tudzież nie mających nic do stracenia trzymano co najwyżej w kopalniach a nie oczekiwano, że grzecznie będą całować rączki.
Wiem o co Ci chodzi. Ale ona od samego początku daje niewolnikom wolną rękę, w jej otoczeniu nie ma niewolników, tylko wyzwoleńcy. Jednak masz rację, że denerwuje jej naiwność, ale to w końcu nastoletnia dziewczyna. Gdzieś musi doświadczenie zdobyć, więc próbuje nowej polityki poza Westeros, gdzie nie zależy jej przecież na tych miastach - myślę, że dobrze wykorzystuje możliwości, bo wie, że niedługo zabierze stamtąd manatki i wyruszy do Westeros.
Podobną głupotą, jak jeszcze nie zauważyłaś, kieruje się wiele postaci - od Brienne przez Sansę po Cersei. Za to Tyrion wydaje się jedną z niewielu przytomnych postaci.
I z tego idealizmu zatrzymała przy sobie kobietę, która miała motywację i umiejętności by wykończyć jej rodzinę i dziwi się, że ją wykorzystała? Mirri to nie był wyzwolony żołnierz co będzie całował nóżki jaśnie pani a ona robi za wielce zdziwioną i pokrzywdzoną.
Cersei od poczatku pokazana jest jako głupia. Sansa jest psychicznie dzieckiem z głową w chmurach. Brienne zaś jest idealistką- nie głupią, bo widzi świat jaki jest ze wszystkimi niedogodnościami ale jakoś sobie radzi.
Natomiast Dany na początku pokazana jest jako nad wiek rozwinięta i rozumna, potem coś się psuje i wychodzi zbawca świata co jej nikt nie rozumie. Jest o wiele bardzej naiwna niż Sansa ale o wiele bardziej denerwuje, gdyż po pierwsze nie wyrastała w cieplarnianych warunkach, po drugie miała przy sobie Mormonta, który świat jej tłumaczył jak krowie na rowie, a po trzecie jest wyraźnie ulubienicą autora i włos jej z głowy spaść nie może. I dlatego złości, a co gorsza- nudzi.
O tym, co zrobiła wiedźmie, Dany dowiedziała się dopiero po wszystkim, jak sama wiedźma powiedziała jej o tym, co Dany jej zrobiła. Nie widzę w tym naiwności, tylko brak wiedzy na temat Dothrackich grabieży. Pomieszało Ci się trochę tutaj akurat, ale ogólnie masz rację co do naiwności Dany.
Mówisz o idealizmie i nie uznajesz go za głupi, opisując Brienne, za to opisując Dany już masz odmienny pogląd. Jedna i druga są naiwne. Myślę, że masz jakieś osobiste uprzedzenia...
Różnica między Brienne a Dany jest taka, że ta pierwsza nie potrzebowała ludzi zażynać i sprzedawać w niewolę by dziwić się, że nikt jej nie lubi.
Poza tym w sprawie Dany nie było nic do wyjaśniania- przecież była na miejscu, widziała na własne oczy, jeno wniosków nie wyciągnęła.
Tak. Zobaczyła i się sprzeciwiła, nie wiedziała, że już wcześniej zgwałcili znachorkę i kogoś tam jej zamordowali. Tylko z tym się pomyliłaś, co do reszty przyznaję Ci całkowitą rację.
nasi przodkowie budowali grody i powoływali drużyny zbrojnych - dlatego przeżyli i możesz teraz cieszyć się istnieniem
wątpię, żeby Daenerys wiele słyszała o Spartakusie, albo oglądała film z Douglasem,
a twoja Mirri to też niezła idiotka, chyba wszyscy Owczarze po prostu tak mieli - zemściła się akurat na jedynej osobie, która traktowała ją po ludzku
Why so peronal? Lacka krew? Bo ja widzisz jestem z tych, co najeżdżali. Biorąc pod uwagę, że większość ludności była żyjącym na wsi chłopstwem, a w pewnym momencie historii tylko szczęśliwa śmierć uratowała Lechistan przed obróceniem się w perzynę- dziwny to argument o grodach i zbrojnych.
Nie pamiętam, czy w serialu to przegapili, ale Mirri nie działała do końca z zemsty- chciała zapobiec podobnym akcjom i narodzinom takiego, co miał być gorszy od tatusia. Dany z jej punktu widzenia była odpowiednikiem hitlerowca, co zagazowawszy rodzinę łaskawie pozwala się jej obsługiwać po tym jak zgwałciła ją chmara żołdaków.
Nie trzeba znać historii, by wiedzieć jak takie rzeczy się kończą. Wystarczy rzecz znana jako odrobina pomyślunku. W końcu nawet zwierzę gotowe jest odgryźć się za baty.