Jakoś kompletnie mnie to nie przekonuję... Montaż jakoś tak biednie wygląda.
Aktorzy grający w produkcji też mało znani ...
Nie wróżę wielkiego sukcesu.
czy aktorzy muszą być znani? to, że mają mało filmów na koncie nie oznacza, że są kiepskimi aktorami
w fragmentach ktore byly do tej pory pokazane nie byly jeszcze dodane efekty komputerowe a po za tym im mniejsze pensje aktorow tym wiekszy rozmach, ja osobiscie caly czas czekam na dlugi pazur i slowa - ILYNIE PRZYNIES MI JEGO GLOWE
Takie Zakazane Imperium posiada genialną obsadę aktorską i serial inaczej się ogląda :) Tutaj samie jacyś tacy niedobitki.
Oczywiście mogą zagrać wybornie i będzie to wielki plus ale lepiej dla serialu byłoby gdyby zagrał jakiś dobry aktor.
Ten rok będzie należał do serialu "LUCK" w którym zagra Hoffman :)
Nie rozumiem Twoich obaw zupełnie. Nazwiska nie grają to po pierwsze. Jak znam życie to ten serial wykreuje parę dobrych aktorów. Zresztą Dinklage czy Bean wcale nie są nieznanymi aktorami. Do tego duża część ról to młode osoby a na nazwisko pracuje się dużo. No chyba, że życzysz sobie by jako Sansa grała Miley Cyrus:P
Nóż się w kieszeni otwiera,
tutaj obsada jest mało istotna, ważniejsza będzie wierność powieści i umiejętność przełożenia książki na język ekranu. Dobór ludzi do postaci jest zresztą rewelacyjny, byle się tylko okazało, że grać umieją; a Bean i Headey to przecież gwiazdy
(to w tym Imperium oprócz staruszka Buscemiego same mało znane nazwiska - z całym szacunkiem dla Gretchen Mol, którą uwielbiam).
I ciekawe gdzie zauważono ten biedny montaż, skoro w zasadzie jeszcze nic nie widzieliśmy?
A gdyby nawet - ten akurat serial ma mieć klimat, a nie efekty i szybki montaż. To nie kolejna opera mydlana.
świetny post^
Tak szczerze to mam nadzieję, że budżet serialu nie będzie zbyt wysoki, bo niestety skończy się tak jak z "Rzymem", "Deadwood" i "Carnivale", świetne seriale HBO, które ucięto na drugich sezonach z powodu zbyt wysokiego budżetu w stosunku do oglądalności.
Do tej pory nie zdradzałaś się z zamiłowaniem do Martina, ani w ogóle do low fantasy.
wolę dark i high, ale akurat z Martinem to zetknęłam się dzięki Tobie, nawet myślałam, ze nicka masz na jego cześć, tamtego nicka ofkors :D
Tak mi się kiedyś powiedziało, pewnie po pijaku. Ale w czasach kiedy znałem tylko początki sagi i bardziej jeszcze wtedy za jego kultowe SF ('Piaseczniki', 'Pieśń dla Lyanny', 'Droga krzyża i smoka' etc.).
No to teraz mów, tylko szczerze, czy się podoba i do którego tomu doszłaś?
P.S. High fantasy nie, ale możesz zarzucić jakieś ciekawe "dark" - niewiele mi ta nazwa mówi (może to coś jak Tanith Lee 'Zabójca umarłych'?). Tylko "twardą" i najlepiej średniowieczną :), bo widzę że zaliczają do tego nurtu nawet Annę Rice.
Teraz widzę, ze się źle wyraziłam stawiając dark fantasy jakby to był osobny podgatunek. W rzeczywistości dark może się odnosić zarówno do low jak high, chodzi raczej o klimat powieści, bardziej mroczny, posępny, dominujące zło, brak sentymentalizmu, wzniosłego heroizmu, główne postaci to anty-bohaterowie. Anne Rice nie przyszłoby mi do głowy zaliczyć do dark f., ale pewnie upychają tych eklektycznych gatunkowo pisarzy gdzie im przyjdzie do głowy. Tak patrząc, to Pieśń Lodu i Ognia spokojnie podpada także pod dark fantasy.
"Twardą i średniowieczną"? Czarną Kompanię Glena Cooka czytałeś zapewne?
Co do PLiO no oczywiście bardzo mi się podoba (jestem przy 2 t.), Martin ma talent, przy tak szybkiej i prostej narracji potrafi świetnie przekazać klimat i charakterystykę postaci. Przypomina mi się beletrystyka historyczna, którą lubiłam czytać w dzieciństwie, walka o władzę, rywalizujące rody i czające się w ciemności zło, którego nadejścia nie widzą wysoko urodzeni a wyczuwają prości ludzie, mnóstwo archetyp.icznych postaci - posępny ex-wojownik, przebiegły i cyniczny karzeł, rozpustny nieudolny król, złe kazirodcze rodzeństwo, pyszałkowaty rozpieszczony następca tronu, poczciwy bękart, siostra dziewczyńska vs siostra-chłopczyca itd.
Podoba mi się też realizm w pokazywaniu relacji międzyludzkich, brak sentymentalizmu, chociaż mniej mi odpowiada pewna przewidywalność i zupełny brak dramatyzmu ;)
Muszę przyznać, że jest to bardzo ciekawy przedmiot rozważań i jeden z lepszych... a nie, to nie tutaj.
Pewien dramatyzm istnieje gdy się przyzwyczaisz do postaci, a tu pyk - i postać traci główkę. Z przewidywalnością też lekka przesada.
Ale poważnie - Ja to uwielbiam właśnie za realizm i te polityczno-militarne szachy. Mało jest takich książek fantasy, jeśli coś skojarzysz, zawsze możesz mi rzucić (Czarna Kompania, to jednak Kajzer ma trochę racji - nie ta liga).
"Nie wróżę wielkiego sukcesu." ... brzmi bardzo złowieszczo xD
A na poważnie, to chyba patrzysz przez zły pryzmat, mógłbym rzec, że nazwiska nie grają, ale nie miałbym zupełnej racji. Słusznie, większość aktorów jest tu mało znana, ale czy to obniża jakoś poziom serialu?Wątpię. Jestem przekonania, że brak wielkich nazwisk w produkcjach TV wychodzi tylko na plus, weźmy taki Rzym czy Tudorsów. Dobór aktorów, jest więc wg mnie więcej niż zadowalający, jeśli np. rolę drugoplanową takiego Gendrego gra Joseph Dempsie czy Chris ze Skins, aktor który choć nie ma jeszcze wielkiego dorobku filmowego potrafi wg mnie grać wspaniale.
Budżet przeznaczony na każdy z poszczególnych odcinków też jest bardzo duży, więc co stoi na przeszkodzie, aby Twoje przypuszczenie okazały się płonne?
Aktorzy nie muszą być wielce sławni, żeby dobrze grać. Ale to nic nowego to jusz pisali koledzy powyrzej. Mam nadzieję, że serial będzie choć troche tak dobry jak książka. Tyriona sobie wyobrażałem prawie dokładnie tak samo, Jaima Lanniestera też.
Dla mnie mało znani w serialu, to argument in plus dla produkcji. Nie ma nic gorszego niż spotkanie w pierwszym odcinku znanego, oklepanego aktora, odgrywającego postać, która do niego w ogóle nie pasuje. Zazwyczaj można też przyjąć, że skoro aktor jest znany, to jego żywot w serialu jest bezpieczny. Inaczej jest z nieznanymi - patrz na pierwszy sezon The Lost :-)
Jaime Lannister, Cersei, Ned Stark fantastycznie dobrani, jak wielu innych zresztą, interesujące twarze aktorów, wyraziste, a nie te puste, płaskie hollywoodzkie słit mordeczki.
Ja też nie uważam aby ten serial pozamiatał konkurencje w tym roku. Zobaczymy co to będzie.
Po co komu znani aktorzy w filmie w którym, o ile będzie wiernie odzwierciedlał książkę, a takie jest założenie, graczy (postaci) i ich otoczenia jest tak wielu, że brakłoby budżetu na samych aktorów gdyby chciano jedynie znanych zatrudnić. Poza tym w tempie jakim bohaterzy książki giną i w jakim pojawiają się nowi gracze, spokojnie jeszcze wielu znanych aktorów w tym bądź kolejnych sezonach zobaczymy. Zwłaszcza gdy hollywoodzkie gwiazdki podłapią że serial jest mega popularny, a tak niezaprzeczalnie będzie.
Osobiście nie mogę się doczekać:)
Możemy mieć nadzieję, ze będą wierni wydarzeniom w cyklu książek, tym bardziej, że sezon ma przypadać na książkę, a może nawet rozbiją Nawałnicę mieczy na dwa sezony, jeśli serial osiągnie dużą popularność, jednak tu rządzą kreatorzy serialu i scenariusz może nie być tak wierny, jak niektórzy się nastawiają. Paradoksalnie, HBO z pewnością wybrało ten cykl fantasy właśnie dlatego, że jest mnóstwo postaci, często kończą tragicznie i można je uśmiercać do woli. Podobny typ fabuły (uśmiercanie ważnych postaci serialu) zastosowano w genialnych OZ, The Wire, częściowo w The Sopranos.
Co mi się nie podoba, to nieco cukierkowa obsada jeżeli chodzi o dzieciaki Starka - wyglądają zbyt słodko (szczególnie Jon Snow) i mam wrażenie, że zostali dobrani w ten sposób specjalnie, aby zainteresować serialem 13-16 letnie dziewczynki, oglądające dotychczas Zmierzch.
W związku z powyższym mam dość poważne obawy związane z realizacją tego serialu. Ale mimo wszystko nadal niecierpliwie czekam na pierwszy odcinek.
Ha ha, za to aktor grający Joffreya wygląda jak wredna lesbijka, w sumie pasuje ten wygląd do charakterku postaci :D
Bądźmy dobrej myśli, do tej pory HBO tylko raz poszło na komercję, kręcąc infantylne True Blood.
Vesper, wiem, że trochę poniewczasie, ale budżet tego serialu naprawdę nie jest zbyt imponujący. 4,5mln$ na odcinek (cały pierwszy sezon kosztował 45mln$). I niestety to widać na publikowanych dotychczas fragmentach. Dla porównania odcinek "Rzymu" kosztował drugie tyle, nawet "Deadwood" i "Carnivale" były znacznie droższe. Już pominę rewelacje o rzekomych 20 milionach wydanych na pilota "Boardwalk Empire". Przy tym te 4,5 miliona "Gry o tron" wygląda dość blado. Przynajmniej plus taki, że jak pisałaś - prawdopodobnie nie skasują.
Na razie w sumie jestem do tego serialu nastawiony pozytywnie. Nie cierpię tylko Leny Headey i "Gra..." raczej tego nie zmieni.
No to teraz mnie zupełnie uspokoiłeś. Widać, że HBO poszło po rozum do głowy, co nam po wysokim budżecie jeżeli serial pada po dwóch sezonach, tutaj mamy szansę na realizację całego cyklu w 7 sezonach. Patrząc na teasery i screencapy czuję, że serial będzie klimatyczny i świetnie przedstawi quasi-średniowieczny świat.
Trzeba tylko pamiętać o jednym. Budżety seriali zazwyczaj znacząco rosną po pierwszych sezonach (wiadomka: jeśli jest sukces to i gaże coraz wyższe itp.).
Spora część bohaterów pada jak muchy, więc, zakładając, że kolejne sezony bedą w miarę odzwierciedlać układ tomów sagi Martina, rosnące gaże aktorów to kwestia drugorzędna :) Chociaż tradycyjnie, jesli serial się przyjmie, w kolejnych odsłonach ruszy zaciąg wśród znanych nazwisk z hollywoodzkiej drugiej ligi i serialowej pierwszej, więc budżet sezonowy urośnie na bank.
Dla mnie też Headey to porażka. Pomijając już warsztat aktorski, Cersei miała być piękna ;)
Cersei miała być wręcz oszałamiająco piękna, myślę, że wielu fanów sagi będzie miało o to pretensje, Lena ma jednak konwencjonalnie amerykański wygląd, ma też co prawda ten zimny sukowaty look, ale to trochę jednak za mało. O ile Poly Walker w Rzymie i Lucy Lawless w Spartacusie rewelacyjnie się sprawdziły jako perfidne intrygantki, ich wiek i przygaszona już uroda świetnie się tam sprawdzały, Cersei jednak miała być młodą pięknością, myślę, że bez trudu znaleźli by aktorkę pasującą do roli poza mainstreamem, w teatrze w Anglii, w kinie niezależnym, gdziekolwiek.
Obok odtwórczyni roli Catelyn Stark to chyba najwieksza wtopa obsadowa. Z drugiej strony... to nie casting na sobowtóra postaci książkowej, a ekranizacja to nie lustrzane odbicie. Jeśli aktorzy udźwigną temat, tzn. przyczynią sie do odtworzenia klimatu, to w roli Eddarda Starka wystapić może nawet Justin Bieber (No dobra, bez przesady ;) Tylko że w przypadku takich aktorów jak Headey umiejętności jej nie pozwolą, obawiam się.
A jak dla mnie z wyglądu Headey w zupełności wystarcza, nie wiem natomiast jaką jest aktorką.
To ty napisałeś to kretyńskie streszczenie? "Siedem rodzin szlacheckich walczy o panowanie ... Polityczne i seksualne intrygi są na porządku dziennym. Pierwszorzędne role wiodą rodziny...".
Brzmi jak tłumaczone automatycznie ;)