The Sinner ma tylko jedną zaletę, główne role zostały dobrze obsadzone i zagrane. Może nie jest to gra na poziomie Homeland czy Gry o Tron ale wciąga i buduje napięcie. Co do scenariusza to poziom irracjonalności jest katastrofalny. Po pierwsze sztuczność wprowadza już pierwszy odcinek. O kobiecie, która zamordowała na oczach świadków człowieka nie mówi się "Pani Tannetti" tylko oskarżona. Taka osoba jest przedmiotem gry (a nie podmiotem) pomiędzy prokuraturą, sądem, policją i adwokatem. Słowa "Pani Tannetti" wskazują na szacunek a zabójczyni go już utraciła w szczególności w USA gdzie mówi się po imieniu. Ta sztuczność sytuacji psuje efekt. Koniec pierwszego sezonu jest żałosny. Siostra Tannetti umiera w sposób naturalny na imprezie, nie ma przestępstwa więc po co zakopywać jej ciało w lesie? A to już jest przestępstwo, była przecież ratowana po ataku serca, dalej jest jeszcze gorzej po co mordować Corę Tannetti? jaki jest motyw? A to morderstwo już jest zbrodnią. Niewinna impreza, na której dochodzi do naturalnego zgonu staje się nagle horrorem, w którym uczestniczą ludzie bynajmniej nie ze środowisk patologicznych. Ten serial mógłby uratować tylko Leslie Nielsen, gdyby wstał z grobu i ogłosił się Dalajlamą albo inkarnacją Wisznu, wówczas nikt by już nie zwracał uwagi na bezsens scenariusza.
Zgon z przyczyn naturalnych? Gdzie banda pijanych i naćpanych kolesi podaje narkotyki chorej dziewczynie i prawdopodobnie to było przyczyna zgonu, do tego jeden z nich świadomie dokonuje na niej aktu pedofili. Myśle że mieli się czego przestraszyć a reszta to tylko panika. Trzyma się to kupy. Jedyny bezsens w tym wszystkim to pani detektyw stanowa która zachowuje się jakby dopiero co opuściła akademie dla kadetów do tego tych mniej rozgarniętych. Najsłabsze ogniwo moim zdaniem.