Czy wszyscy którzy jadą po Akolicie za to, że im tam pojęcie mocy zostało przedefiniowane nie zapominają przypadkiem o tym, że taka sytuacja miała miejsce już wcześniej? A co istotne, za tą zamianę odpowiada sam twórca gwiezdnych wojen.
Dostrzegam różnicę i osobiście uważam, że midichloriany o wiele bardziej psują magię mocy niż to co prezentuje Akolita, ale najważniejsze jest w tym wszystkim to, że ludzie którzy krytykują zmianę w definicji mocy jakby nie pamiętają o midichlorianach, tylko przywołują to co o mocy powiedział Yoda.
Moc to nie magia, może nią być pewien odłam Ciemnej Strony, z której korzystały np Nightsisters, a dwa midichloriany nic w niej nie zmieniły.
Wiesz, ja tam fanem Star Wars nie jestem, ale pamiętam jaka była reakcja fanów w internecie na midichloriany. Pojazd ostry, ludzie tworzyli przecież nawet o tym piosenki, nawet SciFun w sowim materiale to krytykował, ale teraz jak trzeba jechać po Akolicie to się o tym nie pamięta, a jak ktoś to wypomni to, że niby nic takiego się nie działo.
Też pamiętam płacze dużych dzieci, ale co poradzę na to, że nie wynikały one z niczego co zostało powiedziane w dialogach i były, no właśnie, płaczem, a nie krytyką o jakiejś treści? Co więcej większa część tych dużych dzieci jakby o nich zapomniała albo przestała płakać, jak już zaczęły się pojawiać w innych tekstach (komiksy, książki - Darth Plagueis)
Też pamiętam płacze dużych dzieci, ale co poradzę na to, że nie były one podyktowane żadnym dialogiem z filmu i były, no właśnie, płaczem, a nie krytyką o jakiejś treści? No bo niestety sprowadzały się do tego "Midichloriany są MOcom! Lucas zrobił z mocy jakieś mikroby hurr durr zniszczył mi dziecińśtwo". Meanwhile midichloriany nie są Mocą, a przekaźnikiem woli Mocy i pełnią funkcję komentarza do głębszego tematu, mianowicie symbiozy organizmów żywych i zależności między nimi. SciFun niby bloger naukowy nagle opowiada o fikcyjnych mikroorganizmach w świecie fantasy - lol. Średni autorytet. A dwa, spora część tych płaczków już albo dalej powtarzała to samo do znudzenia i zamilkła, albo zobojętniała, kiedy midichloriany zaczęły się pojawiać w innych tekstach kultury jak komiksy, podręczniki, książki - Darth Plagueis i okazało się, że nie taki diabeł straszny jak go malują. A inna sprawa, Wojny klonów namieszały w Mocy jeszcze bardziej - te wszystkie planety Mocy, kapłanki Mocy, Whillsowie, którzy nie są nowością, bo Lucas o nich pisał jeszcze przed ukończeniem scenariusza do A New Hope i ględził o tym później w wywiadach - i nigdzie jakoś tej histerii fanów nie widać, nie słychać...
Też pamiętam płacze dużych dzieci, ale co poradzę na to, że nie były one podyktowane żadnym dialogiem z filmu i były, no właśnie, płaczem, a nie krytyką o jakiejś treści? No bo niestety sprowadzały się do tego "Midichloriany są MOcom! Lucas zrobił z mocy jakieś mikroby hurr durr zniszczył mi dziecińśtwo". Meanwhile midichloriany nie są Mocą, a przekaźnikiem woli Mocy i pełnią funkcję komentarza do głębszego tematu, mianowicie symbiozy organizmów żywych i zależności między nimi. SciFun niby bloger naukowy nagle opowiada o fikcyjnych mikroorganizmach w świecie fantasy - lol. Średni autorytet. A dwa, spora część tych płaczków już albo dalej powtarzała to samo do znudzenia i zamilkła, albo zobojętniała, kiedy midichloriany zaczęły się pojawiać w innych tekstach kultury jak komiksy, podręczniki, książki - Darth Plagueis i okazało się, że nie taki diabeł straszny jak go malują. A inna sprawa, Wojny klonów namieszały w Mocy jeszcze bardziej - te wszystkie planety Mocy, kapłanki Mocy, Whillsowie, którzy nie są nowością, bo Lucas o nich pisał jeszcze przed ukończeniem scenariusza do A New Hope i ględził o tym później w wywiadach - i nigdzie jakoś tej histerii fanów nie widać, nie słychać...