Promocyjnie wykupiłem na kilka miesięcy subskrypcję Disneya i nadrobiłem wszystkie aktorskie seriale z uniwersum Gwiezdnych Wojen, od wybitnego Andora po odgrzewane kotlety z Obi-Wanem. Nie dokończyłem tylko Księgi Boby Fetta (dramatycznie zły, pomijając wątki z Mando) i Skeleton Crew (nie moje klimaty, nie lubię dziecięcych aktorów).
W końcu przyszedł czas na Akolitę, podobno najgorszy serial ze wszystkich. Nie zamierzałem nawet tego oglądać, ale z nudów dałem mu szansę. I co? Ku mojemu zaskoczeniu jest to całkiem porządny serial. Nic wybitnego, ale historia potrafi zainteresować, chętnie przeskakiwałem do kolejnych odcinków. No i przede wszystkim nie jest to kolejny fan-serwis i odgrzewanie starego kotleta (Obi-Wan, Boba Fett), tylko sięgnięcie dalej wstecz i pokazanie uniwersum z innej strony.
Wychodzi jednak na to, że opinię Akolicie popsuło masowe spłakanie się inceli i rasistów, którzy nie mogą zdzierżyć, że głównym bohaterem nie jest kolejny dzielny blondwłosy chłopiec. Oczywiście nie mówię, że każdy krytyk występuje z tych pozycji, jest wiele słabszych elementów w Akolicie i nie każdemu musi się podobać, ale na pewno nie zasługuje on na tak niską ocenę. Szkoda też, że przez tę falę hejtu nie będzie kolejnego sezonu, w którym Darth Plagueis mógłby odegrać większą rolę.
Jeśli chodzi o seriale Disneya w świecie SW, to plasuje się gdzieś w połowie stawki. Ode mnie 6,5/10