My kitchen is always open to friends".
Mocne sa sceny jak Lecter karmi swoich gości a oni sie zajadają potrawami przez niego
przygotowanymi.
Haha, ktoś już na necie ujął to odpowiednio: otóż ilekroć Lecter stawia coś mięsnego przed gościem, widz ma tą reakcję:
http://gifs.gifbin.com/092011/1316713879_castle_reaction.gif
achhhhhhhhh ja właśnie odpalam Kokilki sobie :) zobaczymy kto kogo i czym nakarmi :)
ja jestem przy drugim odcinku. Ale on opiekuńczy! Najpierw przyniósł Willemu śniadanko do domu, potem podaje Crawfordowi pyszny obiadek, pewnie niedługo jakaś romantyczna kolacja np. z panią doktor, mylę się? :) I jeszcze wszyscy go chwalą za "niespotykane" smaki.
To ja bym już wolała mięso, za wątróbką nie przepadam.
Z "Hannibala" (i z pracy w restauracji) można wynieść naukę taką: jedz to, co sam sobie ugotujesz.
To raczej idiotyzm, powtarzany w filmach. Czego tam nie spróbują, mówią, że smakuje jak kurczak: węża, człowieka, pancernika czy jakiegoś dziwnego-fantasy-nieistniejącego-zwierza. Niby wszystko smakuje jak kurczak. Akurat.
Chyba bliżej nam już do takiej np. świniny niż drobiu.
Smutne, że niektórzy ludzie naprawdę wiedzą, jak smakuje ich gatunek. Ode mnie rzut beretem na Ukrainę... Pewnie ciekawych historii mógłby się człowiek nasłuchać.
I nie tylko. Wąż jednak też smakuje jak kurczak:
http://szescstopni.wordpress.com/2012/01/27/jak-smakuje-czlowiek/
Ale człowiek już nie.