Wciąż pusto. No to krytykujemy. Dla mnie trzeci sezon powoli odbija się od dna. Brzmi to dziwnie, bo dopiero drugi odcinek, ale jednak. Dużo nawiązań do kanonu. Jeszcze więcej nawiązań do kanonu. Mało Madsa, dużo Hugha. Pazzi świetny. Abigail zmartwychwstaje po raz trzeci... 6,5/10 na razie, bo chwilami nudnawo, a pierwsze 15 minut to ostatnie 15 minut drugiego sezonu.
A ja mam mieszane uczucia. Oczekiwania wobec 3 sezonu miałam ogromne (ba, czekałam na nowy sezon cały rok.) Pierwszy odcinek okazał się być porażką - przeplatanie histerii pani doktor (której jakoś nigdy nie lubiłam, a tutaj nam się wysuwa na pierwszy plan) i zamiłowania do nauki Hannibala. Żadnej zbrodni (poza zatłuczeniem jakiegoś gościa w salonie - który i tak musiał zginąć, po tym jak przejrzał kulisy zdobycia przez Hannibala stanowiska na uczelni) ani akcji.
Drugi odcinek był już dużo lepszy - przynajmniej powrócił klimat Hannibala. Aczkolwiek to wciąż nie jest to, co 1 i 2 sezon. Will zachowywał się strasznie dziwnie w tym odcinku i nie wiem, czy go takiego lubię. Abigirle jednak nie zmartwychwstała i dobrze, bo jakoś zawsze mnie wkurzała (poza tym miała podciętą tętnicę szyjną - więc bez jaj) Podoba mi się też postać nowego włoskiego detektywa - myślę, że godnie zastąpi Craworda. I to by było na tyle, bo w odcinku nic się w sumie nie działo: nie pojawiła się postać nowego mordercy, którego należy złapać. Sam Hannibal tylko łaził po świątyni. Poza tym brakowało mi Dr. Bloom, która przecież też brała udział w masakrze Hannibala. Wychodzi na to, że Graham już o niej zupełnie zapomniał i skupił się na sobie i zmarłej (jak się później okazało) Abigirl.
Podsumowując: 2 odcinek zdecydowanie lepszy od 1, który dłużył mi się niemiłosiernie. Z drugiej strony, spodziewałam się czegoś lepszego. Nadzieję daję jednak fakt, że zarysowano kilka ciekawych wątków, które mogą się rozkręcić i być dobrym materiałem na sezon 3.