Sam odcinek naprawdę niezły i trzymający w napięciu. Ale dobrze że serial już się skończył bo tych homo westchnień i spojrzeń między Willem i Hannibalem już się naprawdę nie dało oglądać. Piosenka końcowa "Love Crime" super ;-) Bedelia na końcu hmm dla mnie to trochę przegięcie, ale w sumie po tym serialu można się było tego spodziewać. No i trochę szkoda mi Chiltona. Co prawda niezły z niego dupek i egoista, ale to chyba najbardziej sponiewierana w Hannibalu postać. Dodatkowo serialowy Frederick i tak miał w sobie dużo więcej uroku niż jego filmowy/książkowy pierwowzór.
A według mnie druga połowa sezonu była naprawdę bezbłędna. Cały wątek Big Red Dragona ze świetnym Armitagem na czele był ciekawy i wciągający (choć widać, że był lekko wykastrowany - wątek, nie Armitage - , żeby zmieścić się w pół sezonu). A finał to moim zdaniem najlepszy odcinek w serialu (i według mnie najlepszy finał historii spośród innych seriali, które oglądałem). Same świetne sceny: pierwsza z Rebą i Dolarhydem ("Don't try to run ... I will catch you"), rozmowa Alany z Chiltonem ("You never feel well in your skin"), scena z konwojem, no i prześwietna scena finałowa ("This is all I wanted for you"). Świetna, ostra i krwawa walka i mocna puenta Willa i Hannibala ("It's beatiful"). Dla mnie serial dobrnął do końca w wielkim stylu.
Niezłe zakończenie serialu, ale bez przesady.
Lepsze były na przykład te:
Robin of Sherwood 1984-1986 koniec 2 sezonu z pierwszym Robinem
Twin Peaks
Sześć stóp pod ziemią (uważane za najlepsze zakończenie serialowe)
Sopranos
The Shield
Breaking Bad (tu bardziej chodzi o ostatnie 4 odcinki z 62, zwłaszcza końcówkę 59 i cały 60)
Nie mogę się zgodzić tylko z Breaking Bad (ze wspominanych pozycji nie widziałem tylko Robin of Sherwood i The Shield) , ostatnie odcinki to oczywiście majstersztyk i bez wątpienia przebijają ostatnie Hannibala, ale zakończenie było zbyt... wesołe? Kompletnie mi do tego serialu nie pasowało, jeszcze ta piosenka ,,Baby Blue'' na koniec, jeżeli chodzi o ostatnie sceny to Hannibal wygrywa z BB.