Mam pytanie dla osób, które czytały książkę, za którą się zabieram, ale to po sesji czyli w wakacje.
Jednak ciekawi mnie, w którym momencie Will zorientował się, że to Hannibal zabijał te wszystkie
ofiary. Oglądałam całą trylogię, ale nie pamiętam czy nawet tam było to pokazane, bo Hannibal
zawsze był uwięziony o ile nie uciekał
aasicaa31 obejrzyj Czerwony Smok z 2002 roku z Hopkinsem tam jest na początku pokazane jak się Will dowiedział że to Hanibal zabija.
Według kolejności wydarzeń to pierwszy jest Czerwony Smok ( wcześniejsza produkcja z 86 pod tytułem Łowca ) potem Milczenie Owiec a na końcu Hannibal. pozdro :)
Zgadza się, na początku Czerwonego smoka (filmu) poznajemy Hannibala chwilę przed tym, jak Will go rozpracował na podstawie przepisu kulinarnego. W książce, o ile dobrze pamiętam, Will zobaczył rysunek czy rycinę z dokładnie odwzorowanymi ranami ofiary. Motyw ten wykorzystano w końcówce szóstego odcinku serialu.
Właśnie miałem o tym wspomnieć :)
W książce chodziło o średniowieczną rycinę, którą Will Graham zauważył w gabinecie Dr. Lectera.
Najprawdopodobniej chodzi o nią : http://en.wikipedia.org/wiki/Wound_Man
Znalałem też inne warianty :
http://www.retronaut.com/wp-content/uploads/2012/09/14.jpg
http://bloodsweatdice.com/wp-content/uploads/2011/09/Wounds_Man-799x1024.jpg
http://www.euangstewart.com/USERIMAGES/IMG.jpg
http://www.philaprintshop.com/images/anatwound.jpg
Zaspoileruje ten fragment z Czerwonego Smoka.
"[...]- Jak to nazwali psycholodzy? Co z nim było nie tak?
- Nazwali go socjopatą, bo nic innego nie mogli wymyślić. Ma on niektóre cechy charakterystyczne dla
socjopaty. Na przykład nie odczuwa żalu ani winy. Od początku objawiał najgorsze instynkty... jako dziecko męczył
zwierzęta.
Springfield przytaknął.
- Ale na tym kończą się wspólne cechy - ciągnął Graham. - Nie był wykolejeńcem i nie zadarł z prawem.
Nie dbał o rzeczy błahe, jak większość socjopatów. Nie jest niewrażliwy. Nie wiedzą, jak go nazwać. Jego
encefalogramy wykazują pewne odchylenia, ale niewiele można z nich wyczytać.
- A ty jakbyś go nazwał?
Graham zawahał się.
- Tak sam dla siebie, jak go nazywasz?
- To potwór. Gdy myślę o nim, to mam przed oczami te godne współczucia stworzenia, które czasami rodzą
się w szpitalach. Karmią takie coś, trzymają w cieple, ale nie podłączają do aparatury i to coś umiera. Z głową
Lectera jest podobnie, ale on sam na zewnątrz wygląda normalnie i niczym się nie zdradza.
- Mam kilku kolegów po fachu w Baltimore. Pytałem ich, jak wykryłeś Lectera. Odpowiedzieli, że nie wiedzą.
Jak to zrobiłeś? Jaka była pierwsza wskazówka, pierwsze odczucie?
- Zwykły zbieg okoliczności. Szósty człowiek został zabity w swojej pracowni. Trzymał tam wszystkie
narzędzia stolarskie i wyposażenie myśliwskie. Został uwiązany do półki, na której wisiały narzędzia, i dosłownie
rozdarty, pocięty, pokłuty i naszpikowany strzałami. Rany mi coś przypominały. Nie mogłem odgadnąć, co.
- I musiałeś czekać na następne zabójstwa?
- Tak, Lecter był rzeczywiście napalony. Trzech następnych załatwił w ciągu dziewięciu dni. Ale ten szósty
miał na udzie dwie stare blizny. Patolog sprawdził w lokalnym szpitalu i dowiedział się, że pięć lat wcześniej spadł
on z ambony na drzewie podczas polowania z łukiem i strzała wbiła mu się w nogę.
W karcie wpisany był miejscowy chirurg, ale to Lecter udzielał mu pierwszej pomocy... miał dyżur w
pogotowiu. Jego nazwisko widniało na wpisie. Minęło sporo czasu od wypadku, ale pomyślałem sobie, że Lecter
może pamiętać, czy nic go w tej sprawie nie uderzyło, więc poszedłem do jego gabinetu. Błądziliśmy wtedy po
omacku.
Udzielał prywatnych porad psychiatrycznych. Miał przyjemnie urządzone biuro. Antyki. Mówił, że niewiele
pamięta, że rannego przyniósł któryś z jego kolegów myśliwych i tyle.
Coś mi jednak nie dawało spokoju. Myślałem, że chodzi o coś, co Lecter powiedział, albo coś w jego
biurze. Rozważaliśmy z Crawfordem każdy drobiazg. Chciałem pobuszować trochę po jego gabinecie, lecz nie
mieliśmy podstaw do wydania nakazu rewizji. Nie mogliśmy z niczym wystąpić. Poszedłem więc do niego
ponownie.
Była niedziela, przyjmował pacjentów. Budynek zionął pustką, z wyjątkiem kilku ludzi w jego poczekalni. Od
razu mnie zauważył. Rozmawialiśmy i on uprzejmie próbował mi pomóc, aż nagle spojrzałem na półkę nad jego
głową na bardzo stare medyczne książki. I wiedziałem, że to on.
Kiedy spojrzałem znowu na niego, może zmienił mi się wyraz twarzy, nie mam pojęcia. Wiedziałem, że
odgadł, że ja wiem. Nie domyślałem się jednak przyczyny. Nie ufałem instynktowi. Potrzebowałem skupienia.
Wymamrotałem coś i wyszedłem do hallu. Wisiał tam aparat telefoniczny. Nie chciałem go spłoszyć, dopóki nie
nabiorę pewności. Łączyłem się właśnie z telefonistką w komisariacie, kiedy zaszedł mnie od tyłu w skarpetkach.
Wyszedł przez drzwi dla personelu. Nie słyszałem kroków. Poczułem dopiero jego oddech, a potem... nastąpiła
reszta.
- Ale skąd wiedziałeś?
- Chyba dopiero tydzień później, w szpitalu, w końcu się domyśliłem. Był to Ranny człowiek, ilustracja,
której używano w dawniejszych książkach medycznych, takich jakie miał Lecter. Ukazuje ona różne rodzaje ran
bitewnych umieszczonych na jednej rycinie. Widziałem ją kiedyś na kursie prowadzonym przez patologa na
Uniwersytecie Jerzego Waszyngtona. Pozycja szóstej ofiary pasowała niemal jak ulał do Rannego człowieka .
- Ranny człowiek, mówisz? To wszystko, co miałeś?
- No, tak. Czysty przypadek, że to zobaczyłem. Po prostu szczęście.
- Rzeczywiście.
- Jak mi nie wierzysz, to po kiego chuja mnie pytasz?
- Nic nie słyszałem.
- No i dobrze. Nie chciałem tego powiedzieć. Ale tak to naprawdę było.
- W porządku, dziękuję, że mi powiedziałeś. Warto wiedzieć takie rzeczy.[...]"
Jeśli chodzi o książkę to w "Czerwonym Smoku" akcja dzieje się już jakiś czas po zdemaskowaniu Hannibala, ale we wspomnieniach Willa jest o tym mowa, podobnie jak w jego rozmowach z Hannibalem.
O ile mnie pamięć nie myli, wydarzenia z "Czerwonego smoka" mają miejsce trzy lata po schywataniu Dr. Lectera, natomiast akcja "Milczenia owiec" ma miejsce pięć lat po "Czerwonym smoku".