Z początku podeszłam do tego serialu niesamowicie sceptycznie. Nie byłam w stanie zaakceptować faktu, że pod imieniem oraz nazwiskiem "Hannibal Lecter" nie będzie krył się Anthony Hopkins. Od najmłodszych lat jestem wierną fanką owej fikcyjnej postaci i od momentu, kiedy obejrzałam "Milczenie Owiec", wydawało mi się, że nigdy nie zaakceptuję innej wersji tego bohatera - Hopkins wcielił się w niego bowiem, jak na mój gust, doskonale.
Po pierwszym odcinku moje podejście zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Serial z pewnością nigdy nie dorówna kultowej produkcji z Hopkinsem, jednak skłamałabym, twierdząc, że się zawiodłam.
Znaczącym plusem jest nie tylko trzymająca w napięciu fabuła, ale również świetna gra aktorska i kunszt techniczny.