Kolacja u Lectera, podczas której okazuje się, że Freddie Lounds jest wegetarianką to mistrzostwo świata :)
No tu akurat mu utarła nosa. To jest jednak wredna pi..czka.
Historia totemiarza na początku porażająca, ale w wyniku osnuwania fabuły wokół głównych bohaterów, po prostu została obdarta i osierocona, co dało zwyczajnie bezpłciowy efekt, a szkoda, bo było to dość ciekawe. Scena w której Will wdycha jod, ładna sceneria, a później zostajemy przeniesieni na szczątkowisko ludzkich ciał. Brrr.
Swoją drogą ciekawe jak ten schorowany staruch dał radę na takie wiązania :)
Dwa. Abigail po prostu mnie drażni. Wiadome było, że pomagała w pewien sposób, ale liczyłam na bardziej zaawansowaną psychozę. Obleśna. SPOJLER Dobrze, że ją zakićkają, w końcu spokój. Koniec Spojlera Dlatego też przyszły odcinek wygląda bardziej emocjonująco.
Lecter jak zawsze kombinator, wychodzi na swoim, manipulacja chlebem powszednim. Załatwił Abigail. Owinął Willa wokół palca. A Will zaczyna schizowac na poważnie i będzie dobie robił tomografię. Fu....ck yeah. Wątek romantyczny w ogóle mnie nie zainteresował. Strata czasu. Lepiej mogli bardziej rozwinąc story totemiarza.
Jak zwykle tylko Crowford ma jakieś przeczucia i jest słusznie przekonany o swej racji, a taki z niego kozak, że Lectera nie umie rozgryźć. Razem z tym Willem. Nie zdziwię się jak najszybciej ogarnie się ta ruda małpa. Jest tak irytująca, że aż bardzo dobra w swojej roli.
Boże jakie bzdury piszesz nikt nie ,,zakićka ''Abigail w następnym odcinku czyli w 10
A trailer 10 odcinka widziałeś? SPOILER SPOILER SPOILER
Ktoś wciągnie Abigal pod łóżko a następnie pokazane zostają Jej zmasakrowane zwłoki
Ale kiedy Alana wścieka się na Jacka i rzuca na odchodnym hasło o Lecterze, to coś podejrzanie długo kamera zawiesiła się na Jacku :) Może się tam coś w tej łepetynie roi, tylko nie przebija do świadomości.
Tak jak Will, kiedy obserwuje Lectera w karetce w jednym z ostatnich odcinków.
Też mnie drażni Abigail, też uważam wątek romantyczny za stratę czasu antenowego. NAPRAWDĘ nie trzeba w KAŻDEJ produkcji wciskać na siłę romansu. NAPRAWDĘ. Panowie tfurcy uwierzcie mi. Powaga.
Nudny był ten odcinek w porównaniu z poprzednim. Za dużo jojczenia Willa, za dużo Abigail, za mało Lectera.
Wybacz, ale Will całkiem niezle jojczył w tym odcinku, scena z gadaniem do publicznosci, której nie ma była ok
Wybaczam. :) Nie mówię, że była zła, ale trochę mnie męczy to jak wykreowali w serialu Willa. Chociaż Willa już przeżyję w porównaniu z Abigail. Sobie Lecter znalazł maskotkę. Nie do końca rozumiem jakie na wobec niej plany.
Lecter powinien ją w końcu nie wiem, zadźgać, spalić, nadziać na poroża, jej wątek nic nie wprowadza do serialu.
Ewentualnie Abigail oficjalnie zaginie, a nieoficjalnie trafi jako następna kolacja na stół u Hannibala.
A ja coś czuję że nie będzie drugiego sezonu i Hannibal zostanie złapany pod koniec, zwłaszcza że Will jest krok od psychiatryka, grzeszki Lectera też wyszły na jaw, i nie wiadomo co powie niestabilna Abigail.
Też mi się tak wydaje... I Will, i Crawford moim zdaniem zaczynają mieć pierwsze podejrzenia względem Lectera, tyle że Lecter owinął sobie już Willa wokół palca - a przynajmniej próbuje.
Nie widzę tu za bardzo materiału na drugi sezon, bo serial się kręci w dobrym tempie i już widać "grande finale" - Will coraz bardziej podupada na psychice, Lecter zaczyna nim manipulować, coraz więcej rzeczy zaczyna wychodzić na wierzch. Pewnie Will w ostatniej chwili dozna swojego słynnego "przebłysku" i zdemaskuje Lectera, a ten w samoobronie go spróbuje zabić, a na pewno okaleczy.
Co do mordercy z 9 odcinka (biedny Lance Henriksen, miał aż minutową scenę..?) to był potraktowany bardzo skrótowo, sprawa niemalże nie zaistniała... Mam wrażenie, że pokazali totem tylko po to, żeby epatować widza kolejnymi, długimi ujęciami okaleczonych wymyślnie zwłok :( Szkoda, bo makabrę doceniam, ale to jest makabra bez celu, zrobiona tylko w celu zaszokowania - bardzo to niski, słaby chwyt.
myślałem na początku że totem to robota Hannibala, szkoda bo mielibyśmy więcej gry Lecter-Graham gdyż Grahama mocno zaszokowało to dzieło. Co by nie mówić, mnie też.
ale to że Will zdemaskuje Hannibala nie oznacza że zostanie on złapany, w drugim sezonie mogą go szukać a w międzyczasie Hannibal będzie mordować (radosna twórczość scenarzystów względem książki) a w 3 sezonie emerytura Willa i Mads przez szklaną szybkę w kaftaniku pomagający złapać tooth fairy ;d ja widze materiał na conajmniej 2 sezony ;d
Atmosfera wokół Lectera gęstnieje, za dużo ludzi coś tam o nim wie, już nie jest tylko wykształconym, elokwentnym, eleganckim smakoszem (huehue), melomanem, szanowanym lekarzem, którego drugie oblicze znały tylko jego ofiary.
Lecter stal się nieostrożny - troskliwie budowany imidż sypie się, pojawiają się przebłyski niepasujące do obrazu snoba z klasy wyższej, którego jedynymi problemami do tej pory były: azali jaką operę dziś zapuszczę na moim ajpadzie?
Lounds, sierota zarzygana, Will... oni zajrzeli za maskę, co prawda nie widzieli dużo, ale no cóż, coś tam wiedzą i ŻYJĄ. No i jest jeszcze Jack :) jedyna osoba, która nie kupuje bulszitu sieroty :) Już za to ma u mnie plusa!
Bishopa pokazali na minutę. Disgrace! :)
Oni w ogóle rozmywają sprawy w tym serialu. Zaczyna się odcinek z grubej rury, ale potem schemat: wchodzi Will, pyk-pyk od razu wie co i jak, CSI się plącze w tle zadeptując ślady, udając że pracuje i strzela jedno zdanie, po czym wszystko rozpływa się w bełkocie Willa z otoczeniem, nagle na koniec łapią przestępcę, który wali jakiś hipsterski tekst, koniec. Tak było z grzybnią, z aniołami i teraz z totemem. Tylko nudnego Hobbsa eksploatują do zarzygania :/
Moim zdaniem ta dziennikarka Freddie Lounds wie, kim jest Hannibal i dlatego u niego na obiedzie nie zjadła mięsa. I przy okazji domyśla się, że Abigail zabiła tego chłopaka i pomagała ojcu, dlatego tak blisko się jej trzyma.
Gdyby Freddie Lounds wiedziała, kim naprawdę jest Hannibal, nie stąpałaby wśród żywych ;] Poza tym zbytnie wyolbrzymienie postaci, bo Lounds nie jest geniuszem kryminologii, tylko gazeciarskim ścierwojadem, który wyczuwa, że może zarobić dzięki Abigail duże pieniądze i wypromować się. Ze wszystkich dziennikarzy, ona jako jedyna ma na wyciągnięcie ręki córkę mordercy, ale nie potrafi, że tak powiem, obrać cebulki ze skór.
Raczej wszystkie tropy wskazują w tę stronę - Lounds nie wyróżnia się ponadprzeciętną inteligencją, ale jest przebiegła; potrafi wyczuć moment, gdzie może na czymś skorzystać i wykorzystuje to. Z początku myślałam, że przekształcenie tej postaci z męskiej na żeńską, będzie istnym strzałem w kolano scenarzystów, ale najwidoczniej robią to pod kątem Abigail. Ogółem mocno jest pokazane, że jej trudno nawiązać po całym traumatycznym zdarzeniu relacje z mężczyznami (z Hannibalem idzie prościej, ponieważ mają swoje dwa sekrety, ale z Willem widać, że jest ciężko) dlatego na siłę wpychają ją pod skrzydła kobiet, takiej bezpłciowej Alany Bloom, czy Freddie. Z tym, że zarówno Hannibal, jak i Will wiedzą do jakich rzeczy jest zdolna Freddie, by zyskać "dobry temat" do gazety. Ona nie ma poczucia wstydu, ani honoru, skoro posunie się w przyszłości do zrobienia Willowi zdjęcia po ostatnim spotkaniu z Hannibalem, gdy ten będzie nieprzytomny i walczący o życie, to taką Abigail okręci sobie w okół palca, co z kolei potwierdza, iż Abigail nie jest zbyt bystra, a na dodatek lekkomyślna. Śmieszą mnie komentarze, jakoby ta sierota miała zostać następczynią Lectera (ponoć po to trzyma ją przy życiu według niektórych na forum). Zarówno ona, jak i Will oraz Jack Crawford stanowią dla naszego psychiatry świetną rozrywkę, oderwanie się od zwykłego, nudnego życia między jednym pacjentem, a drugim. Liczę na porządne intrygi, skoro mają przegadywać cały odcinek, a sprawy kryminalne rozwiązywać w minutę, o ;]
W pełni popieram opinię o Abigail. Ta dziewczyna potrafi trochę manipulować i ukrywać prawdę (w końcu pomagała tacie wybierać ofiary a jednocześnie normalnie funkcjonowała w szkole wśród rówieśników) ale jednocześnie sama jest niesamowicie podatna na manipulację (i nie tylko o Hannibalu tutaj mówię). Bez mrugnięcia okiem łyka opowieści Freddie o rzekomo grożących jej procesach ze strony rodzin ofiar (mając pod bokiem Willa czy Alanę, z którymi mogłaby te sensacyjne wieści chociażby skonsultować).
Tak samo nie wierzę w niektóre opinie, jakoby Hannibal szkolił ją na następczynię - raczej uważam, że traktuje ją jak taką niezbyt rozgarniętą siostrzyczkę, którą trzeba chronić przed samą sobą (resztki uczuć, które kiedyś miał do Miszy)...
Widzowie najwidoczniej identyfikują się z nią, bo póki co, nie spotkałam się z żadnym negatywnym komentarzem na jej temat. Większość robi z niej to, co serialowa Alana; biedna dziewczyna mająca złego ojca, który robił potworne rzeczy, potępiana przez rodziny ofiar, prasę, telewizję. Gdyby puścić ją samą na ulicę, to prócz tego, że z pewnością upadłaby stawiając drugi krok, to zostałaby zlinczowana przez domagających się sprawiedliwości. A moim zdaniem ta postać, mimo całej skonstruowanej historii, jest lekkomyślna, naiwna, impulsywna i targana emocjami. Dlaczego nie spytała Hannibala po co dzwonił do ich domu w dniu, kiedy prawie zginęła z rąk tatusia? Nie pomyślała nawet, że Hannibal i Hobbs mogli działać wspólnie (to potwierdzałoby przypuszczenie, iż Abigail pomagała ojcu także w mordowaniu tych dziewczyn, dlatego wiedziała, miała pewność, iż Lecter nigdy wcześniej nie kontaktował się z jej ojcem)? Każda osoba po przeżyciu czegoś takiego, nie zaufałaby Lecterowi, a wydaje się, iż teraz on jest największym autorytetem dla niej lub ulega mu, ponieważ ma na nią haka. Wydaje mi się, że mimo wszystko, mimo całej tej otoczki litości i współczucia dla Abigail, powoli z obrazu ofiary zaczyna wyłaniać się sprawca. Przecież żyła na co dzień swoim życiem, chodziła do szkoły, spotykała się z przyjaciółmi i nikt z nich niczego nie zauważył, choć przecież powinna zdradzać jakieś nietypowe zachowania. Ja zdradzałabym, gdyby mój ojciec zmuszał mnie do takich rzeczy. Garrett Hobbs nie miał w sobie współczucia; wciągnął w swoje chore fantazje własną córkę. Skoro zdominował ją do tego stopnia, by zdobywała zaufanie jego przyszłych ofiar, czemu miałby oszczędzić jej całego procesu rozczłonkowywania ciał, aby nic się nie zmarnowało? Uważam, że to Abigail stoi za proszkiem uzdrawiającym w ranach ostatniej ofiary znalezionej w łóżku. To jakby rekompensata za jej śmierć, której przyczyną była przecież Abigail, bo gdyby nie ona, dziewczyna nie zginęłaby. A może była to ofiara tylko i wyłącznie Abigail, a Garrett zgodził się, by zamiast robić z nią to, co z pozostałymi ofiarami, zostawić w domu rodziców?
W relacji Abigail - Hannibal, można snuć wiele domysłów, co nim kieruje - czy jest to rzeczywiście chęć obrony jej przed innymi, czy może chęć wykorzystania w odpowiednim czasie do własnych celów i choć aktorka idzie mi na nerwy, ich wspólne sceny są bardzo ciekawe. Dziewczyna wpada w tę samą spiralę, co za życia ojca. Znalazła kolejnego pana. Niczego nie nauczyły ją posiadanie takich "wspólnych sekrecików", mogących być śmiertelnie niebezpiecznymi. Z pewnością nie wie o upodobaniach Lectera do zabijania, choć oczywiście mogę się mylić. Może i umie manipulować, ale nie do takiego stopnia, jak Hannibal: to on jest mistrzem perswazji i manipulacji, być może imponują jej takie zdolności nowego tatusia. Do niedawna nie wiedzieliśmy o tym, że pomagała ojcu wybierać ofiary ze strachu, bo mogła trafić na ich miejsce. Nie wierzę w to, że wykopała Nicholasa spod ziemi, żeby ponownie spotkać się twarzą w twarz z Crawfordem, który nie kupuje jej przygnębiającej historyjki, nawet jeśli póki co, nie ma dowodów tylko samą intuicję.
Teraz wisienka na torcie - Abigail następczynią Hannibala. Po prostu jedna, wielka niedorzeczność wysnuta przez ludzi, nie potrafiących myśleć podczas oglądania serialu. Pierwsze pytanie: po co? Hannibal jest w latach swojej świetności, dzięki Grahamowi ma wgląd w prowadzone śledztwa, ponad to sprawiają mu przyjemność igraszki z Alaną, Willem i Jackiem. Manipuluje nimi, jak kukiełkami w teatrze. Zatem do czego potrzebna mu taka niestabilna Abigail? Tak, potrafiłaby dochować tajemnicy, ale ma też własną wolę, o czym świadczy jej sojusz z Freddie Lounds, przecież, gdy decydowała się napisać książkę, nie pytała Lectera o opinię, tylko ogłosiła swoją decyzję. A Lecter odpowiedział, wykopując i podsuwając pod nos Jacka ciało Nicholasa Boyle'a. Moim zdaniem sierotka jest kolejnym "pomostem" między nim, a Willem. Odrzucałabym także opcję z Miszą, bo według książek tylko Clarice Starling przypominała mu siostrę; również była skrzywdzona, ale nie pozwalała, by te krzywdy, tragiczne wspomnienia wpływały na jej życie. Abigail Hobbs, że tak powiem, jest za słaba i ma się nijak z Clarice, czy Miszą.
Co do wiedzy o upodobaniach Hannibala, podczas tej kolacji odniosłam wrażenie, jakby Abigail wiedziała, że H zaserwował ludzinę i on wiedział, że ona wie.
Masz dobre wrażenie, sądzę, że zrobił to celowo i dlatego Abigail dostała niewysmażony, krwisty stek - żeby lepiej poczuć smak (obróbka termiczna mogłaby go zagłuszyć).
Hannibal którego teraz oglądamy jest lata młodszy od tego, którego spotykamy w Milczeniu, więc dopiero może poszukiwać odbicia Miszy. Co więcej, nie posądzam go o jakiekolwiek erotyczne postrzeganie Abigail, co w przypadku Clarice miało miejsce (a nawet zostało skonsumowane)...