Nie wiem czy mam taką schizę po "Lie to me" ale w scenie gdzie Will zabija Hobsa i próbuje zatamować krwotok jego córki Lecter stojąc w wejściu lekko się uśmiecha? Jeśli to
było zamierzone, to genialnie im to wyszło...
To jedynie bardzo subiektywne wrażenie, ale oglądając tą scenę miałam odczucie, iż Lecter patrzy na Willa jak na syna - z lekkim pobłażaniem obserwując jego nieporadność, kiedy trzęsły mu się ręce tak bardzo, że praktycznie dziewczyna by się wykrwawiła, gdyby doktor nie ruszył z pomocą. Nie spieszył się, dał Grahamowi trochę czasu, patrzył jak sobie radzi. A kiedy ten nie podołał, Hannibal delikatnie, miękko, ale pewnie i stanowczo przejął ster. Osobiście dostrzegam tutaj podobne do ojcowskiego zachowanie. Aczkolwiek jak już mówiłam, to tylko odczucie.
Ojcowkie, albo raczej mistrzowskie relacje, też tak to widzę. Zarazem Lekter tez się uczy i to jest w tym filmie fajne! A co do uśmiechu, jasne, że tak miało to być zagrane. Ten uśmiech jest lekką drwiną z nieporadności Willa ale także, a może przede wszystkim, bezwarunkowym okazaniem emocji Lektera. Podniecenia czerpanego z "nauki", której doświadcza. Niczym bóg może podarować życie, ratując dziewczynę, lub pozwoli jej się wykrwawić.