Zachlastanych krwią z bzdurnych rozpierduch. Ja rozumiem, że to pastisz, niczym u Leone czy
Toriyamy, że te walki mają takie być, że gwałt na trupie to element konwencji, ale wszystko to do
kupy zebrane okazało się zwyczajnie... męczące.
Za te przebłyski fajnie posklejanych pomysłów będę jednak miło wspominać niektóre momenty.
Waham się między 6 a 7/10.
A niech ma, 7. Alucard to Alucard. :)