PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=494987}
7,1 1,5 tys. ocen
7,1 10 1 1518
Hetalia: Axis Powers
powrót do forum serialu Hetalia: Axis Powers

Nie interesuję się ani anime ani mangą, ale z APH spotkałem się przez przypadek już sześć lat temu. Pan Himaruya trafił w 10 jeśli chodzi o pomysł, personifikując państwa. Wykreował kilka krajów, w większości przedstawiając je jako chłopców, nadał im imiona oraz cechy charakteru bazujące w dużej mierze na stereotypach. Następnie zrobił z nimi kilka historyjek na swojej stronie internetowej, a kiedy zdobył dużą popularność, doczekał się swojej mangi. Nieważne czy pokazał wszystko dobrze czy źle, ponieważ cały ten jego twór od początku był skazany na popularność. I nic dziwnego, pomysł oryginalny, nawiązujący do personifikacji narodowych (m.in. Polonii czy Wujka Sama). Zastanawiam się jednak czy autor przewidział jednak, że za kilka lat jego twór wymknie się spod kontroli i zacznie żyć własnym życiem. Myślę, że za najwięcej mają do powiedzenia fanki yaoi, mogące sobie pozwolić na zestawienie w parę dowolne państwa jednocześnie nie znając ich historii (niektórzy mają naprawdę dziwne zboczenia). Koniec jest smutny, bo ostatecznie wszyscy padli ofiarą masowego gwałtu, a ostatnie słowa tej opowieści brzmią; OMG!!1 fYgLoNtAjooom RasHem TaAaAaAk $hWeeeeeeeeet <lol2>ToSz tO kAnOnn lOoOoVhE :3 squeeee111.
Jak koś jest oczywiście „trzeźwym” fanem to nie bronię mu oglądać i interesować się Hetalią, więc nie bierzcie tego do siebie.
A co do anime, za okropną animację i totalny chaos w każdym odcinku sprawiający, że trudno się w tym wszystkim połapać, daję 2.

The_Warden

Podpisuję się w całości pod twoim zdaniem. Ja sama Hetalie bardzo lubię, ale właśnie - nie w słitaśnym i yaoistycznym wydaniu. Hetaliowy fandom można by podzielić na dwie główne grupy, jeden - trochę poważniejszy i 'historyczny', powiedzmy że pozytywny, bo często przewyższa sama serię walorami edukacyjnymi i estetycznymi. I drugi, negatywny bo zaniża poziom - niezbyt rozgarnięta masa piszczących yaoistek, które historię, geografię i stosunki (o BosH! co ja piszem! *-* ) międzynarodowe mają w d... . Najważniejsze jest to, że chopcy są ładni, jest ich dużo, i można ich do woli (?) łaczyć we wszelkie możliwe paringi a potem podniecać się na widok flag narodowych, pasty i kranu. Polska nosi spódniczki i kocha kucyki (szczerze żal mi w tym wypadku Himaruyi - przy takiej popularności musi naprawde uważać, co wrzuca do sieci, bo każdy najmniejszy szkic czy pomysł zostanie natychmiastowo podchwycony przez fandom) a Grecja, Prusy, Kanada czy Pcim Dolny ląduje w związku Japonią. Oczywiscie, historyczny fandom tez miewa swoje odchyły bo czasem chce stworzyć cos tak angstowego albo tak męskie postaci że w przypadku niektórych to aż nie pasuje, ale hmm.. Najlepiej znaleźć jakiś złoty środek.
Ale zastanawiam się, czy jeśli np. obsesyjna yaoistka zacznie się z powodu Hetalii interesować jakimś krajem na drugim końcu świata, zacznie się wgłebiać w jego historię, uczyć języka itd., to to dobrze? Może, mimo wszystko, tym dziewczynkom kontakt z Hetalią bardzo pomoże i zawsze lepiej tak, niż gdyby na nią nigdy nie natrafiły i paringowały sobie bishów z innego anime?
Tak jakoś, mi przeszło przez myśl..

KwasPruski

Tak się akurat składa, że w fandomie 'historycznym' też się znajdą yaoistki ;) - tyle że te dziewczyny są innego pokroju niż dziewczynki mające gdzieś podłoże historyczno-polityczne. Sama lubię Hetaliowe pairingi yaoi, ale tylko te, które mają mniej lub bardziej silne osadzenie w świecie realnym. Poza tym wśród fanek hetów i yuri też znajdą się piszczące fanki, które wiedzę o danych państwach czerpią chyba tylko z Hetalii i prac fanowskich; w końcu najpopularniejszy pairing hetero w fandomie to Prusy/Węgry, który jest historyczno-geograficzno-politycznym crackiem. Ostatnio pewną niesławą pokrywa się inny pairing hetero, Turcja/Ukraina, który ma sporo fanów tylko ze względu na świetne pod względem wizualnym prace pewnej autorki na dA i to, że stara się ona promować ten pairing za wszelką cenę, niemal zawsze we fluffowej wersji, ignorując przy tym, że w realu oba te państwa mają ze sobą mało wspólnego, a w przeszłości ich narody brały się za łby. Inną kategorią są pairingi yuri - poza Ukraina/Białoruś i Węgry/Ukraina praktycznie rzecz biorąc wszystkie pary to cracki, a swoich fanów/swoje fanki mają.

"Ale zastanawiam się, czy jeśli np. obsesyjna yaoistka zacznie się z powodu Hetalii interesować jakimś krajem na drugim końcu świata, zacznie się wgłebiać w jego historię, uczyć języka itd., to to dobrze? Może, mimo wszystko, tym dziewczynkom kontakt z Hetalią bardzo pomoże i zawsze lepiej tak, niż gdyby na nią nigdy nie natrafiły i paringowały sobie bishów z innego anime?"
Czy ja wiem... tego typu dziewczynki zdają się traktować Hetalię za prawdę objawioną na temat relacji międzynarodowych, rzadko kiedy sięgają do innych źródeł (nawet do Wikipedii - gdyby było inaczej, nie wiem, czy pairing Polska/Litwa w wydaniu fluffowym cieszyłby się taką popularnością, gdyż na angielskojęzycznej wiki jest jasno napisane, jak te dwa kraje się nie znosiły w dwudziestoleciu międzywojennym). Jeśli już ktoś stara się poszerzać swoją wiedzę na temat świata, to raczej daleko mu do piszczącej yaoistki. Ale to tylko moje zdanie.

Gladka

Znowu trafiłem do tej dziwnej części internetu...
Tak na poważnie, im więcej czytam dziwnych informacji o mieszkańcach Japonii, tym bardziej chcę tam pojechać...

Roborak

Jesteś masochistą czy badaczem dziwnych zjawisk? :D
I tak z ciekawości - nie zauważyłam, żebyś interesował się anime i/lub mangą. Jak trafiłeś na ten tytuł?:)

Gladka

Raczej nie jestem masochistą. Jestem podróżnikiem i interesuje mnie wszystko, co dziwne i niecodzienne. Podróż do Japonii przynajmniej przybliżyłaby mnie do zrozumienia tego kraju.
Jak na razie widziałem tylko cztery filmy anime (z których wszystkie pochodzą ze studia Ghibli, a średnia wystawionych przeze mnie ocen wynosi zawrotne 8.25), oraz może ze dwa odcinki Pokemonów. Chciałbym jednak głębiej zagłębić się w temat, jednak nie bardzo wiem od czego zacząć... albo może raczej boję się sam eksperymentować, jeszcze przez przypadek trafiłbym na jakiś hentai, czy yaoi. :)
Jak trafiłem na ten tytuł? Na jakimś forum trafiłem na rysunek mangowej koto-kobiety (nie wiem jak się taka hybryda nazywa) inspirowanej Hetali. Z ciekawości wklepałem to w google'a i ten właśnie temat był pierwszym od góry. Następnie przeczytałem wszystkie Wasze posty, przy okazji ucząc się nowych słów, takich jak "paring", czy "yaoistka". :)

Roborak

A, teraz rozumiem. Moje pytanie nie było poważne, więc mam nadzieję, że się nie obraziłeś.

Jeśli masz ochotę na znalezienie jakiegoś ciekawego anime, polecam tę stronę: http://anime.tanuki.pl/ - każdy recenzowany tytuł posiada w miarę dokładny opis, w którym jest wyjaśnione, czy np. zawiera elementy yaoi bądź yuri, do jakiego rodzaju postaci zaliczają się bohaterowie danej serii/danego filmu itp. itd.
Widzę jednak, że skoro nie lubisz yaoi, nie ma co polecać ci Hetalii - co prawda w samych anime i mandze jest go względnie mało, ale najlepsze (i zarazem najgorsze) w tym tytule to fandom, w którym yaoi jest właśnie od groma. Poza tym nie wiem, czy chciałoby ci się ogarniać ten chaos oraz jakie jest twoje podejście do rzeczy kompletnie nieadekwatnych historycznie, bo takich też jest sporo w Hetalii (tak BTW to wielu ludzi narzeka na przedstawienie postaci Polski, ale mogliśmy mieć stokroć gorzej - nasz kraj mógł być przedstawiony jak chociażby Ukraina, Finlandia bądź Bałtowie).

Poza tym dziękuję za wyjaśnienie :)
I jeszcze drobna uwaga - nie "paring", a "pairing" :)

Gladka

Spoko, nie ma sprawy, nie obraziłem się. :)
Dzięki za link, bardzo spora i profesjonalnie zrobiona stronka. Zainteresowało mnie Shingeki no Kyojin, jednak ostatnio nie mam czasu na oglądanie seriali.
Hentalii mnie nie interesuje, chociaż może obejrzę jeden-dwa odcinki z czystej ciekawości. Niezgodności historyczne chyba nie będą mi zbytnio przeszkadzały, Hentalii nie jest przecież programem historycznym.
Sprawdziłem te postaci i rzeczywiście Polska wypada całkiem nieźle. Sądzę, że ukazanie Polaka jako drugowojennego powstańca dobrze świadczy o podejściu japończyków do Polski. Gdyby tę kreskówkę robili Amerykanie, Polak na pewno zostałby ukazany jako hydraulik, czy inny robotnik...
PS: Czy stworek w lewym dolnym rogu strony jest nową hentaliową personifikacją Norwegii? :)

Roborak

*Japończyków

Roborak

Proszę bardzo :)
A, to nie jest HeNtalia, tylko Hetalia (bez N) ;)
Niezgodności historyczne jednak trochę bolą, bo zdarzają się ludzie (zwłaszcza w fandomie amerykańskim), którzy zdają się czerpać podstawową wiedzę na temat niektórych państw właśnie z tego tytułu (słyszałam o przypadku, że jedna dziewczyna z polskiego fandomu została zaczepiona przez chyba właśnie Amerykankę, która była przekonana, że Polacy i Litwini są sobie bardzo bliscy w realu - dziewczyna musiała potem jej wyjaśniać, że jest inaczej i że jak do jakiegoś Polaka zagada się po litewsku, to "raczej" nie będzie niczego rozumiał). Problem polega na tym, że autor Hetalii uważa swoje postacie za byty niekiedy całkowicie różne od swoich "państwowych ekwiwalentów", ale nie daje o tym jasno do zrozumienia (chyba dopiero w pasku, który pojawił się na jego stronie tydzień-dwa tygodnie temu napisał, że w rzeczywistości Dania i Norwegia mają inny stosunek do siebie niż odpowiednie postacie z jego mangi).
Akurat Polska jest przedstawiony "trochę" inaczej - jako drugowojenny powstaniec pojawia się zazwyczaj w pracach polskiego fandomu. W Hetalii to raczej bardzo specyficzny, zdziecinniały ekscentryk - to natomiast, co wyprawia z nim fandom poza Polską, głównie amerykański, to już inna para kaloszy. Jeśli jesteś spragniony większej ilości informacji na ten temat (który jest szeroki i nie chcę go tutaj przedstawiać w skrócie), zapraszam na tę stronę http://hetalia.org/news.php , a konkretnie do tego artykułu http://hetalia.org/articles.php?article_id=410 (jest jednak już trochę nieaktualny - pairing Prusy/Polska jest teraz znacznie mniej popularny w polskim fandomie niż niegdyś) Nawet ciekawy jest również ten artykuł http://hetalia.org/articles.php?article_id=439

"PS: Czy stworek w lewym dolnym rogu strony jest nową hentaliową personifikacją Norwegii? :)"
Niestety nie XD - aczkolwiek istnieje sporo fanartów nawiązujących do tej piosenki ;>

Gladka

Sorry za błąd.
Jeżeli ktoś czerpie swoją wiedzę historyczną wyłącznie z kreskówki, to zdecydowanie źle to o nim świadczy.
Sporo dzieł pop-kultury przeinacza fakty mniej lub bardziej. Mistrzami takich pomyłek są oczywiście amerykanie.
Przykładowo wczoraj podczas oglądania amerykańskiego Hitman'a z 2007 roku natrafiłem na niezłego "kfiatka", otóż lokalizacja akcji jednej sceny została opisana, jako "granica Turecko-Rosyjska" i bynajmniej nie był to błąd tłumacza...
Moją wiedzę na temat polskiego bohatera czerpałem wyłącznie z jego wyglądu, nie zagłębiałem się w jego charakter. W każdym razie ukazanie Polski jako zdziecinniałego ekscentryka nie wydaje mi się najlepszym pomysłem. Prędzej widziałbym w tej roli dojrzałego konserwatystę... Hetalii (jeszcze) nie oglądałem, więc wolę już więcej nie dyskutować na temat tej postaci. Powinienem sobie najpierw sam wyrobić zdanie na temat polskiej personifikacji i przy okazji całego serialu.
Dzięki za linki do artykułów, fajnie się je czytało. Nie sądziłem, że można aż tak dogłębnie analizować szczegóły w kreskówce...

Co do Liska. Akurat jestem w trakcie tworzenia własnego, inspirowanego piosenką, fanartu. Wyślę Ci skan, jak skończę.

Roborak

Niestety tego typu fanki czerpią wiedzę z Hetalii, gdyż twierdzą chociażby, że w szkole nic nie uczyły się na temat wojny stuletniej lub samej egzystencji takiego państwa jak Prusy, co ich zdaniem już świadczy o tym, że Hetalia jest tworem edukacyjnym. "Hetalia taught me more about history than school", powiadają :/ Nie wiem, na ile to wynik kiepskiego poziomu edukacji w Stanach czy faktu, że tym dziewczynom po prostu nie chciało się uczyć historii.

Amerykanie tak ogólnie to nie przykładają wagi do świata poza ich krajem - przecież nawet nie chcą oglądać nieangielskojęzycznych filmów, bo nie są po angielsku. I potem mamy tak wiekopomne dzieła jak remake "[Rec]", który jest niemal scena w scenę kopią oryginału, zrobioną tylko dlatego, bo Amerykanom "nie chce się czytać napisów".

"Moją wiedzę na temat polskiego bohatera czerpałem wyłącznie z jego wyglądu, nie zagłębiałem się w jego charakter. W każdym razie ukazanie Polski jako zdziecinniałego ekscentryka nie wydaje mi się najlepszym pomysłem. Prędzej widziałbym w tej roli dojrzałego konserwatystę... Hetalii (jeszcze) nie oglądałem, więc wolę już więcej nie dyskutować na temat tej postaci. Powinienem sobie najpierw sam wyrobić zdanie na temat polskiej personifikacji i przy okazji całego serialu. "
Dobra.

"Dzięki za linki do artykułów, fajnie się je czytało. Nie sądziłem, że można aż tak dogłębnie analizować szczegóły w kreskówce..."
Jeśli kreskówka//komiks posiada w miarę rozbudowane uniwersum, to można ;) Co prawda to inna para kaloszy i zupełnie inny poziom, ale przypomniało mi się, jak byłam początkowo zadziwiona, że można bardzo dogłębnie analizować uniwersum stworzone przez Tolkiena. Co innego jednak świat tworzony od podstaw tylko na podstawie wyobrażeń autora i przefiltrowania przeróżnych mitów, a co innego świat oparty na realnym, tyle że z założeniem, iż każdy naród (bądź micronation) ma kogoś w rodzaju nieśmiertelnego strażnika, którego losy są powiązane z losami kraju (przynajmniej tak mi się wydaje, że właśnie takimi bytami są bohaterowie "Hetalii").

"Co do Liska. Akurat jestem w trakcie tworzenia własnego, inspirowanego piosenką, fanartu. Wyślę Ci skan, jak skończę. "
Będę czekać :)

Gladka

"Hetalia taught me more about history than school" podobne zdania widziałem wielokrotnie, z tym, że głównie w odniesieniu do gier, takich jak Call of Duty czy Assassin's Creed. W polskim internecie też można znaleźć podobne sformuowania, z tym, że dostosowane do polskich warunków. Często można spotkać komentarze w stylu "na demotach nauczysz się więcej niż w szkole", czy "dzięki wiedzy bezużytecznej nie dostałem jedynki" (bo dostałem dwójkę...). Niestety, jak wiadomo, większość z tych "faktów" została wyssana z palca. Podobnie jest z łańcuszkami typu "w tym roku po raz pierwszy od tysiąca lat 24 października wypada w czwartek". Ludzie łykają takie informacje jak gęsi kluski, bo po prostu są zbyt leniwi aby sprawdzić ich wiarygodność. Sam dostaję tego typu debilizmy od ludzi, po których spodziewałbym się chociaż odrobiny inteligencji.
Z drugiej strony dzięki Hetalii za to, że uczy amerykańskie dziewczyny o tym, że takie wydarzenie jak Wojna Stuletnia, w ogóle miało miejsce.

Jeśli chodzi o lęk przed czytaniem napisów w kinie, chyba nie odstajemy od amerykanów. Kiedyś w kinie byłem świadkiem zabawnej, aczkolwiek pogrążającej Polaków sytuacji. No więc do kasy podeszła parka polaczków w średnim wieku. Poprosili o bilety na film "W ciemności", co uzasadnili tym, że "chcą pójść na lekki film, na którym nie będą musieli czytać napisów". Byłem wielce uradowany, gdy kilka godzin później przeczytałem, że w filmie "W ciemności" bohaterowie mówią głównie w językach różnych od Polskiego i w czasie seansu wyświetlane są napisy...

Często spędzam całe tygodnie w fikcyjnych światach książek i gier. Znikanie na wiele godzin w nieistniejących uniwersach postrzegam jako pewnego rodzaju drugie życie, a na pewno kontakt ze sztuką. Jednak jak na razie tylko kilka razy odwiedziłem fanowskie fora. Podczas czytania Władcy Pierścienia całkowicie "wsiąkłem" w wykreowany tam świat, wciąż uważam go za jeden z najlepiej wykreowanych w historii fantasy, nigdy jednak nie miałem ochoty na wgłębianie się w szczegóły, czy poznawanie fanowskich opowiadań nawiązujących do świata Śródziemia.
Ilość szczegółów znajdywanych w niektórych dziełach często jest wręcz porażająca. Nie jestem jednak pewien, czy jest sens bawić się w szukanie ukrytych znaczeń, szczególnie tam, gdzie najczęściej po prostu ich nie ma. Weźmy na przykład Chrześcijan, którzy od dwóch tysięcy lat analizują jedną książkę. Jak wiadomo z powodu różnic w interpretacjach wielokrotnie dochodziło do podziałów i wojen, z których konsekwencji doskonale zdajemy sobię sprawę.

Fascynujące jest to, że świat istniejący początkowo tylko w wyobraźni autora może po pewnym czasie przerodzić się w żyjące uniwersum, mieszające w kulturze i często nawet przenikające do prawdziwego świata. Mnie fanfiction jakoś nigdy szczególnie nie fascynowało. Dużo bardziej intryguje mnie możliwość odkrycia nowego świata, niż zagłębianie się w meandry już poznanego. Uważam światy stworzone przez autorów za "dokonane" i wszelkie fanowskie historie (no chyba, że oficjalnie zaakceptowane przez autora) wydają mi się być często niepotrzebną ingerencją w spójną całość oryginału. W żadnym razie nie uważam jednak, że fan fiction jest złe. Niejednokrotnie jest wręcz przeciwnie! Weźmy na przykład serial Nuka Break, nawiązujący do gier z serii Fallout... w zasadzie nigdy nie zainteresowałbym się tą grą, gdyby nie ten właśnie fanowski serial. Czasem spory podziw budzą we mnie właśnie ci, którzy osadzają swoją twórczość w istniejących już, fikcyjnych światach, bo niejednokrotnie wykazują się przy tym ogromną kreatywnością, ich dzieła są dobre i, co jest równie ważne, nie kolidują z oryginałem.
Zwykle irytują mnie wszelkiego rodzaju ekranizacje. Jak na razie widziałem tylko kilka dobrych ich przykładów. Jestem w stanie zrozumieć róźną wizję artystyczną reżysera i twórcy oryginału, jednak najczęściej filmowcy tak zniekształcają pierwotną fabułę, że z seansu wychodzę obrażony na reżysera i przy okazji cały przemysł filmowy. Dlatego właśnie wolę oglądać ekranizacje na długo po poznaniu pierwowzoru.
Uwielbiam za to przeglądać fanarty inspirowane książkami. Literatura daje czytelnikowi sporą wolność tworzenia własnych wyobrażeń. Jeżeli dasz dwóm artystom jedną książkę i po lekturze zaproponujesz im narysowanie danej sceny, najprawdopodobniej otrzymasz dwa całkowicie różne dzieła. Każdy zapamiętuje inne szczegóły, wynosi z lektury inne spostrzeżenia. I to jest właśnie najbardziej fascynujący rodzaj aktywności fanów.

Ale się rozpisałem...

PS: Pisanie przez filmweb jest dość upierdliwe, masz może skype'a, albo facebook'a?

Roborak

Nie szkodzi, że się rozpisałeś, przyjemnie się czyta Twoje wypowiedzi :)

Przypomniałeś mi, jak parę lat temu na demotywatory.pl zaczęła działać grupa wykonująca demoty stojące w sprzeczności z podstawową wiedzą - wszystko po to, żeby ośmieszyć/wprowadzić w błąd osoby, które nie znają najprostszych rzeczy bądź nawet nie chce im się sprawdzać informacji nawet w Wikipedii. Pamiętam też, jak kiedyś ktoś zrobił demotywator o Ridge'u z "Mody na sukces" z tekstem "Edyp to przy nim nic"(lub coś w tm rodzaju) - od razu pojawiła się osoba, która nie wiedziała, kim jest Edyp i zaczęła bronić tego, że można skończyć szkołę średnią i nie wiedzieć, kim jest Edyp. Niby jest to prawda, ale o takiej osobie nie świadczy to najlepiej - a już próba obrony takiego stwierdzenia za wszelką cenę na forum publicznym już kompletnie ją dyskredytuje. Chociaż co ja mówię, sama większość życia spędziłam w niewiedzy na temat tego, czym jest pewna potrawa, znana mi tylko z nazwy...

."Z drugiej strony dzięki Hetalii za to, że uczy amerykańskie dziewczyny o tym, że takie wydarzenie jak Wojna Stuletnia, w ogóle miało miejsce."
W sumie to i dobrze - gorzej, jak potem patrzą na wydarzenia historyczne tylko przez pryzmat komediowy...

Swoją drogą to ciekawi mnie, skąd bohaterom sceny, której byłeś świadkiem, przyszło do głowy, że "W ciemności" to "lekki film"
Ja z kolei pamiętam, jak kiedyś jakaś para wybrała się do kina w moim mieście na "Paranoid Park", ale zrezygnowała z zakupu biletów, gdy dowiedziała się, że ten film nie jest puszczany z lektorem...

Zgodzę się z tobą, że przebywanie w tego typu fikcyjnych światach jest jakby drugim życiem - już nie pamiętam, kto powiedział, że "idzie o zrozumienie, że człowiek nieczytający przeżyje życie tylko raz, zaś czytający - wielokrotnie". Podobnie ma się moim zdaniem sprawa z porządnie wykreowanymi filmami, serialami i grami.

Gdy chodzę do kościoła i słucham kazań, to czasem mnie zadziwia, jakie nowe warstwy w biblijnych czytaniach potrafią odkrywać księża - nawet w tych miejscach, gdzie teoretycznie rzecz biorąc nie powinno być metafory (vide fragment przypowieści o miłosiernym Samarytaninie, gdy jest wspominane, że podróżnik schodził z Jerozolimy do Jerycha). Nie ukrywam, że na dłuższą metę mnie to nuży, zwłaszcza że w liceum przeczytałam całą Biblię, na Mszy ciągle analizuje się te same fragmenty, a na pytania nurtujące moją głowę nie znajduję odpowiedzi.

Przyznam się, że w fanfikach nie gustuję ostatnimi czasy - zdecydowanie preferuję fanarty, fanvidy i doujiny. Co zaś do prac fanowskich na temat Hetalii - tutaj akurat zasada zgodności z kanonem nie jest tak respektowana, jak w innych fandomach. Fani (w tym ja) często za tzw. kanon uważają mix tego, co napisał/narysował Himaruya z historią, a jeśli dodamy do tego fakt, że dane wydarzenie historyczne może być widziane z wielu różnych perspektyw, daje to jeszcze większe pole do popisu oraz możliwość (quasi-)artystycznego wyrażenia się.

Ps. Owszem, mam i Skype'a, i Facebooka. Jeśli chcesz, mogę ci przesłać odpowiednie informacje przez prywatną wiadomość.


Gladka

Sorry, że odpisuję dopiero teraz, ale byłem na wycieczce i nie miałem dostępu do internetu.

Poziom treści wrzucanej na demotywatory już od kilku lat jest katasrofalnie zła. Początkowo demoty były dosyć ciekawe, odkrywcze i zabawane. Pamiętam, że wchodziłem na tą stronę codziennie i przebywałem tam godzinami. Miałem nawet kilka demotów na głównej. Niestety po pewnym czasie zabawane treści ustąpiły miejsca żenującym obrazkom z żenującymi podpisami, najczęściej zresztą ukradzionych konkurencji. Mam wrażenie, że jedyną wciąż dobrą polską stroną satyryczną jest joemonster, chociaż i on powoli chyli się ku upadkowi.

Z tego co pamiętam, o Edypie uczyłem się już podstawówce, powtarzałem go także w gimnazjum i liceum. Zresztą, nawet gdybym się nie uczył o nim w szkole, jest to przecież postać obecna w popkulturze, jest na przykład kompleks Edypa. Jeżli ktoś na prawdę nigdy nie słyszał o Edypie, to albo jest totalnym ignorantem, albo po prostu jeszcze się o nim nie uczył. Biorąc pod uwagę przeciętnego usera demotów, raczej skłaniałbym się ku drugiej opcji.

Siłą rzeczy, to stereotypy budują nasze wyobrażenia o świecie, wbrew pozorom czasem są całkiem przydatne. To ignorancja jest szkodliwa. Sam miałem dosyć negatywne podejście do Arabów, jednak gdy odwiedziłem Tunezję, moje podejście do tej kultury całkowicie się zmieniło. Moja początkowa niepewność wynikała właśnie ze stereotypów, a nie z ignorancji. Znam jednak sporo ludzi, mających tak negatywne podejście do tego ludu, że nawet gdyby mieli okazję poznać Arabską kulturę i tak nadal żyliby stereotypami. Mam znajomą Amerykankę, która napisała mi kiedyś, że boi się Muzułmanów i gdyby jakiś zamieszkał przy jej ulicy, najprawdopodobniej by się z tamtąd wyprowadziła. Ta sama kobieta stanowczo odradzała mi wycieczkę do Tunezji, całkowicie poważnie stwierdzając, że nie wróciłbym stamtąd żywy.

Sam nie wiem skąd kretyni z kina czerpali swoją wiedzę na temat "W ciemności". Mogę się domyślać, że po prostu polski film kojarzy im się tylko z lekkimi komediami.

Cytat ten orygianlnie brzmiał "A reader lives a thousand lives before he dies. The man who never reads lives only one." i został wymyślony przez George'a R.R. Martin. Jest to jeden z moich ulubionych cytatów.

Wielokrotnie już zaczynałem czytać Biblię, jednak nigdy nie doczytałem dalej niż kilkanaście stron. Książka ta jest napisana takim bełkotem, że czytanie jej jest istną katorgą. Oczywiście zdaję sobię sprawę, że Pismo Święte pełne jest interesujących prawd życiowych, jednak uważam, że najlepiej samemu dojść do niektórych prawd. Jestem niewierzący i w kościele byłem ostatnio ponad rok temu. Pamiętam, że ksiądz prawił wówczas kazanie o in vitro. Duchowny wyrażał się na ten temat bardzo jednostronnie, wynajdując tylko wady tej metody.
Od jakiegoś czasu zastanwiam się nad lekturą polskiego tłumaczenia Koranu, tak z czystej ciekawości. Chcę się przekonać kto ma rację, ludzie uważający Koran za świętość, czy ci zaliczający tę książkę jako poradnik terrorysty. W każdym razie fascynujące jak jedna książka może przez setki, tysiące lat wpływać na społeczeństwo.

Pomysł Himaruya wydaje się być świetny, jednak jeszcze nie zagłebiałem się w Hetaliowe fanfiction. Uważam jednak, że najlepiej jest tworzyć własne uniwersa. Sam wielokrotnie zaczynałem pisać opowiadania, jednak nigdy nie udało mi się żadnego skończyć. Mam taki sznyt, że bardzo często zmieniam koncepcje, decyduję się na edycje tego co napisałem i kończy się to tak, że nad jednym opowiadaniem siedzę kilka godzin, po czym zostawiam je na kilka miesięcy, by po kilku miesiącach jeszcze raz wrócić do niego na moment i zostawić na wieki... Nieco lepiej mam z obrazkami, je przynajmniej często udaje mi się dokończyć.