Przynajmniej według mnie, przede wszystkim żywsza akcja i bardziej wyraziste postacie.
Zarówno Kelsey Grammer jak i jego serialowa żona Connie Nielsen biją na głowę (chociaż to za mało powiedziane) małżeństwo Underwoodów z House of Cards, trochę inny poziom aktorstwa. Szkoda, że nie będzie 3 sezonu Boss'a. Komentujcie
Wczoraj skończyłam pierwszy sezon Bossa, wcześniej oglądałam House of Cards. Moim zdaniem poziom obydwu seriali jest zbliżony, aktorsko też nie widzę jakieś wielkiej różnicy. Natomiast Boss jest o wiele bardziej mroczny, momentami wręcz przerażający (np. akcja z córką). Także choroba Kane`a dodaje całej akcji nieco innego (ostatecznego) wymiaru. Dla mnie jako kobiety szczególnie ciekawe są postacie małżonek obu panów i tu trzeba przyznać pani Kane bije Claire Underwood na głowę (mam na myśli postać nie grę aktorską). W Claire widzę jeszcze resztki sumienia i uczuć wyższych podczas gdy Meredith Kane to po prostu potwór w ludzkim ciele. A swoją drogą ciekawe są te małżeństwa polityków. Obie laski starają się znaleźć sobie miejsce w męskim świecie, żadna jednak nie odważyła się na samodzielną karierę polityczną. Niby wspierają mężów (te fałszywe uśmiechy obu pań to mistrzostwo świata) ale na boku "kręcą własne lody" i nie wahają się przed zdradą jeżeli może się ona przysłużyć ich własnym interesom. Nie wiem jak dalej rozwinie się akcja w Bossie (przede mną drugi sezon), ale mam nadzieje, że utrzyma dotychczasowy, wysoki poziom. Z tego samego powodu czekam na dalszy ciąg HoC.
Boss jest lepszy nie ze wzgledu na aktorstwo, ale ze wzgledu na duzo lepszy scenariusz. Postacie sa duzo bardziej wiarygodne, psychologicznie bardziej dopracowane, dialogi stoja na wyzszym poziomie. W House of Cards niekiedy pachnialo pretensjonalnoscia, niektore watki byly naciagane i jakby plytkie. Boss takich wad absolutnie nie ma.
Wczoraj skończyłam drugi sezon Bossa i zgodzę się, jest lepszy niż HoC. Ale szczerze mówiąc, nie wiem, czy zdzierżyłabym trzeci. Chodzi mi o to, że w tym filmie po prostu nie ma nadziei. Ok. można powiedzieć, że na tym polega min. jego realizm, ale Kane wydaje się być wcieleniem zła absolutnego. Po każdym odcinku byłam kompletnie "wyprana", podczas gdy HoC stanowił raczej zabawę w stylu, "co też Frank nowego wymyśli". Po prostu nie ta siła rażenia ;) choć skala większa.
Trzeci sezon Bossa powinien zawiazac wszystkie watki i stanowic zwienczenie calej historii burmistrza, konczacej sie jego smiercia. Dla mnie skasowanie tak znakomitego serialu to prawie skandal. Rozumiem, ze byl zbyt inteligentny, dlatego mial niska ogladalnosc, ale mimo wszystko tworcy i producenci powinni miec jakies ambicje. The Wire, gdy byl emitowany na biezaco, tez byl niedoceniany. Po latach niektorzy mowia o nim, ze to najlepszy serial telewizyjny w historii (o tej tematyce).
W sumie nie rozumiem dlaczego go skasowali, tzn. ok. niska oglądalność, ale takie filmy z definicji nie są przeznaczone dla szerokiej publiczności. Chodzi mi o to, że ryzyko niższej oglądalności jest wpisane w każde ambitniejsze przedsięwzięcie. Poza tym to nie serial historyczny czy fantasy, nie ma kosztownej scenografii ani mega gwiazd. Nie wierzę żeby nie było ich stać na kilka dodatkowych odcinków.
Co do The Wire myślę, że część problemu leży w tym ,że ten serial jak żaden inny zyskuje kiedy obejrzy się wszystkie 5 sezonów. Dopiero wtedy można w pełni wyłapać, o co chodziło twórcom. To miał być wielki fresk amerykańskiego miasta podczas gdy duża część widzów (także na filmwebie) odebrała go jako serial policyjny. Kompletna bzdura, policja była tylko jednym z elementów skomplikowanej układanki. Niestety, nie każdemu chce się wczytywać w takie "subtelności". Polski tytuł "Prawo ulicy" też się serialowi nie przysłużył, sugerował, że będziemy mieć do czynienia z policyjno-gangsterską nawalanką, a to znowu była tylko część problemu. Tym niemniej, o ile The Wire układa się w jakąś zamkniętą całość, to Boss rzeczywiście pozostawia totalny niedosyt.