PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=620036}

House of Cards

2013 - 2018
8,3 181 tys. ocen
8,3 10 1 180816
8,2 53 krytyków
House of Cards
powrót do forum serialu House of Cards

... czegoś mi brakuje. Myślę że gdyby nie Spacey to pies z kulawą noga serialem by się nie zainteresował.

Plusy: już powiedziałem - Spacey moim ulubionym aktorem jest. Ciągnie całą akcję lak lokomotywa. Brawa dla twórców za dobór aktorów. Żona Francis idealnie wkomponowała się w zimną i wyrachowaną bizneswoman, Zoe jako młoda gniewna jest młoda i gniewna :-)

Dwa: akcja. Przyznam, iż zapewne połowy typowo amerykańskich zagrań nie łapię, nie odróżniam Sekretarza od Kongresmena :-) Ale to co wychwycę jest rewelacyjne. Zasadniczo akcji jako takiej nie ma, przynajmniej w hollywoodzkim wydaniu, w 7-miu odcinkach pada raptem jeden strzał. Ale wszystkie dialogi, te negocjacje, te intrygi, to planowanie i realizacja planów z chirurgiczną precyzją... aż się zimno robi...

Trzy: najgorsze jest to, że człowiek jest świadomy, że to tak naprawdę działa. Że ktoś mający władzę jest zdolny do wszystkiego w imię osiągnięcia celu. Że życie i kariera to tylko pionek przetargowy - nikomu nie drgnie nawet oko by poświęcić los zasłużonego ochroniarza dla potrzeby wybicia szyby. Że nie jest ważny los 12.000 ludzi, byleby mieć swojego polityka w rządzie. Nie jest ważne że pracujesz dla firmy 40 lat, wystarczy że komuś się nie spodobasz i tracisz wszystko. Straszno.

Cztery: w przeciwieństwie do polskich filmów - dialogi dobre... Bardzo dobre dialogi są :-) Kurcze, aż miło posłuchać gdy odpowiednio sformułowane zdanie z odpowiednią intonacją rozwiązuje w 5 sekund problem, z którym nie radzi sobie sztab innych ludzi. Gdzie sprawa ciągnąca się tygodniami odpowiednio ubrana w słowa rozwiązuje się podczas jednej rozmowy. Gdy trudne i mocno emocjonalne sprawy można - po odłożeniu emocji na bok - załatwić w dwóch zdaniach, ba: w dwóch wyrazach. Fajnie byłoby tak umieć :-)

A teraz minusy:
Raz. Amerykanie Ameryki nie odkrywają :-) Nic nowego nie pokazują. Serial można skrócić do jednego dialogu: "- jesteś kłamcą! - nie, jestem politykiem". To oczywista oczywistość, że gdy sprawa jest wielkiej wagi (dla kogoś czy czegoś) wtedy nie ma sentymentów. Trup polityczny ściele się gęsto i nie jest ważne czy polegnie ktoś dobry czy nie. Jak trzeba kozła ofiarnego to może trafić na każdego. A im bardziej jest się cynicznym i wyprutym z emocji tym lepiej. I tak naprawdę to co widzimy na co dzień w TV to tylko wierzchołek góry lodowej przemielony przez media pod dyktando trzymających za sznurki. Fajne, fajne, ale my to wiemy.

Dwa: niektóre akcje grubymi nićmi szyte. Ja wiem, że długo powtarzane kłamstwo staje się w końcu prawdą, niemniej trudno jest mi uwierzyć gdy jeden polityk z jedną dziennikarką trzęsie całymi mediami. Poza tym zbyt dużo mięczaków jest w polityce. No nie uwierzę, ze facet który zjadł zęby w Kongresie USA daje się podejść jedną rozmową jak dziecko i dziwi się temu strasznie. Potem wieloletni współpracownik zostaje wkręcony w intrygę - i nikt mu nie wierzy, gdy mówi prawdę. Mocno dziecinne.

Trzy: wywodzący się z myśli wyżej. No nie chce mi się wierzyć, że jakaś szara eminencja organizuje akcję na szeroką skalę z dziesiątkami zaangażowanych osób i nikt z oponentów nawet się nie domyśla. Tak jakby stare wygi na szczytach władzy kupowały każdą bajkę jaką zobaczą w TV i straciły instynkt.

Trudno mówić o serialu rzucającym na kolana. Ot, kolejna fajna historyjka ładnie podana i opowiedziana ale świata raczej nie zwojuje.

zmechu

bardzo ładnie - chcialo Ci się napisać to co (mam nadzieję) większość stwierdz po obejrzeniu tego serialu. Spacey b. dobry aktor wiec ciagnie ten wozek. Niestety wiele motywow grubymi nicmi szyte..... choc jak sie z drugiej strony popatrzy na politykow koorwiarskiego PSL to mnie nic nie zdziwi. Tepe choooje potrafia dorwac sie do koryta i przyssac sie jak pijawka

da_markos

Oj mocno się serial rozkręca... Trochę szkoda że nie zakończyło się na 13tu odcinkach bo wyszedłby niezły miniserial. Dopiero po zakończeniu ostatniego odcinka i porządnym hangoverze uświadomiłem sobie że na jednym sezonie się nie skończy. I na upartego mogą akcję ciągnąć na najbliższych 150 odcinków.

Im dalej tym lepiej, ostatnie ok. 5 rozdziałów po prostu rewelacyjnych. Jak na wojnie, gdzie walka trwa w najlepsze, kule świszczą nad głową, huk armat i jęki zabitych - tyle ze tutaj wszystko odbywa się w ciszy, pod krawatami i chłodnych rozmowach. Tak chłodnych, ze chyba jedynym jawnym aktem agresji jest ułamanie kranu ;-)

I boli coraz bardziej wciskanie kitu. Sprawa Russo - no nie wiem jakim bezmózgiem trzeba być by tak pokpić sprawę. Jasne, absolutnie nie było świadków zajścia na posterunku, absolutnie nikt nie pomyślał nawet o sprawdzeniu kamer z monitoringu i nikt nie zastanowił się jakim że to cudem facet wjechał do garażu, zgasił samochód, zamknął garaż a potem wsiadł do samochodu od strony pasażera (!) i odpalił silnik. Do tego wielgachna konspiracja Frank-Zoe: po tylu przeciekach jakoś nikomu nie przyszło do głowy sprawdzić (chociażby monitoring położenia komórki) gdzie Frank bywa wieczorami. Sam Frank czuje się jak ryba w wodzie i za punkt honoru stawia sobie kontrolowanie całej sytuacji od początku do końca - a tyle razy wystarczyło jedno słowo lub jeden telefon i cały plan idzie w pisdooo. Bo w dalszym ciągu nie kupuję historii, że żaden wytrawnych z polityków nie widział intrygi, którą rozgryzło troje dziennikarzy na podstawie dość szczątkowych informacji.

A cynizm Underwooda - uuuu, klękajcie narody, Spacey miażdży. Takiego polityka nie chciałbym mieć ani za wroga, ani tym bardziej przyjaciela :-)