Zakończenie było dla mnie dziwne. Sądziłem, że Damian na końcu zginie, lub jakoś odpowie za swoje zbrodnie, a tu nic. Gość na oddziale w szpitalu zabija dwóch policjantów, potem kolejnych dwóch, którzy przyszli go zgarnąć i ucieka. Typ zabił czterech policjantów, a reszta, która brała udział w akcji widziała jego twarz, więc łatwo mogli sporządzić jego portret pamięciowy. Tutaj już policja powinna organizować akcję odwetową na szeroką skalę, wziąć się za Damiana i całą jego rodzinę. Tymczasem co oni robią? Nic. Pochowali swoich kumpli, po czym wrócili do porządku dziennego. Potem Damian porywa kolejnego policjanta i go torturuje, a jego ludzie zabijają Mareckiego. I dalej policja się za niego nie bierze. Miesiąc później gość jeździ sobie normalnie samochodem, nikomu nie przeszkadza, że powystrzelał czterech policjantów jak kaczki, oraz porwał i torturował piątego. Sylwek stracił przez niego córkę i był torturowany. I żadnej rządzy zemsty. Na końcu patrzy na niego jak sobie przejeżdża samochodem, jakby nic się nie stało. Mógł mu jeszcze pomachać.