Bardzo staram się nie oceniać głównej bohaterki, która jednak jest nastolatką z mojej - o wiele dojrzalszej - perspektywy. Żeby się na nią nie złościć, musiałam sobie wielokrotnie przypominać, że jest małolatą i może i ja byłam tak głupiutka?
Do głębi uważam jednak, ze im
dalej w serial, tym trudniej ją znieść. Od pierwszej sceny właściwie delikatnie zszokowalam się tym, jak odzywa się
do rodziców i to jest chyba właśnie kwintesencja całego serialu dla mnie, która ostatecznie znalazła odzwierciedlenie w pokazaniu bi.ustu, żeby zdeptać kulturę romską i uwolnić się.
O co mi chodzi? Ze główna bohaterka jest takim rycerzem wolności, rycerzem poprawności, bardzo wyszczekana i oceniająca, szybko znajduje wady w innych i mówi o tym głośno, ale nigdy nie tam, gdzie trzeba (co zresztą zarzuca jej Tagar). Winowajcami za całą tę sytuację są rodzice, którzy doprowadzili do katastrofalnych skutków w życiu własnych dzieci, jednak Gita niejednokrotnie poniża matkę wśród innych kobiet romskich, wypomina jej bycie hipokrytką itp., natomiast temu, który ponosi w całości winę za jej przykrości, nie mówi właściwie nic. Bo dlaczego nie zaadresowała do całej rodziny jakichś zarzutów względem ojca, nie próbowała w sposób dojrzały przeprowadzić jakiejś interwencji dla siebie, spróbować przeciągnąć te ciotki itp. na swoją stronę czy cokolwiek..? Ani razu również nie powiedziała głośno o jego poczynaniach, nie wspomniała o kolejnym podejściu do hazardu, a jakieś tam „nien.awidzę Cię” na uszko jemu chyba nie do końca spełniło rolę głośnego sprzeciwu…i tak ten ojciec kontynuował te swoje toksyczne zachowania i głównie właśnie Gita ponosiła ich konsekwencje (ale był chociaż w pełni świadomy, ze córka go nien.awidzi momentami, co tylko popychało go dalej w uzależnienie i głupie wybory XD).
Nie mogłam tez jakoś tak znieść jej zachowania wobec tych ciotek - nie potrafiła znaleźć w sobie należytej łagodności, chciała tylko pokazać swoje i zszokować, czym tak naprawdę je raniła, a one, zniewolone od pokoleń na swój sposób, nie chciały dla niej źle. One na przykład niejednokrotnie okazały jej ogromną łagodność, akceptację, miłość (pięknie akceptując z czasem niezrozumiałe dla nich wybory jak wegetarianizm itp.) i dodały jej siły, co ona przyjmowała - wtedy nie była silną, niezależną dziewczyną. Ale jak miała lepszy dzień to „f.uck off”.
Kolejną ofiarą jej żerującego na innych zachowania był nie kto inny, jak Janko! Czy chociaż raz przeprowadziła z nim
szczerą, otwartą rozmowę? Czy chociaż raz potraktowała go poważnie? On sam powinien jawić się w jej oczach jako wieloletnia ofiara indoktrynacji romskiej, gdzie wierzył do głębi, ze doczeka się wybranej idealnie dla niego żony, ze jej posłuszeństwo posłuży jego szczęściu i ze wszystko będzie super. Taka zachodnia, charyzmatyczna dziewczyna z pewnością mogła jakoś z nim porozmawiać. Zamiast tego olewawczo prychała, przewracała
oczami, najlepiej jakby się zgubił gdzieś po drodze i zostawił ją z jej jakże super polskimi i brytyjskimi przyjaciółmi. A on nie oburzył się, ze nazwała się Brazylijką i wprost upraszał innych o zrozumienie, a jej polscy znajomi urządzili jej małe piekiełko. Czyli Janko od początku do końca był bardziej za nią niż ktokolwiek i szkoda, ze chociaż raz nie pomyślała o tym, ze ona kilka miesięcy (czy ile tam trwa akcja serialu) tak mocno czuła presję romskich zwyczajów, a co dopiero on po tylu latach…?
Polscy znajomi to wgl jak w jakimś krzywym zwierciadle dla mnie, bo już odpadłam przy tej amerykańskiej domówce ze światłami, dziesiątkami ludzi na mieszkaniu na blokowisku. Ale mniejsza z tym, co mnie bardzo zastanawiało to powód, dla którego Gita była przez nich tak ceniona? Czy była wspierająca wobec nich? Czy wzbogaciła ich życie jakoś oprócz bycia nowością? Raz „f.uck off” do telefonu, raz „Chcę coś zrobić. Pomożecie?” a oni „Jasne, możesz na nas liczyć!”. Raz wyprasza ich ze szpitala, zaraz są jej super przyjaciółmi.. Jakby.. trochę to tak wyszło, ze jak już targnęła się na swoje życie to zaowocowało to super przyjaźnią (z ich strony, bo ona się zbytnio nie odwdzięczala) i byciem na każde jej zawołanie. Czyli jaki jest morał, warto robić takie rzeczy dla atencji? Bo one zaowocują?
Pokazanie nas jako ras.istow średnio się ogląda, ale ja rozumiem, ze faktycznie w wielu miejscach tak to wyglada - trudne i przykre. Winę ponoszą za to i Polacy i Romowie.
I ostatnia rzecz to Tagar, taki biedny i zagubiony, ale nie macie tez wrażenia ze jakby pominięty trochę przez główną bohaterkę? Nie zapytała go o akcję z psem ani dlaczego się ukrywa, nie była jakby ciekawa tej jego „dzielnicy” i pochodzenia w sumie, nie pytała go o jego życie. On był bardzo zle potraktowany przez jej warstwę „bogatych Romów”, ale nie wiem czy ona sama odróżniła się od nich finalnie, czy starała się go do głębi zrozumieć. I dawał jej znaki, ze ich zbliżenie będzie złym pomysłem, co sama potem zauważyła, jak i to, że on nigdy jej nic nie obiecywał w sumie.
Ostatecznie serial ma mnóstwo zalet. Przepiękna realizacja, przepiękne stylizacje aktorów i wnętrz… Nowoczesny angielski na poziomie! Hipnotyzująca aktorka. Poruszony również przepięknie temat Romow, podziałów wśród nich, roli rodziny…zajrzenie troszkę do ich kultury, którą w opresywnym w ich odczuciu systemie, jest tak przez nich ceniona… Tym bardziej było mi jakoś niesmacznie jak na końcu zobaczyłam ten teledysk Gity. Uwolniła się, ale w imię czego? Mogła uzyskać tę infamię wstając i mówiąc głośno przy nich wszystkich, ze straciła dziewictwo, nie musiała tak poniżyć ich w ich własnej społeczności oraz przed Polakami, którzy gdzieś tam byli targetem tego rapu tez. I poniżyla również Jamillę koszmarnie i uczyniła tę historię publiczną.
PS ilość i dopasowanie wstawek muzycznych to jakiś koszmar. Jakby się było na domówce i zaczęłaby się jakaś ciekawa rozmowa, ale jakiś debil puszczał non stop swoją playliste na głośniku.
Nie wiem czy to nie jest nieco nad wyraz ocena bohaterki, tylko zastanawiam się jaki przekaz to może mieć do młodszych pokoleń - co warto robić, co skutkuje.
Ostatecznie to jest wyraz sztuki i nie musi mieć wcale wielkiego przekazu, ale głupim byłoby również stwierdzenie, ze nie odnajdzie swojego odbicia w zachowaniach nastolatków zafascynowanych historią.
Niby dlaczego? To rodzina chciała ją sprzedać za cenę długów hazardowych tatusia i za przyzwoleniem mamusi , która pragnęła żyć już tylko w tym ociekacym
Bardzo się starałaś, ale jednak nie wyszło. I tu już nie chodzi o konflikt - spojrzenie dorosłego na zachowania nastolatki, ale człowiek x i jego niezdolność do wcielenia się w y, brak zrozumienia motoryki działań, projekcja identyfikacja w zaniku. Mnie Gita nie mogła irytować, bo nigdy nie byłam w skórze kogoś urodzonego w tak sztywnych ramach, z vibem na "pohybel". Już pomijam, że to postać fikcyjna, dlatego mogą zgrzytać pewne niuanse, to pomimo to, wydaje mi się, że protagonistka była wiarygodna i nieźle nakreślona. Patrząc na kulturę romską chylę czoła każdej buntowniczce. Bo nie sztuką jest się postawić, kiedy nie grozi ci ostracyzm. I niestety choć jej zachowanie w stosunku do rodziców nie było godne naśladowania, to tak często buntujące się nastolatki robią. Tak mówią, tak reagują - emocje, hormony i tu też przekorny charakter Gity. Większość z tego co zarzuciłaś produkcji niestety musiało się wydarzyć, żeby wymowa serialu była klarowna. Bez tego kulałaby dynamika, eskalacja kontestacji. W życiu zresztą też tak jest, że nie zawsze postępujemy logicznie, nie zawsze robimy co trzeba, a czasami robimy na opak i wszyscy dookoła zachodzą w głowę "ale czemu". Bo jak tu pokazać, że bycie sobą nie zawsze idzie w parze z byciem w zgodzie z rodziną/otoczeniem, czy społeczeństwem? Niemy bunt? Niespodzianka na sam koniec bez sygnałów rozwojowych w trakcie odcinków? Bohaterki nie trzeba lubić, ale fajnie mieć szerokie horyzonty i szanować, że nie każdy musi zachowywać się tak jak my, żyć tak jak my. Domyślam się, że nosisz w sobie ogromne pokłady szacunku do rodziców/rodziny i miałaś przez to pokiereszowany odbiór. Ja miałam w życiu nastoletnim - tak jak Gita, hardy bunt, ale z perspektywy czasu uważam, że i tak łagodnie projektowałam patologie z domu rodzinnego na otoczenie. Podobało mi się, ze serial nie był czarno-biały. Zgadzam się, że bohaterowie z tła trochę przerysowani, ale metraż 8 odcinków nie pozwolił na wiarygodniejsze rozrysowanie ich więzi z Gitą, tej zażyłości i lojalności z kosmosu. Nie sądzę, żeby morał z nieudanej próby samobójczej płynął taki, o jakim piszesz. Ludzie od zawsze targali się na swoje życie i to się nie zmieni, a następstwa są różne. Janko w oczach przekornej Gity był elementem uciśnienia, nie dziwię się, że nie była zbyt empatyczna w stosunku do niego, choć on niczemu winny. A jej wybranek, tak - myślę, że tu też fajnie by było pogłębić narrację, ale chyba trochę chodziło o tę oniryczną atmosferę niedopowiedzeń pomiędzy tą dwójką. A co do domówek, przeżyłam takie w liceum, tak wiem, że zalatuje Ameryczką, ale miałam kolegę, którego rodzice pracowali za granicą i takie imprezy miały miejsce. Także, skoro mogło zdarzyć się kiedyś, to tym bardziej może dzisiaj. To, ze czegoś nie doświadczaliśmy nie oznacza, że to wymysły scenarzystów ;) Ja zinterpretowałam cycki inaczej, niż Ty, rzeczywiście było to już serii 'z buta wjeżdżam', ale chyba koniecznie. Nie chodziło bynajmniej o upokorzenie rodziny, czy deptanie korzeni. Dla mnie wymowa jest następująca: bycie sobą, stawianie na swoim i podążanie za marzeniami nie zawsze jest łatwe. W zasadzie truizm. Za tym często idą koszty. Bolesne koszty. Gita kochała swoje korzenie i jednocześnie ich nienawidziła, potrafiła się ich nawet wstydzić (no ludzie często się czegoś wstydzą, nawet dorośli). Ambiwalencja - chyba każdy kiedyś doświadczył. Czy byłabyś w stanie zaryzykować utratą rodziny dla samospełniania? Być może nie musiałaś i nie musisz. Większość ludzi, w tym ja, raczej robi co chce, kiedy chce, spotyka się z mniejszą lub większą presją, ale to nic w porównaniu do tego, co mają kobiety z innych kultur. Podejmujemy decyzje, czasami radykalne, nie wiemy jakie żniwa zbierzemy. To pokazał serial, to pokazuje życie. Mogło się skończyć gorzej ;) W zasadzie mamy tu happy end po maratonie krzywd, okraszony łzami, ale niekoniecznie tymi, które powinny nas niepokoić.
Przeczytawszy Twoją odpowiedź upewniłam się jednak, że to właśnie konflikt spojrzenia dorosłego na zachowania nastolatki przeszkadza mi w odbiorze głównej bohaterki. Z natury jestem osobą charakteryzującą się ogromną empatią i powiedziałabym nawet, że umiejętność wczucia się w cudzą sytuację i głęboka wyrozumiałość są u mnie bardzo rozwinięte. Rozumiem Gitę i wszystkie argumenty, które podałaś jak najbardziej przyszły mi do głowy, jednak bardzo lubię analizować zachowania bohaterów i uwielbiam przeglądać tematy na filmwebie po seansach, szukając wątków, które ze mną rezonują lub takich, które wcale mi nie pasują, ale pomagają spojrzeć na sytuację inaczej - z tego właśnie powodu sama chętnie komentuję to, co oglądam, jeśli ma dla mnie spore znaczenie, a ludność romska gości głęboko w moim sercu. To, w połączeniu z szacunkiem do rodziny i jej uprzywilejowania sprawia, że tak jak wspomniałam, ja tę bohaterkę rozumiem, ale kurczę... choćbym nie wiem jak się starała, cały czas ją oceniam, a z tego jestem mało dumna. W życiu nastoletnim również przeszłam przez intensywny okres buntu wobec - nikogo innego, jak właśnie najbliższych :) - a zatem temat też bliski memu sercu, ale kiepski w wykonaniu bohaterki. Masz rację mówiąc, że bunt kobiet w innych kulturach z pewnością różni się od naszego. Twoja odpowiedź bardzo mi się podoba i miło mi, że ktoś tak rzetelnie zredagował własny komentarz, jednak nadal podpisuję się pod tym, co napisałam. Bunt - tak, ale chciałabym ten bunt zobaczyć lepiej zrealizowany, mocniejszy, o głębszym znaczeniu (i może lepszych skutkach). Pokazanie biustu - jestem na nie, nie zachęcałabym młodego pokolenia do tego, każdy ma tego prawo i może robić to w takim celu, jak mu się żywnie podoba, nadal jednak uważam, że nie był to najlepszy sposób na pokazanie wartości swoich odczuć i nadepnięcie na odcisk swojej (romskiej czy właściwie jakiejkolwiek) rodziny. Było to dla mnie jak ketchup na wykwintnym daniu. To, co napisałaś o Janko i Tagarze - zgadzam się. Jak najbardziej udało się uzyskać tę właśnie oniryczną atmosferę między nią i Tagarem, podobało mi się jednak to, że ta refleksja, o której napisałam, w głównej mierze wyszła od Gity. To dlatego tak mi szkoda, że upubliczniła ten temat, umieszczając niczemu winną narzuconą wybrankę Tagara na celowniku. Relacja Gity z przyjaciółmi nadal jest dla mnie płytka i niezrozumiała, intencja twórców jest jasna, natomiast sam serial nie wniósł takiego ładunku emocjonalnego w obie strony, aby ich zachowanie było sensowne. Czy 8 odcinków to mało? Zdarzyło mi się obejrzeć film lub miniserial, który szybko, acz skutecznie naszkicował głębokie relacje. Tym oto sposobem zataczam koło i wracam do początku, odpowiadając na Twoje pytanie z końca :). Czy byłabym w stanie zaryzykować utratą rodziny w imię samospełnienia? Tak. I właściwie miało to miejsce w moim życiu. Nigdy jednak nie uczyniłabym tego w taki sposób jak Gita, ani będąc młoda, ani teraz. Stąd chyba jednak moja ocena głównej bohaterki wynika jednak z tego, że jej zachowania mają być nieprzemyślane, impulsywne i szokujące bo jest młodziutka, a ja oczekiwałam od niej rozwagi, analizy sytuacji i sprawnych reakcji. Czy wychowała się w takich sztywnych ramach, jak mówisz? Hmm, te sceny w Anglii i europejskie wychowanie zamiast romskich obyczajów raczej były bardzo wolnościowym środowiskiem, po którym przyszło zderzenie z rzeczywistością. Niemniej jednak, trudno było mi jej zachowania znieść, co nie oznacza oczywiście, że nie podobała mi się produkcja.
Zgadzam się, że 8 odcinków może starczyć na wiarygodne ukazanie dynamiki między bohaterami, ale to zależy na co stawiają twórcy, gdzie rozkłada się akcent. Tu wydaje mi się, że prym z założenia miała wieść kultura romska i trzeba by było ukraść im trochę tego czasu antenowego, uszczuplić odcinki z chociażby występów, a szkoda by było. Ale może nie byłoby takiej straty, gdyby Gita trochę mniej muzykowała, choć to był trzon jej charakteru. Sama nie wiem. Twórcy średnio doświadczeni. Zgadzam się z Tobą, mogło być lepiej. I zgadzam się co do samych odczuć, że jej końcowa antylaurka była słaba, można byłoby to rozegrać z klasą, ale nadal: to nastolatka, o mocnym charakterze, a to serial, musiało być mocno (a może nie musiało), więc dla mnie - w porządku. Próbuję być ze sobą szczera, czy ja bym tak zrobiła będąc nastolatką i...chyba tak, coś mi tam miga ze wspomnień, że jedną z moich oznak buntu było szokowanie. Tylko, że nigdy nie chciałam ranić przychylnych mi osób z premedytacją. Ale czy Gita chciała, czy wystarczająco się nad tym nie pochyliła? Czy to twórcy się nad tym nie pochylili ;) Ja jednak daję dziewczynie czystą kartę, bo nadal dla mnie to tak odmienny świat, tak różne przeżycia i doświadczenia, że nie śmiem oceniać, nawet jak to postać fikcyjna. Pozdrawiam Cię serdecznie, miło trafić w odmętach syfo-forum (czasami) na kogoś, kto pomimo zupełnie odmiennej reakcji i zdania potrafi być tak kulturalny. Tu czasami wystarczy, że coś Ci się podoba lub nie i już jesteś mieszana z błotem.