Uwielbiam całą piątkę, ale zupełnie nie rozumiem dlaczego Robin i Barney nie zostali parą - są dla siebie stworzeni. Ted bardziej pasował do Stelli.
Nie zostali parą bo oboje byli bardziej skupieni na sobie niż na budowaniu związku i właśnie to, że byli do siebie bardzo podobni ich zgubiło. Lili i Marshal razem budowali swoją relację i liczyli się ze sobą. Robin niestety była zapatrzoną w siebie głupią R***Ą... Mam wrażenie, że jedyną osobą którą rzeczywiście kochała był Don (ten współpracujący co wyjechał do Chicago). Tylko dla niego poświęciła to co kochała najbardziej. Dla nikogo innego nie była w stanie podjąć takiego ryzyka. To, że na końcu jest z Tedem boli mnie najbardziej bo Robin jest na dole mojej listy razem z Zoey.