Prawie zawsze gdy czytam wątki pod adopcjami książek to pozostaje mi nic jak tylko się cieszyć, że ewidentnie dużo lepiej rozpoznaje czy dany film/serial był rzeczywiście mocno bazowany na książce czy się nią tylko inspirował. Oraz, że potrafię doceniać te rzeczy jako odrębne dzieła zamiast marnować czas na porównywaniu ich ze sobą i marudzeniu.
Natomiast wszystkie wasze negatywne komentarze na temat wyglądu Emmy są podwójnie żenujące i pisane przez ewidentnie zakompleksione Grażyny (i chyba też kilka Januszy).