Zasiadłam do serialu z rezerwą ("po co robić remake filmu?"), ale obejrzałam jednym tchem. Po zakończeniu powtórzyłam oryginal z 2011 roku i podzielam opinię, że wersja Netfliksa jest znacznie lepsza, głębsza, wielowątkowa.
Postaci w obecnej obsadzie są bogatsze, znacznie bardziej wiarygodne, wielowymiarowe. Emma w wykonaniu aktorki pochodzenia hinduskiego, z lekkim zezem i niesfornymi włosami, jest uroczo nieidealna, prawdziwa przeciętna Brytyjka (w końcu UK jest bardzo zróżnicowane etnicznie, Brytyki o wygladzie Emmy Watson to rzadkość, prędzej spotkamy dziewczyny innych ras, albo otyłe jak Tilly). Jest złośliwa i naburmuszona, ale to nadaje jej realizmu: bohaterka wszak niepewna siebie, żyjąca poniżej możliwosci, rozgoryczona sytuacja życiową. Ze strony Dexa ważny komentarz na temat problematycznego picia (dość drastyczna obecność alkoholu, niemal kolejnego bohatera opowieści), dojrzewania, potrzeby zaangażowania w rodzicielstwo. Takze Ian- w filmie pokazany jako obleśny darmozjad -w serialu jest sympatycznym, zagubionym człowiekiem. Trudno nie identyfikować się z postaciami, co czyni serial wyjątkowym.
Dla porównania wersja z Anne Hathaway to hollywoodzka bajka, piękna i urocza, ale pusta, płaska, zupełnie niewiarygodna, (jak taka ślicznotka w ogóle może mieć problem z randkowaniem?!).
Myślę że teraz czas na powieść :)
Film widzialm wiele lat temu i szczerze mowiac srednio pamietalam. Serial obejrzalam i musze przyznac, nie polubilam go od razu. Draznil mnie przez wiekszosc odcinkow, zwlaszcza naburmuszona Emma. Z ciekawosci przeczytalam wiec ksiazke, ktora pokochalam i wedlug mnie serial jest jej wierna kopia, a Netflixowa Emma jest taka jaka byc powinna:) Bedac na fali 'One day' postanowilam siegnac znowu po film i niestety bylam nim bardzo rozczarowana.... splaszczona historia, przeskakiwanie z watku na watek, totalny chaos...