Obejrzałem do końca. Jedyny dobry aktor w tym smutnym spektaklu wykreował detektywa Samiego - jedyna postać w którą można uwierzyć w serialu.
Główna bohaterka to przemalowana modelka, o grze tak słabej, że o jej traumach wojennych muszą przypominać co chwila "flashbacki". To samo tyczy jej imienia - w każdym dialogu po 15 razy musi być nazwana po imieniu. Przecież nikt tak nie rozmawia!
Sam temat traumy głównej bohaterki wytłumaczony jest w najgłupszy możliwy sposób: dylemat: zniszczyć czy nie zniszczyć - są tylko te dwie opcje. No, mi przychodzi do głowy jeszcze odstraszenie. Ech, żeby to były jedyne problemy tego serialu.
Daję aż 3 gwiazdki za rolę Adeela Akhtara, który był jedynym elementem ratującym tę nieszczęsną porażkę.