Niestety, ale obawiam się że ten deszcz dobrych zdarzeń jaki spływa na Rylana, może być wywołany tylko i wyłącznie po to, aby spotęgować grozę wydarzeniami finałowego odcinka - finał sezonów to nie byle co, nie każdy serial sobie z tym poradził, nie każdy wyszedł tak dobrze jak Breaking Bad, Spartacus czy Lost...
Czekam, bo jak pisałem wcześniej - ani chybi widać, że twórcy mają pomysł na zakończenie.
Ps. Czy zakończenie typu - Boyd oddaje życie za Rylana uznalibyście za dobre???
Chyba jednak mało realne. Do tego odc myślałam,że Boyd raczej zginie ratując swoją kobietę, ale po wydarzeniach przy ognisku ogarniają mnie już wątpliwości
Justified nie jest serialem genialnym, ale ma cholernie dużo wdzięku i moim zdaniem napisany jest "zręcznie" i inteligentnie. Sporo wyrazistych, charakterystycznych postaci, ale na szczęście odległe są serialowi klimaty rodem z oper mydlanych. Jest trochę schematyzmów, kolejne sezony sprawiają, że cała historia się lekko zapętla i chyba to po prostu zbyt długo trwa, ale mimo wszystko seans jest dobrą rozrywką a nawet momentami trzyma w napięciu.
Dla mnie problemem jest akcent niektórych bohaterów. Nie wiem co to jest Kentucky, bo to ni pies ni wydra. To ani Północ, ani Południe. Podczas wojny secesyjnej po stronie Unii, ale jednocześnie był to stan z niewolnictwem. Tam się musiały przenikać elementy kulturowe i obyczajowe obu części podzielonych Stanów. Jednak jak się ogląda ten serial ma się wrażenie, że jesteśmy w Tennessee, albo nawet w jakiejś cholernej Alabamie. Nie kumam tego.
Oczywiście to swoiste wyegzaltowanie może mieć swój urok, ale też nadaje charakteru lekko teatralnego, szczególnie gdy się słucha artykulacji Boyda. Ten serial zawsze będzie mi się z tym kojarzył, z tym pewnym dziwactwem werbalnym, nie jestem pewien czy potrzebnym.
Ale ogólnie mocna siódemka, bo to przyzwoita telewizyjna robota. Ma to ręce i nogi, ma swój styl, ma swój sens. Nie odkrywamy tym serialem Ameryki, ale dobrze się przy nim bawimy.