Serial naiwny tak, że aż zęby bolą. Pod koniec pierwszego odcinka poszedł do zsypu. Sruuu! Jedynie pierwsza scena (przy obiadku) dobra. Może nakręciwszy tę scenę reżyserowi zachciało się kupę, poszedł na dłuższe posiedzenie, zamknęli go tam, a asystent dokończył "dzieło", licząc na poklaski? Widzę po ogólnej ocenie (7.8) że poklasków nie brakowało, jednak ja, jeśli już mam marnować czas na oglądanie seriali, wolę zmarnować go na jakiś naprawdę tego warty. Bo w tym nie ma nic, co by mnie przytrzymało. Scenariusza brak. Tzn. coś jest, ale raczej służy wyłącznie po to, aby było jakieś płynne przejście z jednej do drugiej strzelaniny. Gdybyż jeszcze było jakieś napięcie, emocje... No, niestety, próżno szukać. Nie to, żebym miał coś przeciw strzelaninom i mordobiciom, o nie, choćby taki BANSHEE dostaje u mnie wysoką notę, bo choć to typowa amerykańska guma do żucia z obowiązkową poprawnością polityczną (poboczne dobre charaktery to jeden czarnoskóry, drugi homoseksualista), jednak spełnia swoją rolę i bawi. Są tam emocje, których - powtarzam - w JUSTIFIED brakuje i jest tam zabawa. W JUSTIFIED zabawę zastępuje irytacja. Niektórzy mogą zarzucić mi, że co ja tam wiem, skoro nawet odcinka nie obejrzałem. Może mają rację, może nie. Mnie to zwisa. Nie będę ryzykował, obejrzę coś innego.
Nie rozumiem ludzi, którzy smarują opinie o serialu, obejrzywszy ledwo jeden (!) odcinek. Zwłaszcza że serial ma 6 sezonów. Nie twierdzę że trzeba oglądać całość, jeśli się nie podoba to wiadomo że się nikt katował nie będzie, ale litości, żeby po ledwo pilocie opiniować CAŁY serial i to jeszcze takimi bardzo zdawkowymi argumentami. Dużo seriali w pilotach nie powala i się rozkręca przez kilka odcinków.