Wszystko co ma początek, musi mieć też koniec. Niestety, najbliższa środa będzie ostatnim spotkaniem z ekipą z Harlan.
Kilka postaci odpadło już po drodze, pokazując że twórcy ostro śrubują tempo. I że nie ma przebacz.
Według mnie los Boyda jest na 100% pewien - kulka w łeb. Ale czy młody wąsaty wyjadacz w tandetnym kapulujdku będzie końcem Raylana?
Raczej wątpię, ten serial kreuje jednego bohatera! No i do tej pory nie odpadł nikt z ekipy tych dobrych (poza Bobem, który jednak żyje, chociaż było ciężko).
Jak widzicie ostatnie 42 minuty?
Czy będzie chwytało za serce jak w Lost?
Czy będzie tandetnie i ckliwie jak w Prison Break?
Czy będzie naładowane adrenaliną jak Breaking Bad?
Czy ktoś jeszcze czeka na kolejną inkarnację "You'll never leave Harlan alive"?
Już dwa czołowe seriale FX skończyły się dramatycznie, nawet się cieszę z takiego obrotu spraw. Chociaż przez chwilę myślałem że pod koniec Raylan jednak nie wstanie to by było takie paradoksalne zakończenie ale to co dostaliśmy mnie satysfakcjonuje.
Nie tego się spodziewałem, ale bardzo tego chciałem. Ten serial skończył się dokładnie w taki sposób w jaki był każdy odcinek - nietuzinkowo. Czapki z głów przed scenarzystami - zakończyli to w jedyny, satysfakcjonujący każdego sposób.