PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=98661}
8,2 7,8 tys. ocen
8,2 10 1 7791
Kenpū Denki Berserk
powrót do forum serialu Kenpū Denki Berserk

Krukcenzja

ocenił(a) serial na 8

Stało się. O „Berserku” nie dało się nie słyszeć, a ostatnio miałam okazję wreszcie się z nim zapoznać. Przygodę z serią rozpoczęłam od animacji, która ukazywała się w latach 1997-1998… Posunę się może do kontrowersyjnego stwierdzenia, jednak realizacja tej animacji pozostawia wiele do życzenia!

Samotny wojownik władający niesamowicie olbrzymim mieczem dołącza w niezwykłych okolicznościach do stopniowo rosnącej grupy najemników. Banda Jastrzębia dowodzona jest przez dążącego do władzy Griffitha, a Guts prędko staje się jego prawą ręką i jednym z najważniejszych wojowników stojących u jego boku. Tocząca kraj wojna nie kończy się jednak wyłącznie na polu bitwy, a zagląda w zamkowe progi pod płaszczem intryg, spisków oraz chciwości… Jak daleko zajdzie niepowstrzymana ambicja w świecie pełnym potworów nim spotka się z upadkiem?

Mroczny świat stanowiący teatr dla rozgrywających się wydarzeń potrafi przerazić. Z drugiej strony jednak miejscami zwyczajnie nudzi, gdy akcja zwalnia do tempa ślimaka. Bardzo dziwnie wypada pierwszy odcinek, który trzyma w napięciu… by nigdy więcej akcja nie wróciła do tego momentu. Opowieść także urywa się w kiepskim momencie, tworząc masakryczny wręcz cliffhanger pełen niedopowiedzeń. Klamra narracyjna stanowi więc prawdziwy koszmarek scenograficzny. Mówiąc jednak o tym, co dzieje się w środku: z pewnością dużo scen batalistycznych i bitewnych, które po prostu trzeba lubić (mnie one nie kupują, ot awersja do scen walk pomiędzy armiami). Oprócz tego pojedynki (zdecydowanie lepsze), trochę potworów do zarżnięcia, przyjaźń, miłość i brawura, fascynujące polityczne gierki… Mimo wielu zalet odniosłam wrażenie, że brakuje temu wszystkiemu duszy. Spośród szerokiej gamy bohaterów realnie dobrze napisanych jest dwóch, a z pozostałymi wręcz trudno się związać, gdy nie mają czasu na rozwój. Przez to też prawdopodobnie historia nie wzbudziła we mnie tylu emocji, ile by mogła, gdyby była odrobinę bardziej przemyślana… Ciężko więc się przejąć wszystkimi wydarzeniami, skoro problem stanowi uwierzenie w większość zarysowanych relacji między poszczególnymi postaciami.

Odrobinę bawiło mnie wykonanie techniczne tej produkcji. Doskonale widać recykling i pójście na łatwiznę wszędzie tam, gdzie było to możliwe. Dzięki temu doświadczyć można na ekranie takich cud kinematograficznych jak statyczne kadry trzęsące się na ekranie w rytm głośnych dźwięków – starające się jak najlepiej (wcale nie) imitować faktyczny ruch. Tła również wydają się wymarłe, nawet w najbardziej gorących momentach, gdy wszystko powinno drżeć w posadach… Z drugiej strony z pozycji bije przesady dramatyzm, który po prostu nie jest potrzebny. Wolę, gdy opowieść pozostawia pole do namysłu i naprawdę nie potrzebuję, by grafika wraz z muzyką stanowiły cep bijący mnie po łbie, bym zwróciła uwagę na to, że scena jest ważna. Cenię sobie subtelność, jestem dorosłą osobą umiejącą wyciągać wnioski (a to show zdecydowanie nadaje się wyłącznie dla dorosłych), więc niezmiernie mierzwiło mnie, gdy dramatyczny kadr z dramatyczną muzyką podkreślał fakt, na który zdążyłam zwrócić uwagę już chwilę wcześniej. Z pewnością nie każdy tak odbierze niektóre decyzje techniczne, można ich pewnie nawet nie zauważyć – ja po prostu lubię podkreślać wszystko, co bawi mnie w rozmaitych tworach filmowo-serialowych. Kolejną kwestią godną wspomnienia wydaje się muzyka. Nie cierpię openingu z tej serii: „Tell me why” w wykonaniu PENPALS naprawdę brzmi jak amatorski zespół garażowy, który w najlepszym wypadku pojawiłby się gdzieś na szkolnej dyskotece, gdyby miał wiele szczęścia. Ending („Waiting So Long” od Silver Fins) wypada lepiej, ma ponury, melancholijny i niezwykle nostalgiczny klimat, choć szczerze powiedziawszy, również nie zapada szczególnie w pamięć. Najlepsze są tu melodie przewijające się w trakcie samej opowieści: budują nastrój całości, wprawiają w niepokój, wzruszają. Dlaczego przy tak dobrym soundtracku utwory mające niejako reprezentować serię wypadają tak słabo?

Nie chcę w tym całym szale wyjść na jakiegoś szczególnego hejtera „Berserka”. Sama opowieść w oderwaniu od wszystkich moich zarzutów jest naprawdę świetna: idealnie ponura, wciągająca. Odnoszę po prostu wrażenie, że ekipa odpowiedzialna za całą produkcję po prostu skopała sprawę i dało się to zrobić lepiej. Tej ekranizacji przyznaję raptem 8/10, a tymczasem zabieram się za mangę: mam nadzieję, że przeczucie mnie nie myli, oczekuję solidnej rozrywki.