Nie znam książki Dukaja więc nie wiem czy jego bohaterowie są tak samo głupi jak w serialu, czy to "inwencja" scenarzysty. Miejscami brak logiki jest powalający. Ale wciągający serial. Ciekawe czy i co będzie w drugim sezonie.
Żadna z postaci z serialu serialu nie pojawia się w książce. Ba, żadne zdarzenie, wątek czy idea też nie. Trochę pokrywa się to, że coś z kosmosu zabija ludzi, ale i to różni się w dużej ilości szczegółów.
To czemu podają, że to na podstawie książki? Może drugi sezon będzie miał więcej wspólnego?
Absolutnie nie rozumiem i nie wiem. Raczej następne sezony też nie pójdą torem książki, bo jednym z ważniejszych motywów w niej (i jest to spojler z pierwszych 10 stron, więc proszę się nie gniewać), jest to, że żaden organiczny organizm nie przeżył na ziemi.
Trzy lata temu Tomek Bagiński wpadł na pomysł stworzenia produkcji na podstawie fragmentu "Starości aksolotla", a konkretniej przedstawienie momentu zagłady oczami pasażerów uciekającego samolotu (w książce wspomniane w jednym akapicie).
Razem z Jackiem Dukajem szukali producentów. Ostatecznie ktoś z Netfliksa przedstawił ich Jasonowi George'owi, który myślał o serial z podobną tematyką.
Jeśli "Kierunek: Noc" chwyci, jest szansa na adaptację właściwej fabuły książki.
Jak to w tego typu serialach bywa, jedni bohaterowie irytują, drudzy są po prostu głupi. Fajnie, że mimo wszystko twórcy starali się każdemu bohaterowi dać motywację, dlaczego tak idiotycznie postępuje, więc finalnie nie wyszło tragicznie, po prostu przeciętnie jest.
Mnie najbardziej wkurzają takie głupotki w scenariuszu jak np. pani czekoladka mówi o sepsie, a ten irytujący włoski żołnierz pyta co to. Serio, nigdy nie słyszał o sepsie?
Albo scena w kokpicie w której Sylvie rozmawia z kapitanem po francusku, żeby ten gwałciciel nie zrozumiał i używa takich słów, że nawet nie znający francuskiego ją zrozumie.
No właśnie o to mi chodzi. Tak samo jak wyleczenie sepsy w ciągu dwóch godzin poprzez podanie antybiotyku i nacięcie ręki.
Już sam rdzeń fabuły leży. Dobra, słońce zabija, włoski żołnierz się o tym przypadkowo dowiaduje, co robi? Po co powiadamiać o tym cały świat, lepiej wpakować się do samolotu z grupką ludzi... Ale przymknąłem na to oko, bo wolałem się dobrze bawić zamiast się zastanawiać, czy to ma sens... No kurde, ale chociaż o takie drobne szczegóły mogli zadbać, żeby widz nie musiał co chwilę łapać się za głowę...
Przecież w jego postaci to było dobrze naszkicowane. On nigdy nie chciał uratować nikogo poza sobą. Dla niego powiadamianie świata to była strata czasu, ba, gdyby więcej osób wiedziało, utrudniło by mu to zadanie, bo doszło by do walki o zasoby i lotniska.
Ja rozumiem jaki zamysł miał scenarzysta, ale to przecież nie ma sensu... Po co żyć, jeżeli nie ma innych ludzi?
Facet był egoistą i traktował innych z góry. Gdyby przeżył, pewnie pomyślałby o tym dopiero po wielu tygodniach, jeśli w ogóle.