Mistrzostwo jednak w lidze kiczu, bo nie widziałem jeszcze filmu o zombie co by był jakoś bardzo inteligentnie zrobiony. Zacznijmy od tego, że aby to oglądać bez uśmiechu na ustach to trzeba wyrzucić całą naszą wiedzę biologiczną za okno. W końcu jak ktoś kto się wykrwawił może nadal posiadać metabolizm. Dlatego cały gatunek filmowy należy traktować jako fikcję, a więc realizm historyczny nie ma żadnego znaczenia skoro z założenia będzie o fikcyjnych monstrach.
Jednak razi partactwo budowania niektórych scen. Np. fortece z papieru, których palisady zawalają się od naporu kilkudziesięciu ludzi. Za to papierowe ściany komnat pałacu zdają się ich zatrzymywać nawet skutecznie...
Nieudolność ludzi w sytuacji zagrożenia życia też zakrawa na absurd. Szarżuje na ciebie stado krwiożerczych bestii, a ty stoisz jak zamurowany tylko dlatego, że właśnie zaczyna świtać i niby teraz nie powinny szarżować. No przepraszam, ale raczej wtedy nikt by filozofem nie był.
Dzielny człowiek poświęca swoje ciało, by sobą zablokować wejście do tunelu. Bestie są krwiożercze, bezlitosne, rzucają się na niego od razu... A jednak następnego dnia jego ciało jest w gruncie rzeczy nienaruszone. CUD! Sam fakt, że potwory odpuściły szturm tunelu też dziwi, bo przecież bohaterowie uciekając zostawili w nim ślady krwi. Dziwi tym bardziej, że bohaterowie pomimo, że niby są tymi myślącymi, to nie wpadli na pomysł by zabarykadować ten tunel na drugim końcu! Po co, przecież truchło tego dzielnego wojaka zastawia przejście, więc już nie trzeba!
Scena na dachach pałacu, gdzie przecięcie ręki i spuszczenie kilku kropel krwi, aby jej zapach zwabił bestie jakoś też nie przemawia do mnie. Przed chwilą była masakra całego pałacu. Przelały się setki litrów krwi. Jakim cudem ktokolwiek mógłby wtedy zwrócić uwagę na zapach tych kilku dodatkowych kropli?!?
Najlepsza w filmach o dawnej Azji jest jak zwykle intryga dworska. To mają opanowane, w tym są najciekawsze zwroty akcji. Jednak nadal mało wiarygodne wydaje się, że ot książe bez trudu przekonał do siebie wojsko i bez oporu nagle idzie na stolicę. To powinno raczej być rozwinięte do kilku odcinków, a nie takim skrótem, bo to naprawdę dziecinnie wygląda.
Restrospekcje, choć fajnie dopowiadają, to czego się można domyślać, to robią to tak niespodziewanie, że czasem nie od razu można się połapać co się dzieje, bo nie są one w żaden sposób zasugerowane. Ot kolejne ujęcie, ten sam bohater, a jednak zdarzenie z przed kilku lat.
Podsumowując to solidne kino klasy B, które trzyma w napięciu o ile wyłączy się myślenie.