Po styczniowych premierach Netflixa, które dawały wiele do życzenia (2 sezon Punishera, Polar itp) na koniec miesiąca mamy mega rodzynek! 8/10 to min. po 4 odcinkach. Klimat japońsko-koreańskich produkcji, czasy dynastii + zombie, które są pomieszaniem TWD + World War Z, ogląda się to wszystko mega przyjemnie, wciąga niesamowicie - z odcinka na odcinek coraz więcej się dzieje, nawet te piszczące i wrzeszczące 'facety' (jak to w kinie azjatyckim) nie zabijają poziomu odbioru. Kurcze może przesadzę ale pomieszajcie sobie Ran z Zombie i mamy Kingdom, do tego dużo humoru, dobre aktorstwo, bardzo dobrze prowadzona kamera, dźwięk i muzyka, efekty z kina amerykańskiego. Jeśli chodzi o Netflix - hit stycznia.