PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=38927}

Klan

1997 -
2,8 36 tys. ocen
2,8 10 1 35700
1,9 13 krytyków
Klan
powrót do forum serialu Klan

Nasza twórczość ;)

ocenił(a) serial na 3

Napisałaś/eś opowiadanie z postaciami z Klanu, zrobiłeś grafikę, cokolwiek? Podziel się ze współfanami! Na dobry początek moje komediowe opowiadanka z serii "Taksówkarz Ryśku", bardzo stare (aż 2007 r. - wtedy Ryśku naprawdę był jeszcze Taksiarzem). Proszę nie wyśmiewać autora, młody byłem itd. Endzoj:

Noc, burza, biją pioruny. Ciemny i groźny las, pośród drzew latają nietoperze. Kamera po chwili najeżdża na wieżę przypominającą latarnię morską, na jej szczycie wyróżnia się jedno z okien – jest oświetlone. Kamera wolno zbliża się doń, aż zauważamy wystrój pokoju: drewniane, toporne meble, brudne ściany i podłoga (coś jak w stereotypowej celi więziennej lub zakonnej) i cokolwiek staroświeckie komputery (takie z lampami itd.). Pośrodku stoi zły doktor Masturbatenburgerkingen i monologuje niczym postacie z Mody na Sukces:

- Hahahahahahaha, to ja zły doktor Masturbatenburgerkingen, w nieustającej walce z najprzebrzydlejszym, najbardziej znienawidzonym, najpodlejszym narodem zagrażającym potędze naszej Rzeszy. Narodem siła ducha którego od lat psuje szyki i krzyżuje śmiałe plany odbudowy naszego imperium. I to właśnie ja, zły doktor Masturbatenburgerkingen znalazłem sposób na owego wroga. Powszechnie bowiem wiadomo, że naród, który gubi swą tradycję, zwłaszcza zaś swój język, ginie. I ten los jest już zgotowany. Oto za moją sprawą miliony polskich dzieci ugruntują sobie w głowach niewłaściwą wersję ortografii papieskiego języka, gdy do księgarń trafi nowa wersja jednego z najwykwintniejszych wykwitów onego języka: „Nad żeczką opodal kżaczka mieżkała kaczka dziwaczka, lecz zamiast tżymać się żeczki robiła pieże wycieczki...” W ten sposób wkrótce zaginie język ostatniej siły stawiającej nam opór i w szczególności ostatniej radiostacji która dzielnie odsłania szczegóły niecnych naszym spisków, katolickiego głosu w ich domach!!! Oto spełniam dziedzictwo Krzyżackiego Zakonu!!!

W oknie pokoju ukazuje się Ryśku.

- O nie! Nie będziesz wrogu narodu pluł nam w twarz, ni dzieci nam germanił! Odkąd bowiem ja, taksówkarz Ryśku, warszawski heros poznałem twe zamiary powziąłem nieodwołalny zamiar walki i zwycięstwa nad tobą!
- I cóż możesz mi uczynić, taksówkarzu? Toż wystarczy przecież, że przesuną tę oto wajchę, by rozpocząć potężne dzieło zniszczenia. Choćbyś był nawet najpotężniejszą, najwspanialszą jednostką, pochodzisz przecież ze słabej, pozbawionej instynktu państwowego rasy sług!
- Mylisz się, zły doktorze Masturbatenburgerkingen! Oto ja, taksówkarz Ryśku, łączę bowiem w sobie największe zalety mego ludu! Najpierw opanowałem technikę wspinania się po ścianie tej wieży, wzorując się przy tym na naturalnych zdolnościach pająka pogońcowanego, dzielnego zwierza zamieszkującego prapolskie bory i już wtedy dzielnie przeganiającego krzyżaków, następnie zaś, zły doktorze Masturbatenburgerkingen, poznałem twą największą słabość!
- O nie!
- O tak!

Ryśku pięknym ruchem przeskakuje do pomieszczenia, chwyta złego doktora M. za ucho, wychodzi z pomieszczenia i ściąga faceta po krętych schodach wewnątrz wieży.
- Nie, nie, nie – krzyczy zły doktor Masturbatenburgerkingen.
- Tak, znam twą słabość i wyzyskam ją by bronić mego ludu! Wiem bowiem, dzięki sprawnej akcji mego wywiadu o twoim lęku niskości i wiem, że gdy ściągnę cię tu na parter uaktywni się twój lęk niskość i zczeźniesz marnie!
Ryśku, już na parterze, wystawia głowę złego doktora Masturbatenburgerkingena przez okno, ten zwija się na ziemi w potwornych mękach:
- Aaaaaa!!!

Mieszkanie Ryśków, kuchnia, Grażynka stoi przy garach, Ryśku stoi w drzwiach. Południe, słonko radośnie wpada przez okno. Kobieta mówi:
- Ryśku, może jednak pozwólmy Bożence jechać do tej Anglii w wakacje, dziewczyna poduczy się angielskiego, na pewno wróci i nic się jej nie stanie. To już teraz nie taka zagranica, co jej tam mogą zrobić?
- Dobrze, Grażynko, na pewno jej nie wynarodowią, co jej tam mogą zrobić. Masz rację, niech jedzie...

Ryśku patrzy się przez moment wprost w obiektyw, głos zza kadru:
- Kolejne śmiertelne zagrożenie dla przyszłości naszego narodu cofnięte! Ale na jak długo?

ocenił(a) serial na 3
Awdar

[Głos zza kadru, mówi sam Ryśku:] Życie warszawskiego taksiarza nie wygląda tak jak sądzi wielu niewtajemniczonych w tajniki naszego losu. Wam wydaje się, że tacy jak ja tylko jeżdżą i wożą ludzi, zaspokajając ich odwieczną potrzebę przemieszczania się. Czy jednak zastanawiacie się, kto co dzień ratuje to miasto przed zagładą? Kto ciężką swą pracą sprawia, że ludzie ich i sprawy pozostają tak jak pozostawać powinny? Tak, to cisi, spokojni, niedostrzegani przez tłumy bohaterowie bez kostiumów, tacy jak ja. Herosi stolicy. Nie spada na nas poświata sławy, nie kręcimy przysłowiowych kokosów, po prostu co dzień wstajemy rano, ćwiczymy swoje hiperumięśnione ciała i robimy robotę. Jak na przykład dziś.

[Ryśku zza szyby swej taksówki zauważa płaczącą kobietę, zatrzymuje samochód, wstaje pewnym siebie, lekkim jak u tygrysa, pana rozległych afrykańskich przestrzeni, ruchem otwieram drzwi i opuszcza auto. Pewnym siebie, sprężystym krokiem charakterystycznym dla człowieka, dla którego wiele godzin spędzonych na siłowni nie jest czymś obcym podchodzi do kobiety i mówi szarmanckim tonem:]
- Czemu pani płacze proszę pani?
- Ah, wybierałam się właśnie na proszoną imprezę towarzyską, jednakże mój partner zmuszony był zrezygnować z udziału weń z powodu ciężkiego zatrucia pokarmowego. Ah, gdyby znalazł się ktoś przystojny i sympatyczny kto zgodziłby się towarzyszyć mi na dzisiejszym spotkaniu towarzyskim. Ktoś o urodzie i czarze choćby w 5% dorównujących apollińskiej wręcz urodności i urokowi Pana.

[Na twarzy Ryśku pojawia się oszałamiający, niezwykły uśmiech:]
- Niech się pani nie boi, to ja spełnię tę misję!
- Ah!
- Albowiem zawsze gdy ktoś w moim mieście łaknie pomocy, zawsze gdy ktoś potrzebuje ratunku, zawsze gdy trzeba nieść saport potrzebującym, zawsze pojawiam się tam ja – taksówkarz Ryśku!!!

[Widzimy Ryśku na wyżej wzmiankowanej imprezie, podbijającego serca tłumy – tańczy, śpiewa, opowiada dowcipy. Prawdziwy Ryśku. Po wszystkim on i jego partnerka wychodzą z budynku z którym owa impreza miała miejsce i ona rzecze:]
- Ah, taksówkarzu Ryśku, to był najniezwyklejszy wieczór w moim życiu ever. Trza Ci jednak wiedzieć, że nie jestem zwykłą przechdnią. Jam jest dziedziczka największej hotelowej fortuny na świecie, najbogatsza z bogatych. Ożeń się ze mną, a nigdy nie zabraknie Ci niczego, choćby i ptasiego mleczka.
- Nie mogę uczynić tego, albowiem ja, taksówkarz Ryśku, warszawski superheros bez kostiumu, jestem również przykładnym mężem i ojcem trójki dzieci, w tym dwojga adoptowanych.
- Ah!
- Oh, muszę więc wracać do domu. Najpierw jednak powiedz mi ma droga – jaką lekcję wyciągniesz z dzisiejszego wieczoru?
- Prawdziwie dobra impreza to impreza bez alkoholu, papierosów i narkotyków.
- I zapamiętaj to na zawsze! I wy także! [tu Ryśku zwraca się bezpośrednio do kamery, czyli do widzów]

[Moja misja już prawie zakończona. Pozostał mi jeszcze tylko jeden niezwykłej wagi obowiązek – widzimy jak Ryśku szybki i pewnym siebie krokiem wspina się po schodach swej klatki schodowej, spokojnym, acz zdradzającym pewne napięcie ruchem otwiera drzwi swego domostwa i krzyczy swym głosem, którego nie powstydziłby się Pavarotti:
- Dzieci, umyjcie rączki!!!
[Tak, w ten sposób miasto i świat po raz kolejny zostały ocalone. Ale na jak długo???]

-------------------------------------------------------------------------------- --

Tak, to znów ja, taksówkarz Ryśku w wiecznej walce ze złem. Albowiem tak jak zło jest wieczne, tak samo my – takifajterzy, współcześni rycerze sprawiedliwości, wiecznie walczymy z jego przejawami. Dzisiejszy jednak dzień przyniósł mi próbę, której się nie spodziewałem z taką szybkością. Stanąłem bowiem twarzą w twarz z najczystszym złem, złem tak ohydnym, potwornym i podłym, tak przebrzydłym, niesamowitym i hiberbolicznym, tak niespodziewanym, że aż mnie normalnie prawie zatkało. Szczęściem wielkim jest, że my, cisi, spokojni, niefetowani przez dzikie tłumy herosi, nie możemy być naprawdę zatkani. Och, szczęściem wielkim!

A było tak: jak co dzień jechałem moją taksówką nieść ludziom szczęście, radość i transport, gdy nagle ujrzałem sklep z wyrobami – tffffu – wysokoprocentowymi nieoznaczony stosowną tabliczką informującą o powstrzymaniu się od transakcji z osobami nieletnimi i nietrzeźwymi. Ruchem wzorowanym na naturalnej płynności płetwala błękitnego – który dla głębin oceanu jest tym czym tygrys szablozębny był dla epoki geologicznej zwanej trzeciorzędem, a ja jestem dla współczesnego świata, a który wystudiowałem podczas długich godzin oglądania Animal Planet otworzyłem boczne drzwiczki mojego cudu techniki motoryzacyjnej zwanego taksówką zwaną pożądaniem i udałem się ma miejsce opanowane przez ZŁO. Moim niebiańskim tembrem głosu, któremu teraz jednak nadałem także wydźwięk szczególnej grozy i przerażowaniogenności rzekłem:
- Jakim prawem chce pan w tym miejscu uprawiać hekatombiczną działalność rozpijania nieletnich?
- Co?
- Albowiem winnien pan wiedzieć, że ja, taksówkarz Ryśku, nigdy nie zgodzę się na ową podłość i użyję wszelkich swych niezwykłych zdolności do jej zwalczania!
- Panie, weź się pan odp*erdol, bierzesz pan flaszkę albo spadaj pan z mojego lokalu.

Teraz dopiero dostrzegłem powagę sytuacji. Otóż człek ten był na tyle zdeprawowany, na tyle podły, na tyle opętany przez Siły Ciemności, że nie wiedział on o mnie, mej działalności i mej walce o lepszy, godniejszy świat! Na tę sytuację pozwolić nie mogłem! Ruchem godnym indiańskiego myśliwego, który życie całe spędził na ćwiczeniach w polowaniu na płochliwe zwierze zwane bizonem, zamieszkujące lata temu szerokie prerie kontynentu północnoamerykańskiego chwyciłem go za ucho i rzekłem:
- Nie, nie biedny człowiecze, przejrzyj na oczy. Nie siej więcej zła i występku wokół ciebie, albowiem, jeżeli dalej czynić to będziesz, w końcu zwróci się to przeciwko tobie. Dlatego wykorzystam teraz moje socjotechniczne umiejętności manipulacyjne i zakrzyknę – niech obudzi się dobro w tobie i przejdź na jego stronę!
- Oh, taksówkarzu Ryśku teraz już pojmuję mój błąd. Skoro ktoś o twej inteligencji, mądrości, wdzięku, uroku i przystojności mówi, że to co robię jest złe, to tak musi być. Od tej pory się zmienię! Zburzę tą przebrzydłą budkę i zajmę się krzewieniem dobra, pracując w Towarzystwie Przyjaźni Polsko Rumuńskiej nad zwalczaniem złych stereotypów krzywdzących ten dzielny naród!
- Razem ją zburzymy, moja krzepa będzie ci bardzo pomocną, człowiecze! – odrzekłem.
Po dwóch sekundach budynek został zrównany z ziemią, a ja, spokojnym, pewnym siebie ruchem udałem się do swej taksówki, by dalej walczyć o lepszy świat i indywidualny transport samochodowy.

Tego samego dnia wieczorem, gdy z mą Grażynką oglądaliśmy Wiadomości Wieczorne, prezenterka powiedziała:
- Zgodnie z ostatnimi badaniami na pozycję najbardziej cenionego przez Polaków narodu na świecie niespodziewanie awansowali Rumuni. Jest to o tyle zaskakujące, że jest to awans aż o 87 punktów procentowych – z 4 do 91 procent. Aż dziewięciu ojców na dziesięciu nie miałoby nic przeciwko temu, by ich dziecko związało się z osobą pochodzenia rumuńskiego. Jeszcze bardziej zaskakuje fakt rosnącej z godziny na godzinę emigracji do tego bałkańskiego kraju. Socjologowie usiłują tłumaczyć ten fakt...
W tym miejscu lekko przymknąłem me sokole oczy i zamyśliłem się na temat tej dobrze zrobionej roboty.

Awdar

Może ktoś podejmie się kronik Julii Skiergiełło lub Tomasza Rozłuckiego. Ciekawie by się czytało ich przemyślenia pisane w pierwszej osobie. Zwłaszcza Julii.