...jak dla mnie jakaś porażka. Przyznaję, że zaczęłam go oglądać dla Richarda, który był do tej roli stworzony. Najbardziej podobał mi się pierwszy odcinek pierwszego sezonu. Jednak pierwszy odcinek drugiego sezony, to jakieś nieporozumienie. Wiedziałam wcześniej, że Porter zginie- że w idiotyczny sposób to już pominę. Kim byli w ogóle ci ludzie w centrum dowodzenia?? Gdzie Leila i ta druga? Nagle jakaś inna banda ludzi, których nie znamy i z którymi nas żadne emocje nie łączą. Opijają śmierć Portera jak dla mnie totalnie bez zaangażowania, no bo tak jakby go w ogóle nie znali. Nagle pojawia się jakichś dwóch kolesi, którzy myślą, że są super i strzelają sobie dookoła ile wlezie. Zwłaszcza ten czarny na nerwy mi działał. Tak jak ten blondyn jeszcze wyglądał na w miarę kumatego, tak ten czarny jakby jego mózg nigdy nie został skalany myślą. Do tego obrzydliwe sceny...no erotycznymi się ich nazwać nie da, bo dostajemy nagle jakąś kilkusekundową wstawkę z czyimś tyłkiem i tyle. Yyyyy po co? Ani się człowiek nie napatrzy (dla tych którzy akurat chcą), ani nie kuma jaki ta scena ma cel w tym filmie. Ogólnie dla mnie pierwszy sezon był sezonem przy którym trzeba było myśleć, tak reszty nie zamierzam oglądać, bo to po prostu jakaś sieczka i tyle :)