Główna "bohaterka" tej sprawy musi mieć naprawdę niską samoocenę i poczucie własnej wartości, skoro przez ponad 20 lat tkwiła w tak toksycznej relacji, którą uważała za przyjaźń, gdzie tamta druga nawet tej toksyczności nie ukrywała specjalnie, nazywała ją dzi*ką, jak coś poszło nie po jej myśli, to się odwracała od niej, NA BOGA, PRÓBOWAŁA JEJ ZABRAĆ DZIECIAKA, a ta nawet się nie domyślała że to ta ją truje? Nawet na końcu, ta nawet obwinia samą siebie mówiąc że "może mogłam coś zrobić, coś zmienić, byłam złą przyjaciółką :(", KUR*A kobieto, ona nigdy nie była twoją przyjaciółką, dosłownie chciała cię zamordować kilka razy! I jeszcze "nie zniszczyła mojego życia, zniszczyła swoje i to bardzo smutne", NIE, to nie jest smutne, wyraźnie widać że to psychopatka i socjopatka, która zatruła ci wiele lat z życia i powinna być odseparowana od społeczeństwa. Smutne jest to że oczywiście wspaniały system sądownictwa, pozwolił jej wyleźć po kilkunastu miesiącach, zamiast tych 20 lat. Odcinek bardzo ciekawy i nie słyszałem wcześniej o tej sprawie, ale mimo to również bardzo frustrujący.
Szczerze to ja tą kobietę uznałam po za głupią. Tamta chciała jej odebrać dzieciaka i ją zabić, a jej nawet przez myśl nie przeszło, że chce to zrobić po raz kolejny. W dodatku lekarze nawet jej powiedzieli, że jedną możliwością jest wstrzykiwanie insuliny, a ten tępak i tak się nie domyślił. Niektórzy psychopaci na pewno działają subtelnie, ale ta nie bardzo...
Tak było jej wygodniej ,mimo wszystko mieszkała w jej domu,tamta zajmowała się wszystkim zarówno jej chorym dzieckiem jak i nią i jej sprawami ,pewnie też ją utrzymywała w jakimś stopniu
Z jednej strony racja, ale z drugiej była jednym z siedmiorga rodzeństwa i miała żyjącego ojca. Najbliżsi wiedzieli jaka jest sytuacja z Janie i szkoda, że w odcinku nie przedstawiono jakoś relacji rodzinnych. Od początku odcinka zadawałam sobie pytanie, czy nikt z rodzeństwa nie był w stanie przyjąć swojej siostry wraz z dzieckiem na jakiś czas do siebie? Kolejna sprawa to ciągłe trafianie Rachel do szpitala. Z odcinka można wywnioskować, że podawanie leków przez Janie było jawne - czy naprawdę nikt z rodziny, ani z przyjaciół, czy nawet lekarze w szpitalu nie połączyli kropek, że Rachel nie przygotowuje sobie sama leków, tylko dostaje je od Janie? I tak naprawdę sama Rachel nie wie czy przyjmuje witaminę C czy ketamine czy placebo? Strasznie frustrujący odcinek.
Też nie rozumiem, czemu nikt z rodzeństwa (nawet ta siostra, co się tak zamartwiała) nie pomógł, gdy musiała tuląc się z autystycznym synem po schroniskach. Naprawdę żadne nie mogło jej choć na trochę przyjąć do domu? Nie miała się gdzie podziać, więc wróciła do jedynego domu jaki miała od lat. Przecież jej syn nazywał tę kobietę drugą mamą. Myślę, że jej wygoda wiele przesłaniała... Janie zajmowała się nią, rachunkami, zakupami, dzieckiem, właściwie wszystkim.