Nie chce się tego oglądać, męczy i wystarczająco denerwuje po pierwszej minucie ogladania tych trzęsących się i falujących obrazów. Nie byłem w stanie skoncentrować się na fabule, bo zdjęcia kręcili najwyraźniej ludzie z łapanki, kręcący "na pijaka".
Może dlatego, że to była "Dogma 95". Przeczytaj i zrozumiesz, że to była taka koncepcja, a nie jakaś nisko budżetówka z ludźmi wytrzaśniętymi z ulicy:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Dogma_95
Ależ rozumiem. I co z tego, że przyjęli taką koncepcję? Krawiec może umówić się z kolegami po igle, że od dziś nie uzywają nitek, rękawy garnituru mają być klejone wyłącznie na butapren, można też używać wszelkich kolorów pod warunkiem że są to odcienie szarości, a wszystkie wyroby mają być w jednym rozmiarze. I wyjdą nam ubranka z czasow Mao. Komu się będą podobały? Garstce ludzi. Na zdrowie. Albo kręcimy film który będzie nadawał się do oglądania, albo robimy chałę możliwą do pokazania przy obiadku rodzinie i znajomym. No tak - tylko że wtedy chałę możemy okrzyknąć kinem artystycznym, a na wersję podobającą się większej ilości osób naplujemy mówiąc że to czysta komercja. To ja już wolę tę komercję. Taki już jestem, bo jak ogladam w galerii sztukę nowoczesnę gdzie artysta rzucał w płótno słoikami z farbą, to nikt mi nie wmówi, że nie znam się na sztuce, nazywając taki obraz po prostu barachłem.
Hahaha! Lol! ROTFL! etc. tylko dla ciebie. To, że nie rozumiesz sztuki wyższej, jakby nie patrzeć, to już twój problem. Wszystko co zapamiętałeś to "kręcenie z ręki". A gdzie wielowątkowa, rozbudowana fabuła, dobrze narysowane postacie, wspaniała gra aktorska (tu lekko przesadzam), klimat itd. Zapamiętałeś tylko to, że z ręki, z czym do ludzi. To tak jakbym oceniał sensacyjne filmy po tym, że kamera szybko zmienia ujęcia[sic!].
Tu się mylisz. Najmocniej subiektywnym jest się w ocenie samego siebie, jednakże wydaje mi się że rozumiem co jest prawdziwą sztuką (sztuką wyższą! OK) a co zwykłym chłamem, za jaki uważam ten film. Jako że napotkałeś niejakie problemy w zrozumieniu tego co napisałem, wytłumaczę krócej i jaśniej. Nie udaje mi się dobić do treści tego filmu (być może jestem za głupi, panie znawco, może zbyt prymitywny panie wrażliwcze), choć próbowałem dwukrotnie. A to przez kompletnie spieprzone zdjęcia. Niech one będą wynikiem czegokolwiek, nawet i tego że kamerzysta chciał siusiu, albo że nie mieli dośc pieniędzy lub chęci na pracochłonne ustawianie każdej sceny, oświetlenia, kamer i wszystkiego innego, czego tam trzeba, mając jednakże wielką ochotę coś nakręcić w czasie urlopu, więc odwalili zdjęcia do całego serialu w dwa tygodnie, bez dubli, kamerą z komisu, wcześniej umawiając się po pijaku w knajpie z kolegami że kręcimy tak wszyscy, w myśl zasady że jak zrobi to jeden, to film okrzyknie się gniotem, ale jak zrobimy tak wszyscy, to będziemy mogli nazwać to nowatorskim podejściem do sztuki. A kto nam podskoczy, to nakleimy mu nalepke że się nie zna i jest głąb. Sorki, ale ja nie zapisuje się do Twojego klubu. Kupa to będzie dla mnie zawsze kupa, choć są pewnie i tacy, którzy nazwaliby ją wysokozmineralizowanym, skomplikowanym produktem przemiany materii, wyłącznie dla koneserów. No coż, może brak mi właśnie takiej odpowiedniej, wysokopoziomowej percepcji konesera. Przykro mi, bo chyba przyjdzie mi z tym żyć. Czuję się tym - cholera - zdołowany jak diabli. Sayonara.
Znawcą nie jestem, to ci na wstępie mogę napisać. Mi serial bardzo się podobał, nawet jakby znafcy napisali, że to gniot. Chwali ci się, że dwa razy podchodziłeś do obejrzenia(mam nadzieję, że mówisz o całym serialu). Jak ci się nie podoba no to cóż, przekonywać cię nie zamierzam, bo i po co. Każdy swoją opinię ma, ale chyba nie każdy film rozumie i warto o nim pogadać, być może kogoś się nawet przekona do niego(czasami się zdarza). No dobra może obejrzyj go za parę lat być może film potrzebuje u ciebie więcej czasu żeby się przyjął.
"Niech one będą wynikiem czegokolwiek, nawet i tego że kamerzysta chciał siusiu, albo że nie mieli dośc pieniędzy lub chęci na pracochłonne ustawianie każdej sceny, oświetlenia, kamer i wszystkiego innego, czego tam trzeba, mając jednakże wielką ochotę coś nakręcić w czasie urlopu, więc odwalili zdjęcia do całego serialu w dwa tygodnie, bez dubli, kamerą z komisu, wcześniej umawiając się po pijaku w knajpie z kolegami że kręcimy tak wszyscy, w myśl zasady że jak zrobi to jeden, to film okrzyknie się gniotem, ale jak zrobimy tak wszyscy, to będziemy mogli nazwać to nowatorskim podejściem do sztuki." Nie żebym się czepiał, ale cholernie długie zdanie.
Racja, zdecydowanie za długie ;)
Emocje poniosły mnie nieco niepotrzebnie. Dlaczego? Do tego serialu podszedlem pierwszy raz kilka lat temu. Nie dałem wówczas rady. Niedawno przypadkiem natrafiłem na jego stronę na Filmwebie, zaintrygowałem się jego ogółem bardzo pochlebnymi ocenami, dowiedziałęm się że leci na Kulturze, spróbowałem ponownie i.... Szlag mnie trafił, że przez te nieszczęsne męczące zdjęcia (nie wiem, może tylko mnie taka technika kręcenia męczy?) tracę prawdopodobnie niezły film, skoro tylu osobom się podoba. No i teraz na dodatek zastanawiam się, czy potrzeba mi było aż tyle emocji aby po prostu stwierdzić: "dla mnie ten film nie pozwalał się obejrzeć". Dzięki za dyskusję i przepraszam Cię za być może zbyt mocne słowa w niej użyte. I chyba rzeczywiście podejdę do tego filmu jeszcze raz. Może gdy wciągnie mnie jego treść, forma stanie się dla mnie przezroczysta? Chciałbym tego.
Zdjęcia irytują nie tylko ciebie uwierz. Wiele osób już przy Larsie powiedziało "nie dzięki" przez te zdjęcia. Dla mnie to tylko miła odmiana od tych "statywów". Przypomniało mi się: W-11. Tam wynajęli jakiegoś pijaka żeby "wzmocnił napięcie". Za rok jak znowu puszczą Królestwo być może bardziej ci się spodoba, powinieneś oglądać więcej badziewia to jest idealne: Odrodzone zło (2008). Fabuła to jakaś komedia.
Ten sam problem miałem na początku ;) Dokładnie przy pierwszym odcinku, problemem było obejrzeć go do końca. A od drugiego albo koleś biegający z kamerką zaczął lepiej łapać równowagę, albo na tyle akcja się rozkręciła, że jakość obrazu stała się niezauważalną niedogodnością ;).
Raczej to drugie. Wydaje mi się, że pierwszy odcinek odstaje trochę od reszty.
Serial w moim przekonaniu jest wybitny, ale trzeba sobie jasno powiedzieć, że nie jest to pozycja dla wszystkich. Kryterium nie stanowi tu bynajmniej inteligencja czy jakieś szczególne zdolnosci percepcyjne - rozpatruję to wyłącznie w kwestii odbioru takiej a nie innej formy w jakiej von trier to puścił do obiegu.
Po pierwsze tak jak ktos napisał wyzej sa tu elementy tego nieszczęsnego manifestu - jednakże stwierdzam, że wyszły tylko na dobre temu serialowi. Dlaczego? Bo odbiega od wszystkiego do czego przyzwyczaiła nas konwencja filmowa z USA, z jej poprawnym, poukładanym, nieco sztampowym sposobem narracji, montażem nie zakłócającym odbioru, nastrojem budowanym stopniowo i ze wszystkim tym, co sprawia że jako widz jesteś w sytuacji komfortowej. Von Trier zaburza ten porządek przestrzeni i odbioru, perspektywa jego kamery jest często zniekształcona, ujęcia strzelane z dziwacznych punktów - tak, że reżyser drażni widza w kategoriach, które nie są zauważalne i uświadomione od razu, przez co nasza wyobraźnia czuje się nieswojo. Dokładnie to samo zrobili twórcy filmu Blair Witch Project - tyle ze tam taka a nie inna praca kamery drażni niemal bez przerwy i obok minimalnej scenografii to jedyny środek wyrazu - jak dla mnie było to już za bardzo meczące (i zbyt oczywiste, przewidywalne) i pewnie dlatego nie lubię tego filmu.
W Królestwie to co oglądamy jest rezultatem w pełni i bardzo świadomie użytych środków artystycznych, w efekcie dostajemy film, w którym groza jest dawkowana podskórnie, owszem jest narrator, który to i owo opowiada, ale to, co wywołuje w odbiorcy niepokój jest trudne do zdefiniowania na pierwszy rzut oka. To nie trupy straszące nagłym wyskokiem z szafy ani krwawe sceny są tutaj podstawowym patentem na strach. To zdeformowana przestrzeń miejsca, gdzie przenikają się dwa wymiary zupełnie odmiennych rzeczywistości jest punktem ciężkości. Czy udałoby się osiągnąć taki efekt bez odrywania nas od tego, do czego tak przywykliśmy w kinie grozy? Nie sądzę.
Ponadto zauważ, że von Trier nie męczy aż tak bardzo widza swoim montażem - używa go tylko tam, gdzie jest to uzasadnione, moim zdaniem świetnie zbalansował tutaj nie tylko humor i grozę, ale zapewnił im najlepsze tło z możliwych: surowy i ciężki realizm miejsca jest równoważony groteskowymi zdjęciami.
Można obejrzeć wersję amrykańską, ale moim zdaniem to wersja wysterylizowana choć w zapodana w dużo prostszej i przyswajalnej formie. Nikogo nie namawiam na siłę na Riget, ten serial się po prostu kocha od pierwszego wejrzenia albo nienawidzi nawet za pięćdziesiątym podejściem, natomiast stwierdzenie że: 'bo zdjęcia kręcili najwyraźniej ludzie z łapanki, kręcący "na pijaka" ' jest wyrazem tylko Twojego niezorientowania w temacie i rozdrażnienia brakiem typowej konwencji do jakiej przywykłeś i poza jaką nie wychodzisz jako widz.
Mnie samej manifa dogmy95 nie rajcuje w filmach i zdecydowania wolę Triera który się z nią pożegnał - ale doceniam i zauważam ją tu i ówdzie, i o ile nie stanowi sztywnej formuły jest do przyjęcia. Po prostu warto czasem spróbować czegoś innego - albo popatrzeć z innej perspektywy, nawet jeśli nie jest ona zbyt łatwa w odbiorze - bo kieruje uwagę poza standardowe ścieżki percepcji.
Wypisujesz bzdury. Dogma powstała rok po serialu. Nie zgadza się też większość punktów.
Mnie zdjęcia również zbiły z tropu, aczkolwiek czasami jest dosyc ciekawe. Niestety, mój telewizor jest dośc stary, ma słabą jakośc, toteż takie zdjęcia totalnie załatwiają film. Można się wczuc - nieuniknione - jednakże na początku, gdy oglądałam Królestwo, byłam zirytowana. Najbardziej denerwujące są według mnie te momenty, kiedy to kamera 'na chwilę' się zatrzymuje, dosłownie na sekundę. Nie chodzi mi tutaj o zmianę obrazu, tylko powiedzmy: idą dwaj lekarze, rozmawiają - kamera na nich. Ciągle rozmawiają, rozmawiają, a osoba kręcąca jakby się zabawiała: 'pauza', 'wznów', 'pauza', 'wznów'.
Ziarniste, rozedrgane i topornie cięte. Wszystko to się zgadza. Film powstawał sporo przed sukcesem Blair Witch. W tamtych czasach sprawiało to wrażenie odważnego manifestu artystycznego, którym zresztą było (vide: dogmaty dogmy). Wszystko jedno, czy taki efekt był wykalkulowany, czy uzyskany przypadkiem, ale na mnie osobiście podziałał piorunująco. Ten cały nieprofesjonalizm wygenerował jakąś alchemię na celuloidzie. Nie wykluczam wpływu na ten fenomen jakichś ponadludzkich mocy, od których się zresztą roi w scenariuszu.
A mnie tam bardzo się podoba sposób realizacji ;) Nie dość że pozwala bardziej wejść w cały ten dziwny klimat, to jeszcze daje widzowi możliwość praktycznie fizycznego odczuwania emocji- miałam wrażenie że kiedy dr Helmer wpadał w swój choleryczny napad szału biedny operator dostawał drżenia rąk (większego niż zwykle) co generalnie dało to taki efekt jakby widz po drugiej stronie ekranu był zalewany przez wibrującą fale negatywnych emocji które emanowały od Szweda.
Idąc dalej- dzięki tym zdjęciom od razu nasunęło mi się skojarzenie z filmem dokumentalnym. W sumie całkiem dobry trop- reżyser przedstawia nam bowiem funkcjonowanie szpitala i robi to jak na porządnego dokumentalistę przystało- pełnowymiarowo. Uwzględnia zarówno sprawy duchowe (dosłownie i w przenośni), utargi żywych i martwych, emocje pracowników i mieszkańców, na ukazaniu hierarchii władzy i machiny administracji kończąc. Tak więc już same zdjęcia dają sygnał że jako widzowie mamy skupić całą swoją uwagę na szpitalu bo „tylko” on, wraz ze swoimi duchami, pracownikami i tajemnicami jest bohaterem. To co na zewnątrz się nie liczy. Poza tym wiadomo- „plus do realizmu” ;)
Generalnie mogę tak cały dzień wypisywać pieśni pochwalne ku „Królestwu” bo to właściwie jedyny serial który w absolutnej całości mi odpowiada. A zwracając się do autora tematu- wydaje mi się że zwyczajnie jesteś zbyt leniwy żeby otworzyć się na serial który bezczelnie łamie konwencje nie tylko obrazu, ale również zwyczajnego zdrowego rozsądku ;)
Ponieważ na filmwebie nie ma facebookowej opcji: "Lubię to", odpowiem tylko - ":)".
p/op/i/e/r/d/o/l/o/n/y jak paczka gwoździ ten serial.Ani straszny,ani netuzinkowy...wszyscy widzę się spuszczają że Trier,Trieer!!!....ja jebe ..
Powiem Ci, że na początku też zwracałam na to uwagę i przeszkadzało mi to. Potem jednak fabuła wciągnęła mnie na tyle, że z czasem przestało mi to przeszkadzać, a potem wręcz uznałam to za nieodłączną część fabuły - bardzo potrzebną i przemyślaną i od pewnego momentu nadawało to filmowi dodatkowego smaczku - bo wyglądało na to, że to my jesteśmy świadkami tych wydarzeń, a nie nieczuły operator. ;) Chociaż ja to odebrałam w jeszcze inny sposób - jako nagrania archiwalne (takie wrażenie odniosłam również poprzez kolor wykorzystany w filmie), które ktoś tam, gdzieś tam, po wielu latach odtwarza. Na mnie ten film zrobił jak najlepsze wrażenie, duuuużo lepsze niż późniejsze "Szpital Królestwo" Stephena Kinga. Lubię taki klimat. Już sam "przerywnik" między poszczególnymi scenami (szary, wielki, betonowy kloc jako szpital - cóż powiedzieć, kojarzy mi się z moim obecnym blokiem "falowiec" - i to niesamowite światło, u KInga tego nie było) robił na mnie duże wrażenie, niby że to, ot niewiele - stary budynek i odpowiednia muzyczka. Dzieciaki myjące naczynia także w oryginale miały "więcej do powiedzenia" - były bardziej tajemnicze, u Kinga to one wręcz wyjaśniały, co się stało: "Gdybyś nie zrozumiał, drogi widzu...". Nie wiem, po prostu oryginał był dużo lepszy wg mnie, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że zdania są podzielone...
A ja powiem Wam, że już pierwsze spotkanie z twórczością Von Triera wywołało we mnie o-g-r-o-m-n-e wrażenie naturalności obrazu. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to z powodu kręcenia z ręki. Wcześniej mi to - przez zachwyt - zwyczajnie umknęło.
Mam wrażenie, że nie oglądam ludzi "w pudełkach", tylko ludzi. Jak w filmie dokumentalnym.
(Oczywiście nie namawiam, żeby wszystko było tak kręcone).
Cieszę się, że Lars gardzi statywem. Wie co pokazać. Mi to bardzo odpowiada.