Dopiero co zdążyłem pochwalić pierwszy sezon za świetny dobór aktorów i fajne flow, a tu się przydaża Bronek i Martyna architektka. Nie da się oglądać serialu jeśli główny bohater nie wzbudza sympatii. A tu mamy nabzdyczonego gówniarza bez dystansu, pożal się boże amanta, co mu się z jakiegos niezrozumiałego dla mnie powodu wydaje, że wszystkie rozumy pozjadał, a laski i cały świat leżą u jego stóp. I w ogóle ta poza nie pasuje mi do tego aktora. Główny bohater jest odwrotnością tego za co polubilem Mandaryna z poprzedniego sezonu.
Martyna też jakies nieporozumienie, drwa rąbią, wióry lecą. Chyba nawet ja jestem lepszym aktorem.
Obejrzałem do połowy 3go odcinka i więcej nie będę.
PS. Pani Pawłowska też nie jest potrzebna, jeśli to ma być świeży, zaskakujący serial, a nie odgrzewany setny raz kotlet.