Na parkingu pod centrum handlowym dwóch nastolatków znajduje zwłoki prokurator Wiśniewskiej. Badania balistyczne pocisków wyjętych z ciała kobiety wskazują na to, że została zastrzelona z broni komisarza Zawady. Marek i Basia przeżywają bardzo, że muszą skuć przyjaciela i odprowadzić go do aresztu. Rozpoczyna się wnikliwe śledztwo - kto i dlaczego chce wrobić Adama, czy zyskała na tym nowa pani prokurator, która zajęła miejsce Wiśniewskiej? Czy to może brat Pawełka mści się za śmierć brata?
Tym czasem Marek przypadkowo widzi na ulicy Basię z jej nowym chłopakiem, Marcinem. Chłopak odkrywa, że jest o nią zazdrosny... Czyżby komisarz Brodecki zrozumiał ile ta dziewczyna dla niego znaczy???
Adam z celi aresztu pomaga Basi i Markowi w śledztwie. Wygląda na to, że tylko tych dwoje nie wątpią w niewinność policjanta. Z pomocą przychodzi wreszcie ojciec Zawady, który wysuwa podejrzenie - może analizy balistyczne zostały sfałszowane przez techników? Ale dlaczego ktoś miałby to zrobić koledze po fachu? Czyżby w policji był jakiś zgniły owoc? A może ktoś połaszczył się na łapówkę?
Idąc tropem wymyślonym przez ojca Zawady Basia i Marek prześwietlają dwóch techników od balistyki, którzy badali kule z ciała prokurator Wiśniewskiej. Basia wertuje ich dane osobowe w komputerze, a Marek ze Szczepanem obserwują ich na zmianę. Niestety śledztwo nie przynosi żadnych skutków.
Marek, siedzący nocą w aucie dostaje telefon od inspektora Grodzkiego, który mówi iż dalsze obserwacje nie mają sensu. W tym samym momencie padają strzały. Marek rzuca telefon i biegnie do mieszkania technika. Niestety jest już za późno - ciało leży na środku pokoju. Ofiara zdołała własną krwią nabazgrać na podłodze napis - "Zawada niewinny"...
Mimo tak jednoznacznego dowodu przemawiającego za niewinnością Adama nie zostaje on zwolniony z aresztu. Sekcja zwłok prokurator Wiśniewskiej wskazuje, że wcale nie zginęła od kul, ale została otruta - i to dwa dni wcześniej niż odnaleziono jej ciało. Marek i Basia dochodzą do wniosku, że strzelano do niej specjalnie tylko po to aby wrobić Adama.
Tym czasem na pogrzebie żona zastrzelonego policyjnego technika mówi do inspektora Grodzkiego, że mąż był ostatnio bardzo dziwny. Ciągle znikał gdzieś wieczorami - dostawał dziwne telefony. Basia jedzie do centrali telefonii po bilingi rozmów.
Na ich podstawie wskazany zostaje podejrzany. Niestety telefon jest na kartę więc nie udaje się ustalić jego właściciela, ale za to policjanci namierzają miejsce pobytu podejrzanego. Marek wymyśla sposób aby zwabić właściciela komórki w wyznaczone miejsce - znany prezenter radiowy dzwoni na podany numer, zadaje chłopakowi banalne pytanie i oznajmia, że właśnie wygrał 50 000 zł! Blef jest profesjonalnie przygotowany w radiowym studiu więc podejrzany... łapie przynętę...
W warszawskiej rozgłośni radiowej przygotowana zostaje pułapka - hol główny gdzie lada chwila ma zjawić się "zwycięzca konkursu" jest pod obserwacją policji. Wreszcie zjawia się chłopak koło dwudziestki - kiedy mówi recepcjonistce w jakiej sprawie przyszedł ta daje umówiony znak drapiąc się w skroń. Do akcji wkracza Marek i Szczepan - podejrzany rzuca się do ucieczki. Pogoń trwa kilka minut gdyż, mimo że budynek w którym znajduje się rozgłośnia jest niewielki, to chłopak jest bardzo sprytny i zwinny. W końcu zostaje schwytany przez ochroniarza przy tylnich drzwiach...
Gruba kartoteka policyjna schwytanego Mariusza Grzywacza wskazuje, że jest drobnym złodziejaszkiem - kradnie głównie torebki i... telefony komórkowe. Chłopak zeznaje, że ukradł telefon jakiemuś biznesmenowi prosto z samochodu. Opowiada, że auto stało na światłach, szyba była opuszczona, a on tylko włożył rękę i zabrał telefon, który leżał na siedzeniu.
Marek bardzo emocjonalnie podchodzi do tego śledztwa - kiedy Mariusz stwierdza, że nie pamięta ani marki samochodu ani tego jak wyglądał kierowca wybucha. Krzyczy na chłopaka, w momencie kiedy miał go już uderzyć do pokoju wpada Baśka. Łapie Marka za ramiona aby uniemożliwić mu zrobienie aresztowanemu krzywdy. Markowi puszczają nerwy - przytula Basię - pełen żalu i bezradności szepcze "Co ja mam zrobić? Muszę wyciągnąć Adama...". Dziewczyna odwzajemnia jego uścisk i odpowiada: "Damy sobie radę, zobaczysz"...
Marek z Basią idą na widzenie do Adama - opowiadają mu o postępach w śledztwie. Zawada, który spędził już w areszcie cały tydzień mocno się niecierpliwi. Daje swoim współpracownikom do zrozumienia, że muszą jakoś wyciągnąć z Mariusza więcej informacji - sugeruje aby czymś go zaszantażowali. Po odwiedzinach u kolegi Marek z Basią idą na kawę - Basia stwierdza, że Adam jest w kiepskiej kondycji psychicznej. Marek zgadza się z nią i mówi, że gra takiego twardziela a tak naprawdę musi bardzo się bać - w końcu jeśli nie znajdą zabójcy Wiśniewskiej on może iść siedzieć na 25 lat. Podczas rozmowy do Basi dzwoni jej chłopak Marcin i prosi o spotkanie - Marek słyszy jak dziewczyna kategorycznie odmawia twierdząc że ma teraz ważniejsze sprawy na głowie. Marcin rozłącza się bez słowa. Basia rzuca telefon na stół i stwierdza, że faceci to idioci. Marek uśmiecha się znacząco: "Nooo może nie wszyscy"... Basia odwzajemnia jego uśmiech i odpowiada: "Może nie... jak spotkasz jakiegoś porządnego to mi go przedstaw". W tym momencie Marek wstał - ukłonił się i z szelmowskim uśmiechem powiedział: "Cześć, jestem Marek Brodecki". Oboje wybuchnęli śmiechem zapominając na chwilę o trudnym orzechu jaki mają do zgryzienia...
Kryminalni wracają do pracy. Baśka przekopuje informacje na temat Mariusza żeby znaleźć na niego haka. Marek wyrusza w miasto żeby porozmawiać z jego znajomymi i rodziną. Okazuje się że Grzywacz jest bardzo dobrym uczniem - interesuje się historią - ma zamiar zdawać z niej w tym roku maturę a potem iść na historię sztuki. Marek wymyśla podstęp...
Podczas kolejnego przesłuchania bez pardonu oświadcza zatrzymanemu, że jeśli nie odpowie na jego pytania skończy z grzywną za utrudnianie śledztwa a nie na studiach, bo rektorowi Uniwersytetu napewno nie spodoba się chłopak z taką kartoteką. Zresztą, jeśli dyrektor jego liceum dowie się o jego zatargach z prawem to matury raczej też nie będzie miał... Mariusz wreszcie zaczyna mówić - podaje markę, kolor auta i zgadza się na narysowanie portretu pamięciowego jego właściciela.
Tym czasem Marek z Basią idą do Adama opowiedzieć mu o postępującym śledztwie - zastają go pobitego. Okazuje się, że ktoś "życzliwy" powiedział innym aresztantom, że jest policjantem. Marek i Basia muszą się spieszyć - Adamowi grozi śmiertelne niebezpieczeństwo...
Wreszcie gotowy jest portret właściciela telefonu, z którego prawdopodobnie grożono policyjnemu technikowi. Mężczyzna ma około 45 lat, jest łysiejącym blondynem o bardzo charakterystycznych, jasno niebieskich oczach. Basia przegląda policyjne kartoteki i wreszcie natrafia na akta Artura Rydzkiego - łudząco podobnego do tego z portretu. Marek jest pełen nadziei - od razu zabiera Baśkę oraz Szczepana i jadą pod podany adres. Rydzki otwiera im drzwi w samych slipkach - na widok policyjnych odznak wyraźnie się denerwuje, ale nie stawia oporu i udaje się z nimi do Mostowskich.
Na miejscu Marek rozpoczyna przesłuchanie - mówi Rudzkiemu, że policja znalazła jego skradziony telefon komórkowy. Mężczyzna jest bardzo zaskoczony i stwierdza, że żadnego telefonu mu nie ukradziono. Oczywiście ani Basia ani Marek nie są zaskoczeni tym, że zatrzymany się wypiera. Naprędce zostaje zorganizowane okazanie. Ku zaskoczeniu wszystkich Mariusz twierdzi, że wśród pięciu mężczyzn nie ma tego, któremu ukradł komórkę.
Do sali przesłuchań wpada Szczepan: "Jest problem...". "Co się stało?" - pyta Marek. "Mariusz zeznał, że siedzenie w tamtym Nissanie były czarne... W aucie Rudzkiego są ciemno czerwone"... "Cholera jasna!!!" - Marek nie potrafi ukryć swoich emocji. Dopada Rudzkiego i pyta kiedy zmienił tapicerkę w aucie. Rudzki zdziwiony tym pytaniem odpowiada, że trzy lata temu... i jeśli to takie ważne to napewno ma gdzieś rachunki bo to służbowe auto...
Rudzki przedstawia dowody na to, że od trzech lat miał czerwoną tapicerkę w aucie a więc napewno nie jest tym mężczyzną któremu Mariusz Grzywacz ukradł telefon...
Załamani zastojem w śledztwie Basia i Marek idą znów do Adama. Zauważają na twarzy kolegi nowe ślady pobicia, ale ten nie chce o tym rozmawiać. Twierdzi, że doskonale sobie radzi, mimo to jednak wolałby jak najszybciej stąd wyjść. Już mieli opuścić salę odwiedzin kiedy Baśka niechcący upuściła teczkę z aktami, które rozsypały się na podłodze. Cała trójka zaczęła pospiesznie je zbierać. Wtem Adam zamarł: "Kto to jest??!"- powiedział wpatrując się w portret pamięciowy poszukiwanego właściciela telefonu. "Znasz go?!" - spytał Marek pełen nadziei. "Tak... To Stefan Kosecki... Był ze mną w szkole policyjnej, ale gliną nie został. Wyrzucono go na ostatnim roku...". Cała trójka wróciła do stolika, a Adam opowiedział im całą historię. Kosecki był brutalem - wszystko załatwiał pięścią, ciągle bił się z innymi chłopakami ze szkoły. Miał jeszcze jedną wadę - lubił się napić i imprezować. Często cała grupa miała przez niego problemy - kryli go i zbiorowo odpowiadali za jego wpadki. W końcu się jednak doigrał - na jednej z imprez Adam przyłapał go jak próbował zgwałcić dziewczynę w toalecie - uznał, że to już nie może mu ujść na sucho - zadzwonił po policję. Wprawdzie zarzuty oddalono, bo dziewczyna nie wniosła oskarżenia, ale Koseckiego wyrzucono ze szkoły... "No to miał motyw żeby się mścić" - powiedziała Basia jakby do siebie. "No miał..." - odparli chórem Adam i Marek...
Marek z Baśką jadą do szkoły policyjnej w Szczytnie gdzie uczęszczał Adam i Stefan Kosecki. Akta jakie tam uzyskali potwierdzają wszystko, co mówił im Zawada - znajdują w nich wiele notatek o ekscesach Koseckiego oraz o powodach dla których został relegowany. Kopiują potrzebne im dokumenty, aby mieć dowód dla prokuratora. W czasie powrotnej drogi do Warszawy oboje są w świetnych humorach - czują, że są blisko doprowadzenia do uwolnienia Adama. Słuchają głośno muzyki, śpiewają i śmieją się. W pewnym momencie Marek mówi Basi, że miał moment zawahania - chwilę kiedy pomyślał: a może winny śmierci Wiśniewskiej już został zatrzymany? A może to naprawdę Adam? - Marek wyznał, że bardzo się tego wstydzi... Baśka zatrzymała auto na poboczu - "Nie musisz się tego wstydzić, Marek." - powiedziała patrząc chłopakowi głęboko w oczy. "Patrzymy na takie straszne rzeczy podczas naszej pracy, poznajemy najciemniejsze strony ludzkiej natury..." - Marek nie wyglądał na pocieszonego jej słowami. "Ej! Myślicielu!! Przestań się już tym zadręczać! Mi też przeszła przez głowę taka myśl, ale to nie znaczy, że oboje nie ufamy Adamowi! To tylko dowód na to, że nasz zawód nauczył nas patrzeć na wszystko z kilku perspektyw." - dokończyła. "Ja patrzę na wszystko z kilku perspektyw... I wiesz co - zaczął odwracając się do niej i patrząc głęboko w oczy - patrząc na Ciebie widzę, że jesteś nie tylko świetnym policjantem, ale też kumpelą... i wspaniałą kobietą" - zakończył głaszcząc ją delikatnie po policzku. "Yhymmm... - odchrząknęła nieco zażenowana jego słowami - Jedźmy... - uruchomiła silnik - Musimy aresztować Koseckiego"...
Baśka wyszukała w bazie prawo jazdy Stefana Koseckiego, dzięki czemu poznali jego adres zamieszkania. Jeszcze tego samego popołudnia Marek z Basią zabrali Szczepana i pojechali pod dom podejrzanego - Szczepan obstawił tylne wejście do bloku, a Baśka z Markiem weszli od frontu. Drzwi otworzyła kobieta w średnim wieku z potężnym limem pod okiem. "Dzień dobry, komenda stołeczna policji. Podkomisarz Marek Brodecki - zaczął Marek machając legitymacją - Czy zastaliśmy Stefana Koseckiego?". Kobieta otworzyła szerzej drzwi - "Tak! Wreszcie go stąd zabierzecie?!". Policjanci weszli powoli do ciemnego przedpokoju. "Czemu wreszcie?" - zapytała Basia przygotowując broń. "Ta świnia ma u was znajomych... Widzi to pani - powiedziała wskazując na swoje sińce - Jeszcze mu włos z głowy za to nie spadł!". Marek uciszył kobietę zasłaniając palcem usta. Weszli do niewielkiego pokoju - na łóżku leżał półnagi mężczyzna identyczny jak ten z portretu pamięciowego. "Pobudka! Zabieramy cię na wycieczkę, Kosecki!" - Marek bez pardonu szarpnął mężczyznę za rękę nakładając mu jednocześnie kajdanki.
Chwilę później Marek ze Szczepanem zabrali zatrzymanego do auta, a Basia została w mieszkaniu, aby je przeszukać. Kiedy już miała zrezygnować, bo znalazła tylko kilka nieświeżych skarpetek za łóżkiem, do pokoju weszła Kosecka - "Może to panią zainteresuje?" - powiedziała podając Basi nieco zniszczone pudełko po butach. Policjantka usiadła przy stole i otworzyła je...
W pudle był cały zbiór wycinków z gazet - Baśka przeglądała je powoli: "Gang pedofilów rozbity przez grupę komisarza Zawady", "Śledztwo komisarza Adama Zawady doprowadziło do rozbicia groźnej sekty", "Zawada schwytał Okularnika"... Wszystkie zdjęcia Adama były zamazane czarnym markerem. W pudełku znalazła też owinięte w szmatkę Magnum oraz saszetkę z jakimś dziwnym zielonym proszkiem wyglądającym na jakąś truciznę."O Boże..." - szepnęła dziewczyna znajdując pod samym spodem zdjęcie zamordowanego policyjnego technika na odwrocie którego zapisano: "Wysoka 23/7, 0608-302-322"... Baśka zerwała się zamykając w pośpiechu pudełko: "Dziękuję... Napewno mąż długo nie zrobi pani krzywdy" - wybiegła wraz z plikiem dowodów z mieszkania.
Przesłuchanie Koseckiego było krótkie, gdyż przerwał je nieoczekiwanie telefon od Grodzkiego, który odebrał Marek: "Adam już do was jedzie..." taka informacja wystarczyła - Marek złapał Baśkę w pół, uniósł do góry i ze szczęścia mocno pocałował. Ta zdezorientowana spojrzała mu w oczy i zapytała: "Wszystko ok?". Marek uśmiechnął się szeroko: "Tak... Zaraz będziesz mogła o to samo zapytać Adama.". Baśka zamarła na moment przetwarzając w głowie to, co przed chwilą usłyszała, kiedy otworzyły się drzwi i stanął w nich Adam. Wpatrywali się przez chwilę w siebie nawzajem, aż wreszcie Zawada przerwał ciszę: "Wiedziałem, że mogę na was liczyć..." - wpadli sobie w objęcia... KONIEC
Fajne, ja mam pomysł na ok.70 odcinków, ale niestety są krótkie opisy, które było by trzeba rozwinąc.
no to napisz je u. może potem przyjdzie komuś coś do głowy to także tu napisze swoje pomysły i wjdzie coś ;)))
no to napisz je u. może potem przyjdzie komuś coś do głowy to także tu napisze swoje pomysły i wjdzie coś ;)))
Taaak amatorscy twórcy łączmy się ;D Szkoda tylko że widzowie nie mają wpływu na akcje seriali :D Byłoby fajnie jakby autorzy scenariuszy brali pod uwagę sugestie widzów... i na przykład "zabijali" nielubianych bohaterów :D Oczywiście nie sugeruję że nie lubię prokurator Wiśniewskiej :D
Ten pomysł jest super! Bardzo ciekawy i rozwinięty w kilka stron. Było by super obejrzeć go w TV. Gratuluję mądrej głowy i dobrej znajomości Kryminalnych.
p.s. Rzeczywiście, trochę zbyt wiele łączenia Basi z Markiem i szkoda że Adama pobili, ale jak mus to mus.
Zacząłem czytać i... wciągnęło mnie! Napawdę bardzo dobry materiał! Gratuluję!
No masz talent...tylko szkoda, że nie takiego odcinka na razie nie ma. Może napiszesz jeszcze jakieś?? :D:D:D
Jagaa :)
Dobre :P Weź to wyślij do reżysera :) ;P Naprawdę dobry pomysł na odcinek :P Pozdro :)
Masz tatent!!! No powiem szczerze wciagnelo mnie. Napisz jeszcze jakis odcinek koniecznie!!!! I wyslij to do tvnu. Wierze w Ciebie!!!Pozdro:P:P:P:P
Dzięki wszystkim za miłe słowa :)))) w sumie to też bym chciała żeby coś takiego nakręcili ;) akurat udało mi się niedawno skończyć studia (yuhu!) więc mam czas i trochę pomysłów więc może coś skrobnę! trzymajcie się ciepło i jeszcze raz dzięki!
Bardzo chętnie tylko... ciekawe jak to zrobić?? Jak ktoś ma maila na który można by wysłać kilka scenariuszy, albo adres korespondencyjny to poproszę :) Mój mail: agniecha.84@op.pl
tak mi też się bardzo podobało ale z połączeniem Marka i Basi (o ile w ogóle nastąpi) to oni będą czekac do ostatniego odcinka pewnie
Pozdrawiam
napracowales sie ale to lipa. tak doswiadczony policjant jesli planowalby zbrodnie nie zabilby nikogo ze sluzbowej broni. nikt by nie dal wiary jego winie.
No tak nikt by nie dał wiary, ale jeśli jest taki dowód to i tak musieli by go przymknąć - przynajmniej do czasu wyjaśnienia sprawy. Pozdrawiam