Między półkami w opustoszałym z powodu późnej godziny hipermarkecie pracownik spostrzega leżącego mężczyznę. Podbiega do niego chcąc udzielić mu pomocy ? okazuje się, że ma on rozległą ranę w brzuchu. Zdezorientowany chłopak ściąga fartuch i zaczyna uciskać mocno krwawiące miejsce. Tym czasem będący już w agonii mężczyzna mówi: ?Powstrzymajcie... Powstrzymajcie Ste...? ? nie dokończył.
Po kilkunastu minutach na miejsce przyjechał komisarz Zawada i Basia Storosz. W sklepie byli już policyjni technicy, ale zwłoki leżały nadal między chipsami i ciastkami.
?Ale rzeźnia? ? stwierdził rzeczowo Adam widząc kałużę krwi. ?Głębokie cięcie, śmierć nastąpiła do pięciu minut od zadania ciosu? ? Marcin podał mu rękę na powitanie. ?Jeden cios?? ? zdziwiła się Basia. ?Jeden. Bardzo silny i profesjonalnie zadany. Morderca dokładnie wiedział gdzie ciąć żeby zabić? ? odparł technik.
Ciało zostało zabrane do kostnicy, a Adam z Basią wrócili na posterunek. Wnioski jakie dotychczas wyciągnęli były takie, że sprawca musiał być szkolonym zabójcą, znać się na anatomii człowieka (co sugerowało kogoś kto studiował medycynę) lub... psychopatę który dla przyjemności opanował skuteczne metody eliminowania ludzi. Tak czy owak grupa podejrzanych była... nieograniczona. Podczas przeglądania zgromadzonego materiału dowodowego zadzwonił telefon ? patolog prosił Adama żeby przyszedł do niego.
?Wszystko się potwierdziło ? zaczął ? jedno głębokie na 15 cm cięcie bardzo ostrym nożem, śmierć spowodowana utratą krwi oraz obrażeniami narządów wewnętrznych...? ? patolog pochylił się nad ciałem. ?No więc... po co mnie tu wezwałeś?? ? Adam nieco się zdenerwował, że fatygował się tylko po to aby dowiedzieć się tego co już wie. ?No tak ale odkryłem dwie ciekawe rzeczy... Po pierwsze gość ma coś dziwnego na ramieniu? ? patolog odsunął nieco materiał którym przykryte było ciało. ?Blizna...? ? Adam pochylił się aby lepiej się przyjrzeć. ?Nie do końca. ? technik wziął lupę do ręki ? Spójrz. Mi to wygląda na pozostałość po tatuażu?. Zawada spojrzał przez lupę na szary placek na ramieniu ofiary. ?Pozostałość? Co masz na myśli??. ?Zbadam to jeszcze ale wydaje mi się, że ktoś zdrapał ten tatuaż... Papierem ściernym na przykład...?. ?Po co ktoś miałby zrobić coś takiego? ? zastanowił się Adam ? Dałoby się odtworzyć co przedstawiał??. ?Wątpię, ale zobaczę jak głęboko ktoś go tarł, zobaczę co da się zrobić?. ?A druga sprawa?? ? spytał Zawada. Patolog usiadł na krześle przy biurku ? ?W tej ranie są okruchy chleba, bułki albo innego pieczywa?. ?Słucham?? ? Adam był zaskoczony tym co usłyszał. ?Też mnie to zdziwiło, ale nie mam co do tego wątpliwości?...
Zawada opowiedział o wszystkim Basi, która w tym czasie próbowała dowiedzieć się wszystkiego o zamordowanym, ale niestety nie miał przy sobie niczego co pomogłoby ustalić jego tożsamość, a odciski nie znajdowały się w policyjnej kartotece. ?Trzeba dać jego zdjęcie do telewizji, może to coś da? ? zaproponował Adam. ?Jasne, pójdę z samego rana do kostnicy po zdjęcie? ? odparła Baśka. ?Z samego rana? Basiu czy ty się jeszcze niczego nie nauczyłaś?! ? zdenerwował się komisarz ? to zdjęcie powinno być już wczoraj w telewizji!? Baśka nieco się obruszyła ? wstała i wyszła z pokoju szepcząc pod nosem ? ?Wczoraj to gość jeszcze żył?... Chwilę po jej wyjściu wpadł Marek ? ?Słyszałem, że jest sprawa?. ?Dobrze słyszałeś, nie chcieliśmy odrywać cię od Krzysia?. ?Ale już jestem, co tam macie??. Adam opowiedział koledze wszystko na temat morderstwa i tego czego dowiedział się po sekcji zwłok. ?No to nóż do chleba pewnie był, nie?? ? rzucił Marek jakby nigdy nic. ?Do chle... Marek ty jesteś genialny! ? Adam poklepał chłopaka po plecach, szybko wstał ? Chodź, jedziemy?.
Hipermarket nadal wypełniony był policją ? nieliczni pracownicy przemykali pod ścianami chcąc jak najmniej przeszkadzać. Adam szybko znalazł miejsce zbrodni, a następnie zaczął rozglądać się za stoiskiem z pieczywem. Kiedy udało mu się je odnaleźć zaczepił przechodzącą nieopodal pracownicę ? ?Przepraszam, można kupić pół chleba??. ?Oj, niestety kasy już dziś nie obsługują...?. ?Nie, nie... ? roześmiał się ? Czy klienci mają możliwość przekrojenia sobie chleba??. ?Ach... Nie, tutaj jest paczkowane pieczywo, a czemu...?. ?Hmmm... Trudno, dziękuję?. Marek z Adamem już odchodzili kiedy kobieta zaszła im drogę ? ?Ale przy stoisku piekarni zawsze leży deska i nóż więc...?. ?Nóż... ? przerwał jej Marek. ? Gdzie jest to stoisko??. Kobieta wskazała ręką przeciwległą część sklepu.
Okazało się, że faktycznie przy odrębnym stoisku zajmowanym przez warszawską piekarnię leżała deska do krojenia i kilka połówek chleba, ale... nigdzie nie było noża. ?No to narzędzie zbrodni mamy chyba ustalone? ? rzekł Marek. ?Tak... ? zamyślił się Adam ? ale... zwróć uwagę jak stąd daleko do miejsca w którym znaleziono ciało. Morderca musiał kawał drogi iść z nożem za ofiarą, co więcej wiedzieć skąd wziąć narzędzie zbrodni...?.
Następnie Adam i Marek udali się do biura ochrony sklepu, aby obejrzeć taśmy z kamer zamieszczonych przy poszczególnych półkach. ?Były plany aby przy chipsach zamontować kamerę, bo dzieciaki strasznie je kradną, ale na planach się skończyło?. ?A przy piekarni?? ? zapytał Marek spoglądając na monitory. ?Tak. Tam jest przemysłówka ? odparł ochroniarz ? proszę zaczekać za chwilę znajdę to nagranie?. Po chwili mężczyzna wrócił do pokoju ? ?Mam złe wieści. Nie można odtworzyć taśmy?. ?Jak to?!? ? zdenerwował się Zawada. ?Nie wiem jak to się stało. ? pracownik wrzucił kasetę do magnetowidu i włączył go ? Proszę spojrzeć. Nagrało się tylko to...?. Na czarnym ekranie widać było tylko miliony białych kropek...
Następnego ranka Basia przyszła na komendę jako pierwsza ? w pokoju przesłuchań czekał już mężczyzna, który znalazł zwłoki. Sebastian Sokołowski miał 25 lat i od pół roku pracował w hipermarkecie. Basia rozpoczęła rutynowe przesłuchanie ? chciała po prostu wypełnić lukę w dokumentacji sprawy. W pewnej chwili Sokołowski powiedział: ?Nie wiem czy to istotne, ale pamiętam ostatnie słowa tego gościa...? ? Basia odparła, że wszystko może okazać się ważne. ?Powiedział: Powstrzymajcie Ste... czy Sta..., jakoś tak?. Basia zanotowała coś w swoim notesie: ?I to wszystko? To wszystko co pan od niego usłyszał??. Sebastian potwierdził. W tej samej chwili do pokoju wszedł Marek i poprosił Baśkę na stronę. Oznajmił, że jest już ekspertyza dotycząca nagrania z supermarketu. Marek z Baśką poszli więc do gabinetu techników: ?Kamera była sprawna, cały system też działa bez zarzutu ? zaczął mężczyzna ? jedyne co mogło być przyczyną to magnetowid który nagrywa te taśmy...?. Marek mu przerwał: ?Ktoś go odłączył??. ?Nie... Był włączony, ale pewnie głowice są stare i taki jest efekt? ? wskazał na telewizor na którym widać było cały czas mrygające białe kropki. Okazało się, że nagranie jest niemożliwe do odzyskania. Ponadto niedługo potem zadzwonił ochroniarz z hipermarketu z informacją, że wszystkie taśmy z tej kamery z ostatnich kilku, a nawet kilkunastu dni wyglądają tak samo. ?Wygląda na to, że to przypadek? ? skwitował tę wiadomość Zawada.
Śledztwo utknęło w miejscu. Marek wziął sobie nawet kilka dni urlopu, gdyż na komendzie do niczego i tak by się nie przydał. Basia zajęła się jak zawsze brudną robotą, czyli robieniem porządków w dokumentacji, a Adam... Chodził z kąta w kąt próbując coś wymyślić.
Po dwóch dniach zadzwonił inspektor Grodzki: ?Zgłosiła się kobieta, która twierdzi, że ten zamordowany mężczyzna był jej sąsiadem?.
Maria Zawadzka mieszkała na Woli w starej, przedwojennej kamienicy. Twierdziła, że zamordowany nazywał się Marian Wiślak i zajmował mieszkanie naprzeciwko jej.
Drzwi były zamknięte na głucho. Zawada zdecydował się na radykalny krok ? wyważenie. Nagle na schodach pojawiła się kobieta. Kiedy zobaczyła kręcących się koło mieszkania ludzi zapytała kim są. Adam pokazał swoją odznakę, podobnie jak Basia. ?Wiślaka nie ma od kilku dni. Wiem, bo mieszkam nad nim ? nareszcie jest cicho?. ?Jak mamy to rozumieć?? ? zapytała Basia uprzedzając Adama. ?Oj bo u niego wciąż jacyś ludzie byli, ciągle się kłócili aż w całej kamienicy było słychać?. Kobieta poszła na górę, a Adam zadzwonił po AT.
Po kilku minutach drzwi leżały już plackiem w przedpokoju, a Adam z Basią przeszukiwali mieszkanie. Było wysprzątane na błysk ? okna lśniły czystością, na podłodze nie było ani jednego okruszka, w kuchni żadnych zbędnych garnków czy talerzy na wierzchu. ?Dziwne mieszkanie jak na samotnego faceta, no nie?? ? zauważyła Baśka. Tym czasem Adam znalazł kilka zdjęć w kredensie ? faktycznie był na nich denat.
Kilka godzin później Marek i Adam siedzieli już na komisariacie i czytali przygotowane przez Basię informacje: ?Marian Wiślak, lat 32, niekarany. Pracował w firmie Stengin zajmującej się sprzedażą oprogramowania komputerowego, skończył informatykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, bezdzietny, kawaler?... ? przeczytał na głos Zawada. ?To dlaczego nie żyje?? ? zapytał ironicznie Marek. ?Czekaj, czekaj... ? zastanowił się chłopak ? jaka jest nazwa tej jego firmy?? . ?Stengin? ? odpowiedział Adam zaglądając jeszcze raz w papiery. Policjanci spojrzeli na siebie porozumiewawczo: ?Myślisz o tym samym co ja?? ? zapytał Marek. ?Tak... Ostatnie słowa Wiślaka. Jedziemy...?.
Firma Stengin mieściła się w kilkunasto piętrowym biurowcu w centrum miasta. Policjanci udali się od razu do prezesa, Wiktora Weissa, aby uzyskać informację o Wiślaku, jego pracy oraz ogólnie o działalności firmy. Z rozmowy nie wynikało nic zaskakującego ani ciekawego: ofiara była dobrym, sumiennym pracownikiem, żadnych spóźnień, niedokończonych projektów, konfliktów... Nic. Firma w doskonałej formie ? wiele zagranicznych kontraktów na wielomilionowe sumy.
Po zakończonej rozmowie Marek z Adamem wsiedli do windy. Nagle ktoś włożył dłoń pomiędzy drzwi uniemożliwiając ich zamknięcie. Do windy wsiadła bardzo atrakcyjna kobieta koło trzydziestki, gdy tylko winda ruszyła nachyliła się w stronę Zawady i cicho szepnęła: ?Proszę do mnie zadzwonić, komisarzu, wiem coś co pana zainteresuje? i wsunęła do kieszeni jego marynarki swoją wizytówkę.
?Edyta Weiss, personal manager? brzmiał napis na ewidentnie drogiej wizytówce. ?No proszę, prezes Weiss ma o połowę młodszą od siebie żonę, nieźle się ustawił?... ? skwitował sprawę Marek. ?Wiesz, pieniądze robią swoje...? ? odparł Adam wystukując numer telefonu. Po krótkiej rozmowie przekazał tylko Markowi, że umówił się z panią Weiss na spotkanie za godzinę.
?Mój ojciec potrafi zniszczyć człowieka...? ? zaczęła gdy tylko kelner oddalił się od ich stolika. ?Ojciec?? ? zdziwił się Adam. ?Ojciec... ? zdziwiła się nieco jego pytaniem, a po chwili roześmiała się ? Myślał pan, że to mój mąż... No tak... Bogaty biznesmen i młoda kobieta?. ?Przepraszam ? powiedział nieco zażenowany tym, że ani jemu, ani Markowi nie przyszło do głowy tak oczywiste rozwiązanie kwestii zbieżności nazwisk ? Co ma pani na myśli mówiąc o zniszczeniu człowieka??. ?On jest bardzo wymagający w stosunku do pracowników. Na zewnątrz wydaję się, że w firmie jest tak fantastycznie, a tym czasem... Ludzie tak ze sobą współzawodniczą... Zdarzało się podtruwanie kolegów żeby tylko nie przyszli do pracy i nie dostali jakiegoś kontraktu! Wyobraża pan sobie? ? upiła łyk kawy ? Ojciec zbudował tą firmę własną ciężką pracą... A teraz tak bardzo mu zależy na utrzymaniu jej prestiżu, że posuwa się do strasznych metod.? ? zakończyła. ?Dlaczego mi pani to mówi? Jest pani nie tylko pracownikiem firmy, ale i córką prezesa...? ? Zawada zastanawiał się nad intencjami kobiety. ?Tak, ale to jest złe co on robi... Robienie ludziom krzywdy jest złe?...
Edyta opowiedziała Zawadzie o stosunkach panujących w firmie i o tym jak traktowany był Wiślak. Był on jednym z najlepszych pracowników, wielokrotnie dostawał nagrodę pieniężną dla pracownika miesiąca, zdobywał najlepsze kontrakty, był ulubieńcem szefa. Budził jednocześnie nienawiść i zazdrość innych pracowników. Zawada doszedł do wniosku, że wśród nich powinien szukać mordercy...
Marek z Basią zaczęli przesłuchania pracowników Stengin?u ? rozmowy trwały wiele godzin, a policjanci ratowali się kawą aby nie usnąć z przemęczenia i... nudy. Standardowy zestaw pytań odnosił się przede wszystkim do stosunków zawodowych i prywatnych jakie łączyły osobę z zamordowanym. Oczywiście nikt nie powiedział wprost o zazdrości jaką budziły sukcesy Wiślaka, jego nagrody finansowe oraz to, że był ulubieńcem prezesa.
?Nic nie mamy? ? rzuciła Basia gdy tylko Adam wszedł do pokoju przesłuchań z którego wyszedł właśnie ostatni pracownik firmy. Tym czasem Marek przeglądał jakieś papiery. Po chwili uniósł wzrok: ?Zastanawia mnie jedna postać...?. ?Kto?? ? zainteresował się Adam. ?Stefan Mariański. Był na liście zwolnionych z ostatnich dwóch lat?. ?Dlaczego cię zainteresował?? ? zapytała Basia spoglądając przez ramię Marka na papiery które właśnie przeglądał. ?Został zwolniony dyscyplinarnie za pobicie innego pracownika Stengin?u. W aktach osobowych nie napisano kogo pobił, ale założę się, że...? ? ?Wiślaka? ? dokończyli chórem Adam i Basia.
Mariański mieszkał w starej kamienicy na Pradze, mieszkanie było małe i skromne. Od sąsiadów policjanci dowiedzieli się, że jest bardzo spokojnym człowiekiem, mieszka sam, nikt go nie odwiedza. Drzwi otworzył im schludnie ubrany mężczyzna w średnim wieku. ?Dzień dobry, Komenda Stołeczna Policji. Komisarz Adam Zawada? ? machnął odznaką. ?Marek Brodecki? ? druga legitymacja mignęła przed oczami mężczyzny. ?Stefan Mariański. O co chodzi?? . ?Chcielibyśmy porozmawiać z panem o firmie Stengin. Mamy informację, że pracował pan w niej?.
Po kilkunastu minutach policjanci opuścili mieszkanie Mariańskiego. Adam od razu zawiadomił Szczepana żeby przyjechał pod dom i śledził mężczyznę. ?Nie wygląda mi na potencjalnego mordercę ? powiedział Marek wsiadając do auta. ? Spokojny, normalny facet. Jego tłumaczenie dlaczego uderzył tego księgowego też trzyma się kupy.? ?Przypomnij sobie ilu złapanych przez ciebie morderców wyglądało niewinnie...? ? Adam przekręcił kluczyk w stacyjce. ?Wiem... Tylko nie rozumiem po co po dwóch latach od odejścia z firmy miałby nagle napadać na byłego kolegę i dźgać go nożem do chleba w supermarkecie...?. ?Ja też tego nie rozumiem... Musimy zapytać innych pracowników o ich wersję bijatyki Mariańskiego w firmie?.
?Tak miałem mały konflikt z Mariańskim ? odparł Marcin Gwiazdowski na pytanie Adama ? dotyczyło to naszych kontaktów poza zawodowych?. ?Zgłosił pan na policję, że pana pobił?? ? zapytał Marek. ?Nie... Poza tym on mnie nie pobił. Uderzył mnie raz, ale miał pecha bo akurat szef wychodził ze swojego gabinetu. Mimo, że poszedłem razem z Marianem Wiślakiem do prezesa żeby nie wyrzucał Stefana z pracy nie dało się nic zrobić?. Gwiazdowski opowiedział jak razem z Wiślakiem odwiedzali jeszcze Mariańskiego w domu, jak pomagali mu szukać pracy. Niestety bezskutecznie gdyż z dyscyplinarnym zwolnieniem na koncie ciężko było znaleźć jakąś ofertę. ?Mariański był bardzo zawiedziony decyzją prezesa Weissa... Może to delikatnie powiedziane. Był bardzo zdenerwowany. Kiedyś jak się upiliśmy we trzech snuł plany o zemście na szefie?... ?Jakie plany?? ? zainteresował się Adam. ?Eee to było tylko takie gadanie. Był pijany...?. ?Proszę powiedzieć co mówił. Wszystko może mieć znaczenie.? ? naciskał Adam. ?Mówił, że wysadzi w powietrze jego samochód razem z nim w środku... Wspominał nawet, że zamówił przez Internet materiały wybuchowe od jakiegoś byłego górnika?.
Wieczorem Basia w opustoszałym już biurze przeglądała akta sprawy Wiślaka. Beznamiętnie kartkowała sprawozdanie z przeszukania jego mieszkania. Zainteresowały ją nazwy kilku leków które znaleziono w apteczce. Baśka włączyła komputer i wpisała nazwy leków na stronie apteki internetowej. ?O Boże... ? szepnęła jednocześnie łapiąc za komórkę i wybierając numer ? Adam, coś mam. Wiślak miał w domu kilka leków na depresję. Zważywszy na ich ilość i moc działania... Miał zaawansowaną chorobę... Co może wskazywać...? ? nie dokończyła. ?Na samobójstwo... ? wyręczył ją ? tego nie wzięliśmy pod uwagę. Zadzwoń po Marka i spotkamy się w mieszkaniu Wiślaka?.
Kwadrans później przeszukiwali ponownie mieszkanie denata. ?Czego właściwie szukamy?? ? zapytał Marek wynurzając się na chwilę zza wielkiego beżowego fotela. ?Szczerze mówiąc to nie wiem... ? odparł Adam ? ale myślę, że jak to znajdziesz to będziesz wiedział, że o to chodziło? ? uśmiechnął się porozumiewawczo. ?I chyba właśnie mam!? ? wykrzyknęła Baśka wstając z podłogi gdzie przeglądała dolne półki z książkami. Podała Adamowi atlas anatomii. ?Chyba nie kapuję...? ? odpowiedział Zawada. ?Grrrr... ? warknęła z rozbawieniem ? czy pan się jeszcze niczego nie nauczył, komisarzu ? puściła mu oko ? proszę spojrzeć na zakładkę?. Adam otworzył książkę na stronie założonej małą żółtą karteczką: ?Przewód pokarmowy? głosił napis na górze strony, a na rysunku czerwonym markerem zaznaczone było dokładnie takie cięcie jak na zwłokach Wiślaka. W pokoju zapadła cisza. Każdy układał sobie w głowie nowe informację. Nagle zadzwonił telefon w kieszenie Adama. Baśka aż podskoczyła. ?Tak? ? Zawada odebrał i chwilę słuchał bez słowa ? dzięki, Szczepan?. ? wyłączył się. Baśka i Marek spojrzeli na siebie pytająco. ?I?? ? zapytał wreszcie Marek. ?Pracownik hipermarketu w czasie wykładania towaru znalazł nóż schowany za chipsami. Dokładnie w miejscu gdzie znaleziono ciało Wiślaka... Sprawdzili rączkę... Są tam tylko odciski Wiślaka...?.
?Więc nasz denat popełnił samobójstwo?? ? inspektor Grodzki usiadł w swoim fotelu. ?Tak. Sam wziął nóż ze stoiska piekarni. Jego znajomy pracował jako ochroniarz w tym sklepie i wspominał mu o tym, że kamery są tak tylko dla picu. Przyznał się dopiero teraz, bo inaczej firma miała by problemy...?. ?A po co cała ta maskarada? Chowanie noża? Dlaczego skoro miał depresję, chciał się zabić po prostu się nie powiesił we własnym domu?? ? Grodzki był nadal zdziwiony takim obrotem sprawy. ?Chodziło o polisę ubezpieczeniową. ? wtrącił się Marek ? Wiślak był ubezpieczony na pokaźną sumę, którą po jego śmierci dostaliby rodzice, którym się zresztą nie przelewa. W przypadku samobójstwa polisa traci ważność?... ?Nic by nie dostali ? skwitował Grodzki ? a co z jego ostatnimi słowami?? Adam usiadł naprzeciwko szefa: ?Nie chodziło o nazwę firmy, ale o Stefana Mariańskiego. Miał wysadzić w powietrze prezesa Weissa. Godzinę temu w jego piwnicy znaleziono materiały wybuchowe.?
KONIEC
no tak trzymaj jestes urodzoną scenarzystka tez fajne musimy ci jakos pomoc wyslac to sprobuje poszukac jakiegos adresu pozdrawiam
Dzięki :) Jakoś nie planuję zostać scenarzystką (studiuję pedagogikę :)) ale lubię sobie czasem powymyślać historyjki w wolnej chwili. Chociaż mogłoby być fajnie zobaczyć na ekranie odcinek własnego pomysłu :) pozdrawiam
Dzięki! zapraszam do czytania kolejnych... Będę wdzięczna za wszelkie uwagi :)))