Na wstępie muszę powiedzieć, ze The Book of Boba Fett to dla mnie slaby serial. Wręcz beznadziejny. Rzekłbym nawet, ze jako fan Boby od wielu lat, jestem totalnie załamany ta postacią w tymże serialu. Zawsze będę powtarzał, ze TO NIE JEST Boba Fett, tylko jakiś zniedołężniały starzec z demencja.
Z najlepszego i najzimniejszego łowcy nagród w galaktyce stal się księżniczką Disneya - dobrą, pomagającą słabszym, dostającą oklep od każdego napotkanego przeciwnika. Tym samym serial jest dla mnie gównem.
Natomiast to co się stało w odcinku 5 i 6...
Nie będę spojlowal, ale na takie Star Wars czekałem i o takie Star Wars walczyłem (oczywiście w myślach) :D
Serial oceniałem na 4 - "Ujdzie", jako, ze sama główną postać zasługuje tu na 1 ze względu na niezgodność jej postawy i charakteru z oryginalnej trylogii, książek (nie interesuje mnie to, ze wg Disneya nie są już kanonem) czy nawet jej cameo w The Mandalorian, ale świat wokół niej oraz inne postacie są zrobione całkiem fajnie (tutaj muszę wspomnieć o fajnej wg mnie Fennec Shand).
NATOMIAST odcinki 5 i 6 są dla mnie perfekcyjne (10/10) i znacznie podnoszą ocenę całego serialu. Z mocno rozczarowującej dla mnie oceny 4, podniosłem ocenę ogólną na...
6/10