Zdaję sobie sprawę, że cukierkowa ekipa na poduszkowacach, to ukłon w stronę bardzo młodego widza. Nie zmienia to faktu, że byli tam potrzebni jak w d..e koszula. Byli mi tak bardzo obojętni i zbędni fabularnie, że trudno ich inaczej podsumować.
Dobry, drugi odcinek dawał nadzieję na ciekawe rozwinięcie, mniej eksplorowanych dotychczas, elementów świata SW. Piąty odcinek bez Boby Feta, przypomniał mi jak wygląda dobry serial i ile fajnych emocji mu towarzyszy. Finał wali kiczem z kilometra i taki posmak pozostawia po całości.
Szkoda, naprawdę szkoda. Miałem nadzieję, że się uda, a tak, czekam na trzeci sezon Mandaloriana.