Od początku wiadomo było, że Disney po zakupie tej "krowy" będzie ją doił ile tylko będzie mógł a na końcu, kiedy nie będzie już pomysłów na spinoffy, sprzeda jej mocno wyświechtaną skórę, żeby jeszcze finalnie coś zarobić. "Zielone mleko" od czasów "Force Awakens" płynie strumieniami a kolejne pomysły na kontynuowanie marki w postaci seriali takich jak "Mandalorian" czy "Księga Boby Fetta"zaczynają się kończyć, czego świetnym przykładem jest ten drugi. "Mandalorian" w pierwszym sezonie pozostawiał niektórym fanom uczucie niedosytu, co w pewnym stopniu pomogło scenarzystom na dopracowywanie kolejnych odcinków i finalnie po drugim sezonie, można dzisiaj uznać, że to udany serial. Siłą napędową była relacja dwójki głównych bohaterów - tytułowego i przesłodkiego Grogu oraz Mando. To na nich widz skupiał najwięcej uwagi, dopingując te dwójkę w walce o byt w coraz to odleglejszych zakamarkach galaktyki. Finał serialu "Mandalorian", wskazywał na zamknięcie historii przyjaźni i dokończenie misji oraz narodziny nowej historii - historii nowego Jedi. Kiedy kończy się jedno, robi się miejsce na nowe i tak było w przypadku tego serialu. Zapowiedziany już w scenie po napisach Boba Fett, dla mnie był lekkim rozczarowaniem już od samego początku. Pozbycie się ze ścieżki Grogu i Mandaloriana, na rzecz historii łowcy nagród, nie wyszło. Po prostu. "Księga Boby Fetta" zawodzi od pierwszego odcinka. Począwszy od bardzo słabego scenariusza, ciągłych retrospekcji na, przykro mi, fatalnym aktorstwie tytułowego łowcy. Tym samym serial nie angażuje i po kilku odcinkach osobiście byłem zmęczony. Wyszedłem w poszukiwaniu straconego czasu, ale wtedy pojawił się odcinek piąty. Powiew tego wszystkiego co było dobre w "Mandalorianie", złagodził dotychczasowe, przykre doświadczenia z "Księgi...". Znów chętnie wysiedziałem kolejne godziny, zastanawiając się jak potoczy się dalsza część historii małego Grogu, który skupia na sobie całą uwagę wraz ze swym "ojczymem". Zamknięcie sezonu "Księgi Boby Fetta" jest najlepszym co temu serialowi się przydarzyło. Nie jestem ciekaw co dalej stanie się z tym łowcą nagród. Nie obchodzi mnie szczeniactwo na poduszkowcach Vespy i dalsze działania samozwańczego sołtysa. Interesuje mnie natomiast jak dalej potoczą się losy małego Jedi, który zamiast iść ścieżką mocy - wybrał powrót do swojego dawnego przyjaciela. Moc jest w nich silna. Ta moc to przyjaźń i miłość, która przezwycięży wszystko. Zdominowała ona w ostatnich odcinkach finał miałkiego serialu, tym samym go ratując i dając nową nadzieję na kolejne przygody młodego Jedi - Grogu i jego srebrzystego przyjaciela. Mam tylko nadzieję, że dalsze losy tej dwójki w kolejnym serialu spinoffowym (scena po napisach), nie będą służyły jako koło ratunkowe dla scenarzystów, tak jak było w tym przypadku.