Dzisiaj na raz wciągnęłam cały sezon i mam dwa główne spostrzeżenia.
Po pierwsze - rodzice. Tak naprawdę można by powiedzieć, że był to wręcz serial o złych rodzicach. Począwszy od rodziców tak ambitnych (u Bronwyn i Coopera), że sukcesy ich dzieci były ważniejsze niż to, że potencjalnie niewinny dzieciak czekał na proces o zabójstwo (ojciec Coopera chcący obrócić to „na plus” mnie rozwalił na łopatki), przez patologiczne zachowania rodziców Abby i Nate’a aż po rodziców samego Simona, którzy nie tylko z jego pogrzebu zrobili polityczne show ale najpewniej ich styl życia był powodem, dla którego Simon chciał stanąć naprzeciw hipokryzji i zaczął pisać AboutThat nie zważając na konsekwencje.
Druga obserwacja (uwaga! nie czytałam książki, więc bazuję na własnej wyobraźni) - w toku sezonu powiedziane było, że Simon stworzył AboutThat bo chciał, żeby ludzie porzucili swoje maski hipokryzji i w końcu byli sobą. W przypadku naszego „murder club” udało mu się to idealnie osiągnąć. Szczerze mówiąc przez sporą część sezonu byłam pewna, że on to zaplanował, ale liczyłam też, że jego śmierć była fake’iem - ciała w zasadzie nie pokazano. Miałam nadzieję, że na koniec 8 odcinka Simon pojawi się i ogłosi, że cała ta akcja była niecnym eksperymentem, który miał udowodnić jak fałszywi byli i ich od tego wyzwolić.
Dojście do winy Jake’a niejako zaprzeczyło mojej teorii, ALE gdy już na samym końcu czwórka + Janae dostali SMSy znów pomyślałam, czy może jednak Simon żyje i chce wykorzystać ich tajemnicę (nadal nie pokazano jego ciała ani pogrzebu, była tylko ta kuriozalna „stypa” w domu). Ciekawe pod kątem tej teorii wydawało mi się wspomnienie Houdiniego i obiecanego „kontaktu zza grobu” (jakoby Simon kontaktował się zza grobu manipulując życiami bohaterów i pośrednio ich rodzin).
Czy ktoś miał podobne odczucia?