Jak na razie najlepszy odcinek 7 sezonu, mam nadzieje że nie spaprają ostatniego epizodu bo historia Cooka jest o wiele lepsza niż historia Cassie i Effy.. Przynajmniej mniej wiecej wiadomo co sie działo od zakończenia 4 sezonu.
Właśnie długo czekałem na piąty odcinek teraz czekam na napisy a jeśli chodzi o poprzednie odcinki to też jestem tego zdania co wiało nudą no Naomi ratowała jeszcze te ostatnie odcinki ale potem było coraz gorzej myślę że już dzisiaj będą napisy
Zgadzam się. Choć nie lubiłam nigdy postaci Cooka to jego pierwszy odcinek najbardziej przypadł mi do gustu. Coś się działo, nie było za bezsensownych, melancholijnych ujęć (za dużo było tego w "Pure"!) Cook coś mówi o przeszłości, a historia również najbardziej mi się podoba z wszystkich trzech.
Piąty odcinek to jedyny porządny "comeback" tego sezonu, bardziej przypominał klasycznych skinsów, a w zasadzie przypominał coś z czego klasyczne skinsy mogły wyrosnąć. Poprzednie odcinki zbyt mocno zmieniły klimat, ciekawe, czy gdyby wymieszano te 3 historie w jednym ciągu, czy nie oglądałoby się lepiej całości.
A mnie się właśnie Rise na razie średnio podoba. Ale to pewnie dlatego, że mnie ten imprezowo-używkowo-seksualny klimat Skinsów drażnił niemiłosiernie. Niemniej jak Cooka nie cierpiałam wcześniej, tak teraz zyskał trochę mojej sympatii, mam taką cichą nadzieję, że się jednak wykaraska z całej sytuacji i zacznie w miarę normalnie żyć.
UWAGA - SPOILERY!
A mi się bardzo podobało. Jak zwykle świetna kreacja postaci, ukazanie przerażonego człowieka, który musi przed czymś uciekać, człowieka, który chcąc powiązać koniec z końcem jeszcze bardziej się zapętla. No i to, na co wszyscy czekaliśmy - nawiązanie do przeszłości, "I killed someone". Wszystko, co charakterystyczne dla Skinsów w jednym odcinku - imprezy, seks, przemoc, narkotyki. Uważam, że na tym odcinku nie można było się nudzić, mało który serial jest tak sugestywny - kiedy zabijano Jasona, sama czułam przerażenie i dezorientację... w końcu skąd Louie dowiedział się o zdradach dziewczyny? Sama ona mnie jednak drażniła, przepraszam za słowa, ale dla mnie to jedna wielka dzi*ka. Wielki plus i nie mogę doczekać się drugiej części!
a cook oczywiście zamiast skupić się na fajniej dziewczynie, która go lub,i zadał się z jakąś niebezpieczną nimfomanką. mam nadzieję, że choć raz wybierze dobrze.
Mnie tam jej puszczalstwo nie raziło,a sama konstrukcja postaci, a może nawet twarz tej dziewczyny.
Nie zna Cook'a , a na niego krzyczy, obwinia, wyzywa, klnie, a potem jakby nigdy nic żąda od niego wyjaśnień kim jest jakby jej na tym zależało, jakby to miało jakąś wartość i mimo,że się nie znają to prymitywnie i chamsko w tym aucie się od niego domaga informacji serwując nam kiepską poezję o sensie życia. Może to po prostu zostało zagrane fatalnie i tragicznie, ale sam ton w jakim ona mówiła mnie tak denerwował,że nie mam żadnej przyjemności z tego odcinka.
I ostatnio też zaczęło mnie irytować zbyt ostre ukazywanie tej patologii skinsowej, w poprzednich sezonach jakieś to inne było, teraz jedynie kiepskie tanie i wulgarne....
skąd Louie dowiedział się o zdradach dziewczyny?
Moim zdaniem Louie powiedział dealerowi, że Cook puka tą panne. A na spotkaniu przy basenie dealer zobaczył że Cook jest obity i odrazu wyczuł intrygę i sam wskazał winnego.
też mnie drażnił ten przerysowany klimat zbuntowanej młodzieży i to bez jakiegoś końcowego morału. 7 sezon to jak dla mnie nuda totalna. Tylko imiona postaci zostały te same, bo wszystko wygląda tak, jakby postacie nie miały nic wspólnego z tym, kim byli jeszcze niedawno temu. Powiedziałabym nawet że ten sezon jest "na odczepne".
hej, czy możecie mi powiedzieć jaka piosenka leci w czasie gdy Cook wiezie samochodem (mniej więcej minuta 13, 30s) tę dziewczynę? będę wdzięczna
Rise był do tej pory najlepszy ze wszystkich odcinków siódmego sezonu. Pure miał klimat, jednak nie było to do końca to. Chcę zobaczyć łzawą scenę, gdzie Cook powie wszystko co mu leży na sumieniu, chcę długiego monologu, ponieważ Jack jest do tego stworzony. I życzę mu jak najlepiej, no.
Racja, fajnie się oglądało, a następny odcinek ciekawie się zapowiada. Super by było, gdyby Cook poukładał sobie wszystko z Emmą, bo ta Charlotte jest beznadziejna.
Ten odcinek podobał mi się najbardziej :D. W 3 i 4 sezonie nie przepadałam za Cookiem, ale z tych trzech głównych bohaterów 7. sezonu Cook okazał się moim ulubionym (mimo wielkiej sympatii do Cassie).
SPOILER!
Nie podobało mi się jednak, że Cook w końcu uprawiał seks z tą Charlotte. Emma za to jest dla niego idealna :) (Btw., nie przypomina Wam ona Babi z 'Trzy metry nad niebem'?)
Historia Cooka, który nigdy nie był moja ulubioną postacią, owszem darzyłam go w miarę sympatią, ale bez przesady, jest najlepsza ze wszystkich 3 przedstawionych w 7 sezonie, a przynajmniej moim zdaniem. Szczerze mówiąc długo wyczekiwałam tej serii, ale niestety mnie bardzo rozczarowała, dużo bardziej wolałabym zostać pozostawiona z niedokończonymi wątkami i domyślać się zakończenia niż je znać, ale historia Cooka mnie jednak zaciekawiła, więc może nie wszystko stracone :)
Ten odcinek to dla mnie duże zaskoczenie. Po przebrnięciu przez niesamowicie nierealną odmianę Effy oraz totalnie nienaturalną Cassie, właściwie odcinek o Cooku bardzo mi się spodobał. Nareszcie zobaczyliśmy choć kapkę tego klimatu który był w skinsach ale na totalnie innym 'poziomie'. Cook? Jedna z ulubionych postaci ze wszystkich generacji. Uwielbiałam jego prostolinijność. W 7 sezonie, widziałam jego dużą przemianę. Był nieśmiały? Mimo tego wciąż miał resztki swojego zadziornego charakteru. Strasznie na plus się zmienił według mnie. Widać, że ma większy szacunek do dziewczyn (właściwie to nie wiem czemu skoro poszedł na dwa fronty). Wydaje się spokojniejszy i w takim chłopaku z pewnością mogłabym się zakochać na zabój. Jak narazie jedyny odcinek na plus :)