Która wg. Was generacja była/jest najlepsza? Proszę bądźcie obiektywni, bo jestem pewna, że gdyby generacja 2 czy 3 powstała jako pierwsza, to była by tą "najlepszą". W której są lepsze wątki, a w której gorsze, jacy są bohaterzy, co lubicie w Skinsach i danych sezonach.
Mam problem z wybraniem, która generacja była najlepsza, bo zarówno pierwsza jak i druga miały w sobie to coś, czego na razie brakuje trzeciej. Ale chyba mogę powiedzieć, że moim ulubionym sezonem był sezon... czwarty? Chociaż naprawdę ciężko jest wybrać.
Właśnie to jest piękne w Skinsach, że każdy odnajdzie bohatera z którym w większym lub mniejszym stopniu może się utożsamić.
Myślę, że dwójka bije na głowę resztę. Oczywiście uwielbiam pierwszą, przede wszystkim przez świeżość - nigdy wcześniej nie było niczego podobnego. Wszystkie postacie były doskonałe w pierwszej generacji, ale druga wydaje mi się bardziej intensywna. Dzieje się więcej emocjonujących rzeczy, plus postać Cooka, która jest zdecydowanie najlepszą, najbardziej skomplikowaną ze wszystkich sezonów. Trójka to dla mnie śmiech na sali, miałam nadzieję, że się rozkręci, tak jak druga (bo przyznam że na początku nie byłam przekonana do drugiej, dopiero po kilku odcinkach poczułam to "coś"), ale niestety, stoi w miejscu, nie mogę się przekonać. Zobaczymy co się wydarzy z nimi dalej, mam nadzieję, że coś lepszego niż w piątym sezonie.
o to to :D Pierwszą generację zawsze będę doceniać, ale druga wciągnęła mnie, jak nic innego wcześniej ze względu na postać Cooka, genialnie napisany, genialnie zagrany, żadna postać go nigdy nie przebije.
Dla mnie to jest proste. Pierwsza generacja to było coś więcej, niż narkotyki, imprezy i seks. Nie było w nich przesady i fałszu. Druga generacja miała być "bardziej" we wszystkim i wyszło strasznie groteskowo. Trzecia była w porządku, ale bez wielkich emocji.
Jeśli mielibyście zachęcić osobę do obejrzenia serialu, to jakich argumentów byście użyli? Na jakie elementy, bohaterów warto zwrócić uwagę w danych generacjach?
W obu generacjach wiodącymi postaciami są bohaterowie którzy zmieniają się z pierwszego sezonu na drugi. W 1 generacji samolubny Tony, w 2 generacji samolubny Cook. Ci bohaterowie spajają większość wątków w swoich generacjach.
podpisuje sie pod tym. Tamta paczka miala w sobie to cos. Druga to totalna patologia ;/
1. 1 Generacja - ciężko patrzeć na to obiektywnie, ale ta generacja będzie zawsze najbardziej wyjątkowa :D
2. 3 Generacja - podobało < i to bardzo> mi się wprowadzenie postaci metala <Rich> i ogólnie postacie fajne i fabuła fajna wszystko fajne :D
3. 2 Generacja - Effy, Cook, JJ, Thomas - na tym pozytywy się kończą ;| <strasznie kiepskie zakończenie sezonu czwartego>
Chciałbym żebyś wyjaśnił dlaczego zakończenie 4 sezonu było kiepskie? Zauważyłem że 90% niedzielnych widzów i nastolatek, właśnie jest oburzona tym zakończeniem. "Wy" nie rozumiecie idei cliffhanger'ów?
Wybacz, może masz rację źle się wyraziłem ;] Chodziło mi o to że wiele spraw jest nie zakończonych, i że widz musi sam się domyślić co było dalej. A ja z zasady nie lubię takich zakończeń ;P
to o czym piszesz to właśnie jest cliffhanger, co ja z kolei uważam za ciekawy zabieg, mi jeśli już to nie podobał się ogólnie wątek z psychiatrą, ale ostatnia scena sezonu świetna, mi się w sumie podoba to, że mogę sobie swoje zakończenie dopowiedzieć
Skoro nie lubisz takich zakończeń z zasady to ok. A co do spraw niewyjaśnionych to jest tak naprawdę jedna jedyna, czy Cook pokonał Fostera - wdł sprawa oczywista.
Widzę, że jesteś fanem Cooka :] W sumie, to chyba najbardziej barwna postać w 2 generacji :D
Najlepszą dla mnie była pierwsza generacja - bo świeża, nowa, nienachalnie demoralizująca, bo Chris, bo Jal, bo Rosja i Anwar :) Ta generacja miała bardzo komediowy charakter, najbardziej ze wszystkich (tak jakby zapas gagów i żartów wyczerpał się po drugim sezonie). Nie było chyba postaci, którą miało by się ochotę usunąć z serialu - idealnie zgrana paczka. I, co wyjątkowe w generacjach, paczka była dość zgraną paczką już wtedy, gdy serial się zaczął.
Ta generacja śmieszyła i wzruszała, była świetnie wyważona, dopracowana - tak przynajmniej widzę to z perspektywy czasu.
Poza tym, jeden krótki monolog Chrisa w odcinku związany z przedstawieniem i tym, że Sketch oskarżyła tego gościa o molestowanie - tego nic nie przebije :D Pierwsza generacja zostanie moją ulubioną bez względu na to, jak dobre by nie były kolejne, przyznam, że ze względu na wątek Chrisa i Jal :)
Na drugim miejscu trzecia generacja - nic na siłę, postacie są przeróżne, o wiele bliższe rzeczywistości, choć może z ilością narkotyków, które biorą, i z ilością wypitego alkoholu dalej jest przesada. Przynajmniej na polskie realia, brytyjskich nie znam. Świetny wątek Richa i Grace oraz Davida "Bloody" Blooda :D Wprowadzenie postaci takiej jak Alo też było dobrym pomysłem, tego jeszcze nie było.
W tej serii sporo uwagi poświęconej jest temu, jak przekonania i styl życia rodziców wpływa na ich dzieci, w poprzednich generacjach owszem, o rodzicach było, ale w moim odczuciu nie aż tak, a przynajmniej tak mi się wydaje z perspektywy czasu (jak się mylę, to poprawcie). Chodzi mi właśnie o rodziców Alo, o rodziców Grace, o matkę Liv, o ojca Matta i Nicka czy o matkę Mini - scena, gdy obie wracają nad ranem jest naprawdę bardzo smutna i skłaniająca do refleksji. Ponadto, oglądając pierwszą generację miałam wrażenie, że w każdym domu jest patologia i nienormalne zachowania względem dzieci, typu ignorancja, chamstwo, i, o zgrozo, brak jakiegokolwiek kontaktu, rozmowy. W drugiej było lepiej - kontakt ojca bliźniaczek z dziećmi, opiekuńcza matka JJ'a (choć jej relacje z mężem już idealne nie były). W trzeciej serii widać, że jednak można, jeśli tylko obie strony się postarają - przykładowo ojciec Richa, a nawet rodzice Grace (pomijając fakt przeniesienia Grace do innej szkoły i ukrywania faktu, że ona i Blood są rodziną, same relacje były ok, Grace mogła na nich liczyć), choć oczywiście nie wszystkie rodziny tej generacji wydają się w porządku. Ogólnie, relacje rodzic-dziecko są tu o wiele zdrowsze, niż w poprzednich generacjach, choć bardzo gęsto widać rodziny, gdzie jeden z partnerów dominuje nad drugim i ma na niego ogromny wpływ - tak jak u rodziców Alo czy Grace.
Są postacie, których nie lubię - Nick, Matt, Liv. Tym bardziej jednak czekam na kolejne ich odcinki, bo scenarzyści Skins bardzo umiejętnie potrafią mnie zmusić do lubienia postaci, których wcześniej nie lubiłam - przykładowo Chris, Cook, Michelle czy Katie.
Niektóre tej generacji odcinki owszem, niezbyt porywające, ale gdy oglądałam drugą generację, było dużo gorzej. Czasem mam wrażenie, że głównym zarzutem osób, które nie lubią trzeciej generacji jest to, że jest ona zbyt grzeczna - za mało imprez, za mało seksu, za dużo dziewic i prawiczków - a przecież dzisiejsza młodzież to nie tylko ta, która imprezuje i pieprzy się po kątach, ale też taka, jak w trzeciej generacji, a nawet i grzeczniejsza. Skins ma pokazywać życie dzisiejszych nastolatków - i pokazuje.
Głównym moim zarzutem dla tej generacji jest to, że jest dość nierówna. Są odcinki, które urzekają, a są takie, które ma się ochotę przewinąć i do nich nie wracać (nieszczęsna Liv!). Jest pod tym względem trochę gorzej, niż w drugiej generacji i duuużo gorzej niż w pierwszej.
Gdyby ta generacja była pierwszą, bez wątpienia byłaby moją ulubioną - głównie ze względu na Richa i Grace, choć trochę szkoda, że nie pociągnęli tych ich podchodów trochę dłużej :) To wzięcie ślubu i próby dostania się na wesele byłyby dobre na koniec szóstego sezonu, takie pozytywne zwieńczenie generacji i happy ending :)
Druga generacja... Nawet nie jest trzecia, jest po prostu poza listą - zwyczajnie jej nie lubię. Wszystko przerysowane (owszem, cały serial jest przerysowany, ale w tej generacji to aż razi), na wyrost, nieszczere. Wszystko miało być bardziej, mocniej i więcej niż w pierwszej generacji - od narkotyków, poprzez relacje, aż po seks. Nie twierdzę, że nie było ciekawych, dobrze napisanych wątków, śmiesznych i wzruszających scen itede - wszystko to było, ale w niezbyt ładnym opakowaniu. Tak jakby odgrzewany kotlet po pierwszym i drugim sezonie. Może dlatego właśnie tak podoba mi się nowy sezon i trzecia generacja - bo jest inny, świeży, pozytywny.
Najgorszą postacią była Effy, i to już od pierwszej generacji. Femme fatale, niezdecydowana, uzależniona od wszelkich używek, w depresji, nieumiejąca znaleźć sobie miejsca w życiu, a w całym tym swoim trójkąciku niesamowicie irytująca. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego wszyscy tak lubią tą postać, dla mnie ona jest jedynie irytująca. Może inaczej bym ją odbierała, gdyby nie te jej akcje z Cookiem i Freddiem. Wątki z Thomasem i Pandorą były niezbyt ciekawe, już wolałam odcinki z Mini czy Liv z trzeciej generacji. Freddie mało ciekawy. Poziom trzymali jedynie Cook i JJ. Na początku dość ciekawy był też wątek Ems i Naomi, ale w czwartym sezonie przestał mi się podobać. Katie za to w czwartym sezonie pokazała, że jest naprawdę ciekawą postacią.
Trzeba jednak przyznać, że z wszystkich trzech generacji właśnie ta miała najlepszy odcinek wprowadzający.
Zaznaczam, że ta ocena drugiej generacji nie jest do końca uformowana i może się zmienić, bo nie widziałam dwóch ostatnich odcinków - wiem już jednak na pewno, że trzeciej i pierwszej generacji nie przebiją. Czytałam opinie o zakończeniu i wiem, że nie jest zbyt fajne, jednak liczę, że odcinek Effy zmieni trochę moje zdanie o niej.
Gdyby ta generacja była pierwszą, to prawdopodobnie nie obejrzałabym kolejnych.
Moją ulubioną generacją jest pierwsza: j.w., idealnie wyważona między komedią a dramatem; były odcinki, oglądając które pękałam ze śmiechu (Rosja!) i takie, podczas których łezka kręciła się w oku (finał). W kolejnych generacjach, oprócz Cooka i Effy, postacie nie wzbudzały już we mnie emocji, np. JJ i Alo to dla mnie kopie wątku Sida-prawiczka. Moja ulubiona postać to Tony, gdyż budzi we mnie sprzeczne uczucia: z jednej strony budzący odrazę wyrachowany cwaniak, a z drugiej potrzebujący pomocy i opuszczony. Jedyne, co budziło we mnie złość, to Cassie, nie znoszę tej postaci i jej ciągłego "wow" .
Drugie miejsce dla generacji drugiej. Wiele ciekawych wątków, jednak przerysowana do granic niemożliwości. Mimo tego niesamowicie wciągająca i dalej posiada to "coś", co sprawia, że nie można oderwać się od monitora. Minus za idiotyczne, bezsensowne zakończenie.
Trzecie dla trzeciej generacji. Oprócz Richa i Grace zwyczajnie mnie nudzi. Relacja Liv-Matty-Franky-Mini-Nick-Liv jakoś do mnie nie przemawia. Ale jeszcze nic nie jest przesądzone - to się okaże po 6 sezonie :)
Tak czy inaczej uwielbiam Skins jako całość, niezależnie od słabszych momentów.
Moją ulubioną, najukochańszą generacją jest i pozostanie generacja pierwsza. Cudowne. Nowe. Niepowtarzalne. Zabawne, ale i wzruszające. Znalazłam tu wszystko, czego szukałam w innych serialach.
Podobało mi się, że pokazano tu przygody paczki zgranej już od dobrych paru lat, razem bawiącej się na imprezach, pomagającej sobie i wspierającej. Wątki miłosne to po prostu majstersztyki (CHRIS!) Wzruszenie wywoływała, co dziwne, zawsze postać Chrisa, choć jednocześnie była też dla mnie najśmieszniejsza. Najbardziej jednak lubiłam Maxxiego- był ślicznym, wrażliwym i wiernym artystą- homoseksualistą, co strasznie mnie ujęło, to moja najukochańsza postać ze wszystkich sezonów. Cassie lubiłam najmniej, ale to bardzo oryginalna i ciekawa postać, choć nieśmiertelne "łał" mnie dobijało. Nie przepadałam za Tonym- wyrachowany okrutnik manipulujący ludźmi, w 2. sezonie po wypadku traci resztki seksapilu. Jednak postać zagrana fenomenalnie. Sid na początku wydawał mi sie wręcz odpychający, potem zaliczył Michelle i olewał Tony'ego, cały czas jak durny latał za Cass i zachowywał się ogólnie denerwująco. Michelle nie wywoływała u mnie większych emocji. Anwar grał najmniej, ale jak już go pokazali, to zawsze było śmiesznie. Za to Jal występowała tak naprawdę tylko w 2. sezonie, gdzie po prostu mnie ujęła, bardzo jej kibicowałam. Świetne oba finały!!! A także odcinek o wycieczce do Rosji i dwa pierwsze drugiego sezonu, ze względu na Maxxiego. Najbardziej wzruszające- w 1 sezonie "Chris", w drugim "Chris", "Cassie" i finał. Jak łatwo zauważyć, wszędzie powodem wzruszenia był Chris. Mam tylko małe zastrzeżenie, że przyjaciele powinni chyba bardziej przejąć się tym, co stało się w 9 odcinku 2. serii (z Chrisem, nie piszę co, bo może ktoś jeszcze nie oglądał), a nie żartować i pół dnia później już wyjeżdżać na imprezki.
Co do drugiej generacji, postać Effy została tak zgwałcona, że to powinno być karalne. Silna, niesamowicie seksowna, niebezpieczna i niezależna- płacze i wymiotuje, bo chłopak, który jej się podoba, spotyka się z inną dziewczyną? No ludzie! Do tego wiem już (choć jeszcze nie oglądałam) jak kończy się 4. sezon i mówię Wam- do d.u.p.y. Nie cierpię Cooka i Katie, nie przepadam za Naomi. Lubię JJa, naprawdę super pomysł na bohatera, uwielbiam go! A także Effy i Freddiego- wydaje się względnie normalny. Pandora, Thomas i Emily nie wywołują emocji.
Sezon 3 nudny. W porównaniu do 1. generacji nic się nie dzieje. Wszystko jest odgapione/ płaskie/ nudne/ naciągane (rebelia w szkole?) i zwyczajnie mnie nie porusza. Myślałam, że w odcinku o Freddym zrobi się ciekawie (oprócz odcinka o JJu jedyny naprawdę dobry), ale potem okazało się, że on jednak nie będzie z Effy, foch, bla bla bla, intrygi, seks z Cookiem. Ludzie. Już boję się 4. sezonu.
Trzeciej generacji nie zamierzam oglądać, bo słyszałam, że poziom denny.
ja też nie zamierzałam, ale właśnie obejrzałam i sądzę że jest dużo lepsza od drugiej ;)
Ja zaczęłam oglądać, usłyszawszy wiele niezbyt pochlebnych opinii na temat 3 generacji, więc byłam przygotowana na naprawdę kiepski sezon. A wcale nie jest kiepski. Jest inny, oczywiście. Czy 3 generacja jest lepsza, gorsza, czy na takim samym poziomie, będzie można stwierdzić dopiero po zakończeniu 6 sezonu - bo ten może wpłynąć decydująco na to, jak będziemy na tę generację patrzeć.
No i bądźmy szczerzy - czy chcielibyśmy, żeby każda generacja była identyczna? Zawsze coś musi się zmienić, żeby serial pozostawał w miarę świeży, żeby kolejne generacje nie polegały tylko na zmianie imion i twarzy bohaterów.
Mnie osobiście 3 generacja, jak dotąd bardzo przypadła do gustu i naprawdę trudno byłoby mi się zdecydować, którą lubię najbardziej - w każdej jest coś, co mnie ujęło, postaci, które polubiłam, wątki, które mnie zaciekawiły.
Bardzo trudno mi było wybrać jednak wolę II generację od I ;) Wolę ją głównie za postacie Effy, Cooka, Emily i Naomi;) 5 sezon nie był taki zły, ale i tak moim zdaniem był najgorszy. Był taki mniej skinsowy niż pozostałe :D
u mnie na pierwszym miejscu jest generacja 2. oglądając sezon 5 strasznie mi ich brakuje... była taka tajemnicza a zarazem zabawna. nie potrafię tego dokładnie określić. generacja 1 strasznie była dziecinna. 2 właśnie miała coś w sobie, czego niestety 3 generacja nie ma :) szkoda, że co było - nie wróci. bo tęsknię za 2 generacją jak cholera
Wole II generacje od I, a III jeszcze nie widziałam. Najlepszy wątek Emily i Naomi i jak dla mnie za mało ich było w serialu :D W sumie mogłabym tylko je oglądać. Ale to by już nie byłoby to samo bez reszty.
Najbardziej lubię generację 1 i 3. Cassie, Sid, Tony, Rich, Grace, Mini - to moi ulubieńcy i nikt z drugiej generacji nie może im dorównać w moich oczach. Nie rozumiem fascynacji ludzi postacią Effy, której ja po prostu nie znoszę. Wydaje się jakaś taka nieprawdziwa i niewiarygodna. Oprócz Emily i Naomi, które są świetne i JJ'a to w 2 generacji nie lubię nikogo. Mam wrażenie, że nie są tak zgrani jak paczki z generacji 1 i 3.
tylko pierwsza seria,
jak widze te 12tki na kwejku/fejsie jarajacych sie freeddim effy czy reszta to dochodze do wniosku ze to musi byc syf. 3 generacja to juz w ogole porazka.
Moją ulubioną generacją była 1. Zaczarowały mnie postacie. Słodki Maxxie, który był moim ulubionym bohaterem, chamski Tony, który tak naprawdę pod koniec 1 sezonu przypomniał sobie o uczuciach, Chris który swoją śmiercią rozczulił niejedną osobę, Sid i jego 'wyczyny', Anwar który był w pewnym sensie namiastką Maxxiego, być może dla tego że przyjaźnili się bardziej niż z resztą ekipy, oraz zostają dziewczyny które nie były gorsze od chłopców ; 3. Nie wiem czy tylko ja to zauważyłam, że postacie w drugiej generacji są bardzo podobne do tych z pierwszej. Np. Tony- Cook, Maxxie- Naomi i resztę, nie bedę tutaj wymieniać, ale postacie kiedy oglądałam drugą generację miały coś ze swoich poprzedników.
jestem chyba jedyną, której pierwsza generacja nie przypadła aż tak do gustu. Oczywiście ja lubię, ale... to dluga historia. w skrócie:
zaczęłam za namową kolegi oglądać pierwszy sezon i po 3 odcinkach... odpadałam. kilka miesięcy później postanowiłam sprawdzić sezon 3 i po pierwszym odcinku bardzo mi się spodobało, wchłonęłam drugą generację natychmiastowo. później obejrzałam do konca pierwszy sezon i utknęłam. tydzień temu wreszcie postanowiłam wziąć się za siebie i obejrzałam 5 sezon. było ok, też szybko go skończyłam, i dopiero później obejrzałam drugi.
Pierwsza generacja jest dla mnie ok, ale nie wciągnęla mnie bardzo mocno. lubię identyfikować się z bohaterami, a w pierwszej gen. nie moglam. Generacja 2 przyniosla dla mnie zmianę, znalazłam coś dla siebie, podobało mi się. 3 generacja na początku byla dla mnie średnia, ale stopniowo polubilam każdego (ok z jednym wyjątkiem ale zamilczę) i odcinek 5x08 uważam za najlepszy z 5 sezonu obok Richa, Alo i Frankie.
Druga generacja ! Była ... ujmująca ? Po prostu na każdym odcinku siedziałam jak na szpilkach czekając na następną scenę :D I jakoś tak ... moje otoczenie strasznie mi przypomina te właśnie postacie (wytnijmy Em i Naomi - bo nie znam nikogo homo no i takie ostre imprezowanie - co prawda nie jesteśmy najgrzeczniejsi, ale nie przesadzajmy xD) Jak się już wkręciłam w nią mocniej to chyba pod koniec 3 sezonu uświadomiłam sobie, że każdego z moich przyjaciół mogę połączyć z każdą postacią, nawet niektórzy są podobni z wyglądu . To jest niesamowicie dziwne xD A może to tylko coś mam z głową ? haha . Na 2. miejscu króluje sobie pierwsza generacja... sentymentalnie ... Sid i Cassie... Chris i te sprawy . Za to trzecia totalnie nie przypadła mi do gustu ; / Jest jakaś taka ... mdła ? dziwna ? 'nieskinsowa' ? Nie wiem ... po prostu jej nie trawie .
Hahahahaahh . I pamiętam jak za 2 gen. zabierałam się chyba pół roku xD Cały czas uparcie twierdziłam, że nic nie przebije pierwszej i pewnie dalsze odc są do d.py . Jak ja mogłam tak sądzić ? ... No i w końcu włączyłam pierwszy odc. 3 sezonu no i się zakochałam ♥ .
Do 1 [1,2] mam największy sentyment, ale 2 [3,4] najbardziej podobała mi się ze względu na postaci, które praktycznie pokochałam i w tej generacji bardziej widziałam jakieś swoje problemy, mogłam sie odnaleźć .
nie bede powtarzał tutaj tego samego co wszyscy, bo to juz sie nudne robi <maxii <3; cwaniak tonny, sid i jal ;3 - bleeee, rzygac sie chce jak czytam niektore opisy) wiec w najwiekszym skrocie 1 i 3 dobre, ciezko wybrac ktora lepsza. 2 dobra ale daleka droga zeby chociaz w połowie była tak dobra jak dwie wczesniej wymienione
MrsRockVersion: masz absolutną rację. 2 generacja ma w sobie to coś, nie wiem jak to się stało ale nie mogłam doczekać się kolejnych odcinków. Relacja Effy z Freddiem trzymała w napięciu przez oba sezony, a wybryki Cooka ubarwiały całą akcję. Do tego reszta postaci bardzo oryginalna. Wszyscy zagrali genialnie. 1 generacja również bardzo mi się podobała, jednak gdy zaczęłam oglądać drugą, po prostu wydała mi się gorsza. 3 generacja to totalna klapa, nie oszukujmy się... W ogóle nie oddaje istoty i nastroju skinsów. Gdy 2 generacja została wprowadzona, łatwo było się przestawić - jednak trzecia jest nudna i wymuszona... Dlatego oceniam 2 generację jako zdecydowanie najlepszą, chociaż pierwsza również była świetna. Trzecia jest po prostu beznadziejna. To chyba tyle.
Cook i jego wybryki, o tak! Ja już pisałam, wg. mnie najlepsza jest generacja 2.
1. 1
2. 3
3. ---
po prostu nie lubię 2 gen, wszystko aż takie za bardzo ach ach. Jedyne plusy tej generacji to Freedy i JJ.
najlepsza to 2 wg mnie bezkonkurencyjna,super wątek em i naomi, która jest najlepsza bohaterką wszystkich skinsów, effy irytująca ale reszta była najlepsza. pierwsza generacja to w 1 sezonie mi sie nie podobała, ale w drugim już tak. co do trzeciej to jest najgorsza,mniej smieszna bardziej do myslenia,watek rich i grace za szybko rozwineli, franky jest mega wkurzajaca najmniej lubiana postac ever, liv trzyma poziom nie wiem co do niej macie jest zajebista no i alo tez jest super D:
2 gen to takie sranie-w-banie-mamy-Effy-więc-nie-trzeba-się-starać-bo-wszyscy-kochają-Effy.
Pierwsza gen jest naj, bo jest ona świeża, druga to odgrzewany kotlet. A trzecia jest lepsza od drugiej, bo druga przerysowana do bólu, a trzecia koncentruje się na innych problemach oprócz "och jestem lesbijką" czy "kocham go ale muszę się pie****c z innym", więc.
A co do Liv, ona po prostu r***a co się rusza, już chyba nawet tego nowego co będzie w Skins przeru**a, nawet jej odcinka nie obejrzałam całego, jedyny plus w nim to Matty, końcówkę przewijałam bo było mi niedobrze od patrzenia na nią. Ni to fajny charakter, ni to zły, taka kupa.
effy jest do dupy ale reszta najlepsza. w 3 to sie nic nie dzieje jedynie ostatni odcinek ratuje cały sezon.a liv moze i rucha wszystkich ale jest przynajmniej ciekawa postac a nie jak franky która ma coś w głowie nie teges,najpierw chce mattiego a jak go ma to ucieka.
Ale weź pod uwagę to, ile ta dziewczyna przeszła, jest po prostu zagubiona. A biorąc pod uwagę, no cóż, dosyć dziwną osobowość Franky, to nie wiemy, co się może z nią stać w 6 sezonie, dużo postaci się zmieniało podczas 2 sezonów swoich gen.
A co jest ciekawego w Liv?
Odcinek z Franky jest lepszy od odcinków 2 gen, ma klimat Skins, a nie "haj aj em Efi kom on łi gona drink", bo tylko o to tam chodziło, Freddy w trakcie trwania swojego odcinka (3 sezon) był normalny, potem w połowie uwierzył wszystkim że z nim coś nie tak i go spedalili po prostu, więc to nie jest normalne, a w 3 gen nie ma aż takich sytuacji, wszystko jest bardziej realne po prostu...
Mimo że nie przepadam za 4 sezonem Skins to generacja 2 jest moją ulubioną. Nie wiem, może to dlatego że od niej zaczęłam oglądanie...
Na drugim miejscu generacja 1.
3 jak dla mnie jest najsłabsza.