Rozczulił mnie wątek, w którym ofiarę zaatakowano nożem, ale przeżyła. Przeszła skomplikowaną operację, jednak chirurdzy byli na tyle przewidujący, że gdy ofiara jednak zmarła, to podczas sekcji zwłok nie miała ani jednego pooperacyjnego szwu, a wszystkie rany kłute byly w ogóle nietknięte, Zapewne po to, aby patolog mógł ustalić pod jakim kątem wchodziło ostrze. Dawno się tak nie uśmiałam.
Co w tym gniocie robi Sianko? Jedyny, który gra, bo reszta bezładnie rzuca się od ściany do ściany, wrzeszczy i przewraca oczami. Tam w ogóle był jakiś reżyser? Bo to raczej wygląda jak jakaś improwizacja w wykonaniu licealistów.