W porównaniu do poprzedniego filmu to tak:
Nowy Tancredi przy Delonie niestety nie miał szans, tytułowy Lampart dorównal poprzednikowi, a moze nawet go przebił. Panie natomiast zamieniły się rolami - Concheta z dewotki - brzydulki stała się wyemancypowaną modelką o idealnie symetrycznych rysach twarzy natomiast Angelica w wydaniu córki Belluci jest po prostu nudna i nie dorównuje aktorsko reszcie.
Tak czy owak - serial zgrabnie nakręcony, fabuła dobrze poprowadzona, chociaż daleko jej od pierwowzoru. Skręt oczywiście w stronę feminizmu, czego można było się spodziewać po netfliksie. Przy rozmowie leoparda z młodszym synem nawet spodziewałam się comming outu, ale tutaj się zatrzymali. Ach, jakby fajnie było zobaczyć naprawdę wierna adaptację!