Z mojej strony Legenda Korry była postawiona z góry na przegranej pozycji z Legendą Aanga ponieważ tam mieliśmy jeden obrany schemat przez 3 sezony, tutaj co sezon coś nowego.
Pierwszy sezon był dla mnie miłym zaskoczeniem ale zarazem lekko się zawiodłem bo liczyłem na więcej powrotów do życia Aanga, ale nie ma co narzekać w końcu to legenda Korry a nie Aanga:)
Drugi sezon był dla mnie totalną porażka i strzałem w kolano ze strony twórców. Zrobili z Korry sierotę a nie Awatara, ciągłe prawie wygrane i za chwile wpier.... Przerwanie połączenia z poprzednimi Awatarami też nie wiem po co. Miałem cichą nadzieje że to naprawią w czwartym sezonie :)
Trzeci sezon był dla mnie bardzo na + motyw z Magami Powietrza bardzo mi sie podobał (szkoda że nie mogliśmy zobaczyć reakcji Aanga na to wszystko jako duchowego przewodnika Korry). Poznanie rodziny Lin bardzo ciekawe, styl walki i sama osoba Suyin niszczy dla mnie suty. Najlepszy bohater według mnie we wszystkich seriach Awatara.
Czwarty sezon bardzo mocno przewidywalny, spodziewałem sie bardziej takiego WOW na końcu, troche się zawiodłem. Mam nadzieję że będą jakieś komiksy na temat Korry :P. To tyle w skrócie z mojej strony czekam na wasze odczucia.
Moja opinia jest bardzo mało popularna, ale uważam, że Legenda Korry jest lepsza niż Aanga. Głównie za sprawą o wiele bardziej wyrównanych proporcji. Świadomość tego, że stan awatara korry jest słabszy niż Aanga, i że nie może rozwalić pół świata w ciągu kilku sekund nadawał serialowi napięcia. Walki w sequelu były mniej widowiskowe, ale były bardziej wyrównanie, przez co emocjonujące.
Legenda Aanga bazowała na określonych schematach (jeden zły bohater, ocalenie świata przed maniakiem, który chce nim zawładnąć etc) przez co momentami zakrawał o nudę. W Korrze głównie negatywni bohaterowie przykuli moją uwagę, byli świetni i strasznie zróżnicowani. Korra była czymś innym i zaskakującym.
Mnie nie zawiedli w ostatnim odcinku. Uwielbiam jakieś pokręcone i nieoczekiwane zakończenia, więc, jak na bajkę dla dzieci, zrobili na prawdę niezły trick z tym małym twistem pod koniec.
Jestem przekonany że nie masz racji.
Czemu? Mówisz o szczegółach natomiast jakość scenariusza, klimat, emocje, postacie - wszystko to dosłownie miażdży Korrę.
Legenda Aanga to zamknięta historia, rozłożona na 4 sezony kilkukrotnie dłuższe od Korry. Twórcy nie musieli się spieszyć, powoli rozwijając postacie i ich relacje. Korra jest lepszą postacią od Aanga, jednak Aang ma bardziej przemyślaną historię i motywację. Natomiast reszta postaci jest nieporównywalnie lepsza w Legendzie Aanga.
Zuko i jego wujek, Azula, Sokka i Katara, Toph. Te postacie były żywe, miały swoje charaktery - między nimi była chemia. Gdy nadchodził finał sezonu to emocje i napięcie wgniatały w fotel.
Mako jest mało interesujący, jego brat jest półgłówkiem który przez większość serialu mnie denerwował i w paru scenach był ok. Asami była w porządku.
Fantastyczny w legendzie Aanga był wątek Aanga i Zuko - te dwie postacie choć były po przeciwnych stronach barykady łączyło bardzo wiele. Mieli podobną przeszłość i kierującą nimi motywację. To było bardzo błyskotliwe.
Ostatecznie stanęli po ten samej stronie barykady.
Odcinki takie jak The Storm czy Crossroads of destiny to małe dzieła sztuki. To już nie jest bajka dla dzieci, to produkcja animowana na poziomie tych od Miyazakiego (Księżniczka Mononoke, Spirited Away) czy innych ze studia Ghibli (jak Grobowiec Świetlików). Czuć w nich serce, wyczucie i geniusz twórców.
Poza tym świat Aanga miał ogrom i mistycyzm.
Oczywiście miewał też słabsze odcinki, ale bladły one przy tych naprawdę dobrych. A było kilkanaście wybitnych odcinków.
Seria Korry miała wielki potencjał. Mogła być lepsza od Aanga. Dostała lepsza bohaterkę (osobiście irytowało mnie zawsze że Aang wygląda jak Typowy Seba), bardziej dojrzały świat. Amon początkowo spełniał swoją rolę doskonale i miał sensowną motywację. Był oczywiście bardziej interesujący niż Ozai. A sam Avatar został osłabiony.
Niestety z czasem zaczęły się ujawniać wady które pokazały niższość tej serii względem Legendy Aanga.
Postacie są znacznie słabsze. Romanse Korry z Mako, Mako z Asami - ten trójkącik miłosny był na żenującym poziomie. Historia Amona jest poprowadzona po macoszemu - słabo przemyślana i ostatecznie niezbyt interesująca. Pierwszy sezon zakończył sie niezbyt spójnie, ale był przyzwoity.
Drugi sezon to była natomiast porażka z paroma przebłyskami. Większość wątków żenująca, romanse idiotyczne, Vaatu w samej idei jest nudnym antagonistą.
Trzeci sezon niósł nadzieję. Postacie zaczęły być prowadzone z sercem. Wreszcie twórcy dawali im motywację, zrezygnowali z romansów. Zaahir wydawał się idealnym antagonistą.
Ostatecznie ten sezon był przyzwoity - zakończenie pozostawiało duży niedosyt, chociaż nareszcie twórcy wrócili do paru mroczniejszych wątków. Jak Zaahir duszący królową ziemi czy śmierc jego ukochanej.
Osobiście uważam że scenariuszow i realizacyjnie 3 sezon był najlepszy, tuż przed pierwszym sezonem.
Czwarty sezon zaczął się rewelacyjnie. Pierwsze trzy odcinki zostały zrobione z sercem i wyczuciem takim jak przy Legendzie Aanga. Doskonałe rozbudowywanie relacji między postaciami, interesująca antagonistka z sensowną motywacją, niwelaja wad poprzednich sezonów, ciekawa droga Korry, świetna Toph.
Z czasem zaczął się sypać. Kuvira z interesującej antagonistki która mogła mieć większe racje od Korry, okazała się być złym dyktatorem który tworzy sobie niewolników i broń uniwersalną. Przy Zaahirze i nawet Amonie wysiada.
Historia mało spójna, pełna dziur fabularnych, aż do samego końca zawodziła mnie coraz bardziej. Kilka odcinków było po prostu beznadziejnych.
Zakończenie natomiast z klasą. Paradoksalnie zalążek romansu zasugerowany przez twórców jest jedynym sposobem na spięcie klamrą całej serii.
Ostatecznie powiem tak: Legenda Aanga to małe przeżycie, jedna z najlepszych produkcji animowanych. Jest to klasyka. Legenda Korry miała trochę przebłysków, ale zbyt mała liczba odcinków, brak spójności, rozbicie na cztery osobne sezony słabo ze sobą powiązane, kiepskie postacie, złe rozwiązania scenariuszowe, fatalny słaby sezon i słabujący przez połowę sezon czwarty.
Korra mi się podobała ale porównanie między nią a Aangiem jest nie na miejscu, bo dzielą je conajmniej dwie poprzeczki jakości. Tylko w paru szczegółach był od Aanga lepszy, ale jako całość - dzieli je wielka przepaść.
Korra jest bliższa jakością bajkom na fox kids czy cartoon network, a Legenda Aanga animacjom Miyazakiego.
Oczywiście szanuję Twoją opinię, pozdrawiam.
"Zakończenie natomiast z klasą. Paradoksalnie zalążek romansu zasugerowany przez twórców jest jedynym sposobem na spięcie klamrą całej serii"
nie za bardzo rozumiem ostatnich słów twojej wypowiedzi. w jakim sensie ten niby romans spina klamrą całą serię?
Już tłumaczę.
Mamy epilog - ślub Varricka, Bolina który podaje obrączkę, rozmowę z Mako i rozmowę z Tenzinem.
I co dalej? Otóż oprócz Asami nie było żadnego sposobu by zakończyć serial z jakąkolwiek puentą.
4 sezony nie łączą się w jedno przesłanie ani w jedną historię. W każdym sezonie Korra miała inne rozterki i nie ma jednego konkretnego sukcesu, czy jednego osiągnięcia.
Zazwyczaj trylogie czy seriale kończą się na głównych bohaterach - pokazując np jak oni się zmienili, co udało im się przez całą historię osiągnąć.
O tyle Korra odnajdująca drugą połówkę w Asami ma sens.
Bo co innego mogłoby się stać? Nic.
A tak to chociaż protagonistka po nieudanym romansie z Mako, w końcu odnajduje (co prawda tylko zasugerowaną) miłość w Asami.
moim zdaniem zakończenie było bardzo zle przedstawione ponieważ korra i asami zly pomysł z mojej strony lepsze zakończenie było by takie jak u avatara leganda anga
Według mnie Aang był typową bajką, podążającą schematami. Było naturalne, że zdobędzie większą popularność. Za schematami szły jednak typowe cechy działające mi na nerwy. Fillery w postaci niektórych bardziej bezsensownych odcinków, jak ten o plemieniu brudnych i czystych :x. W korrze akcja była cały czas, chłonąłem odcinek za odcinkiem, mogłem pół nocy przesiedzieć oglądając cały sezon, a Aang mnie nudził fragmentami.
Wszystkim nie podoba się drugi sezon. Mi... no cóż. Już za Aanga nie przepadałem za tym całym duchowym "mumbo-jambo" i czekałem na moment, w którym cała misterna konstrukcja się rozsypie. Już nawet fabuła Aanga nie radziła sobie z jej utrzymaniem(Aang nie będzie mógł już nigdy wejść do stanu avatara, ale zaraz nie radzi sobie z Ozaiem hm... nie, to jednak spoko, może wejść), a poruszała ten temat rzadko w porównaniu do poprzedniczki. Korra również miała większe i mniejsze nieścisłości. Jednakże, przymykając oko na te niedorzeczne rzeczy w świecie duchów (bo to jednak świat duchów) sezon według mnie nie odbiegał i byłem bardzo zadowolony, że pokazali historię pierwszego avatara. Aczkolwiek finałowa walka była mocno przesadzona :x. YOUR INNER ENERGY? BEND THAT!
Muszę przyznać, że zakończenie pierwszego sezonu Aanga (loty w północnym plemieniu) mają mnie i chyba akcja z duchami Oceanu i Księzyca jest najlepsza w całej serii, to z kolei zakończenia dwóch następnych nie były już takie fenomenalne.
Postacie w Aangu były niezaprzeczalnie świetne. Azula, Zuko i Toph są moimi faworytami. Możliwe, że w Korrze nie było takich postaci, w których od razu sie zakochujesz (chociaż Amon i czerwony lotus... mają mnie :x), ale jest z nimi o wiele łatwiej się utożsamiać. No bo, kiedy spotkamy 10-latkę, która ucieka z domu albo dziewczynkę uczącą się władzy nad wodą przez parę miesięcy (zakładając oczywiście, że katara była aż tak długo na północy) i opanowała ją o wiele lepiej niż ludzie od lat trenujących to. C'mon. Korra też popychała banały, nie mówię, że nie. Ale nie były one tak bardzo rażące dla mnie. Wydaje mi się po prostu, że twórcy przy drugiej serii starali się trafić do nieco starszych odbiorców niż przy Aangu.
Czy Aang jest klasyką to zobaczymy. Musi wytrzymać działanie czasu. Na pewno jest klasyczną bajką niesamowicie działajacą na wyobraźnie i wprowadzającą obszerny, pełen możliwości świat. Korra jest trzymającą równy poziom kontynuacją i, co jest pewne, serce mi się łamię, że nie zobaczę następnego awatara rodzącego się w byłym-królestwie ziemii.
Zgadzam się z Twoim zdaniem i nie potrafię zrozumieć ludzi mających dużo pretensji do LoK, która była kolejnym etapem naszej podróży w tym pięknym i fascynującym świecie. Ja po raz pierwszy widziałem Aanga w akcji jak miałem 11 lat, a Korrę skończyłem oglądać w wieku 19 lat i uważam te dwie serie za idealnie dopasowane, przynajmniej w moim przypadku. Nadal liczę, że Nickeldeon wykorzysta zdobytą popularność, tym bardziej po ciekawym zakończeniu LoK wiele milinów ludzi się nią zainteresowało. Wie ktoś czemu stacja oficjalnie nie planuje żadnej nowej serii?
Co mi się dużo bardziej podobało w LoK to sceny walki, na prawdę były godne podziwu. Co do bohaterów macie racje w LoK były one dosyć mocno płytkie. Np taka Kya córka awatara i największego maga wody itd. Sceny z jej walkami były mniej więcej takie jak by prezentowała poziom katary w pierwszym sezonie :P Tenzin który uczył się od prawdziwego mistrza dał ledwo rade kolesiowi który więcej wiedział w teorii niż w praktyce. Bumiemu mogę wybaczyć bo dosyć późno dostał swoją magie powietrza :). Bolin był przez trzy sezony pokazany jako kretyn i patałach zawsze stał w cieniu Mako. Dopiero w czwartym sezonie ta postać zaczęła do mnie przemawiać :)
Zauważ, że w LoK magowie byli dużo słabsi niż w ATLA. Pomyśl, co by było, gdyby w LoK przywrócili dawny poziom magii? Cała seria byłaby lepsza, a walki bardziej rozbudowane i emocjonujące. Bo sorry ale gdy Korra w stanie awatara jest w stanie zrobić mały powietrzny "wirek" i podnieść 3 kamyczki to sorry. Aang gdy był w stanie awatara to były emocje. On był jednym słowem POTĘŻNY. Był jak krocząca machina bojowa a Korra przy nim to mały kurdupel.
Trochę krótkowzroczne patrzenie.Ja się cieszyłem jak osłabili magów gdyż Aang w stanie awatara był w stanie obrócić całe miasto w pył.Uważam że w LoK walki są bardziej emocjonujące nie wiadamo kto wygra bo postacie nie są bogami którzy mogą zrobić wszystko
Odniosę się tylko do części dotyczącej długości sezonów:
"Legenda Aanga to zamknięta historia, rozłożona na 4 sezony kilkukrotnie dłuższe od Korry. Twórcy nie musieli się spieszyć, powoli rozwijając postacie i ich relacje."
http://avatar.wikia.com/wiki/User_blog:Gcheung28/Bryan_Konietzko_and_Mike_DiMart ino_Q%26A_Recap
Q: Do you guys feel that if you had been given the heads up on a 4 season series rather than just a single season, that the Legend of Korra would be very different from what it is today? For example, would we have gotten a longer arc with Amon and the Equalists? - EqualistRaisha
Bryan: For LOK, Nick wanted to do more standalone-style arcs, and we were happy to do so. After spending so many years with ATLA building up to a showdown with a single villain, we liked the idea of tighter arcs and a new villain for each book. We had originally pitched ATLA to be 12 episodes for each book, but the network wanted 20. So when they wanted the LOK to have shorter books, we were happy. As for Amon, we are pleased with the length of that story arc. Miniseries are where it's at!
Jak widać twórcy woleli serię składającą się z krótkich sezonów nie powiązanych ze sobą, niż z długich sezonów powiązanych ze sobą.
A ja właśnie lubię Aanga za to że sezony łączą się w spólną całość.
Bo Korra miała straszną dysproporcje między przeciwnikami w sezonach. Między Vaatu a Kuvira dzieli przepaść. A problemy w pokonaniu Kuviry znacznie większe niż przy Vaatu. No nie kupuje tego
A dla mnie trudno jest porównywać te dwa seriale mimo, że są z tego samego universum. Historia Aanga to historia podróży, jaką musiał odbyć, mag powietrza by stać Avatarem, w pełni znaczenia tego słowa. Gdzie musiała nauczyć się panować nad elementami, żywiołów, A historia Korry, poznajemy, ją gdy już włada z 3 z 4 żywiołów. Korra musi stawić czoła zmieniającemy się światu, gdzie główny prym wiedzie technologia. W Korze muszę przyznać są lepsi przeciwnicy, którzy mają naprawdę ich motywacja do działania jest uzasadniona. Amon, który chce aby ci którzy nie posiadają bendingu, byli na równi tratowani. Unloqu, który chce wprowadzić równowagę w świecie duchów i ludzi. Zeeher, który, chce się pozbyć, władców Kuviry, która chce odbudować swój naród z ruiny, a w Aaangu mam de facto jednego złego, który do 4 księgi się praktycznie nie pokazuje, mam na myśli Ozai, chociaż, na miano czarnego Charakteru, z prawdziwego zdarzenia, zasługuje tylko Azula, która naprawdę jest czarnym charakter. Amon Unloqu, Zeeher czy Kuvira przy Azuli, to są tak naprawdę harcerzyki. W Korze, pojedynki były bardziej dynamiczniejsze, niż w Aangu, gdzie były bardziej statyczne ale to pewnie dlatego, że Aang powstał w 2005. Oba tytuły mają swoje mocne momenty ale też bardzo słabe. W Aangu, uwielbiam oglądać Pojedynek Suki Sokka Zuko, przeciwko Azula i Tai Lee na gondolii, A Korze mój ulubiony moment to ten chce Lin aby ratować rodzinę Tenzina, rzuca się na sterowce Amona, i ten moment jak Lin traci bending.
Świetna wypowiedź, podziw za kunszt pisarski, aż miło się czytało, jednak...
Dziwi mnie to, że nie doceniłeś pięknej i przemyślanej historii pierwszego avatara. Moim zdaniem była to prawdziwa perełka. Szkoda, że drugi sezon zmarnował swój potencjał przez finałową walkę, która była śmieszna.
Jedyne odczucia po zakończeniu serii, to:
Nie, nie nie nie nie NIE NIE!
Że to niby już? Koniec? Wincej ni bedzie? Brak mi słów, po prostu...nie...
A tak serio, to w sumie Korra podobała mi się bardziej niż Ostatni Tkacz. Historia, mimo że mniej spójna, bardziej mnie zaciekawiła. Początkowo trochę mnie rozczarowały postacie poboczne, myślałem sobie "nie ma mowy, żeby ten frajer przebił poprzednią ekipę", ale po pewnym czasie przywykłem, a pod koniec bardzo polubiłem tę zgraję. Nie są lepsi niż ci z Tkacza, nie są też gorsi. Są po prostu inni. Bardzo mi się podobali łotrowie. Mieli jakieś tam motywacje, z początku z niektómi się zgadzałem. To zdecydowanie plus. Animacja, mistrzostwo świata, kolory, dynamika, rozmycia i praca "kamery". Po prostu miodzio. Muzyka w Tkaczu zła nie była, jednak znowu: w Korze pasuje mi o wiele bardziej!
Trochę szkoda, zakończenie niby dobre, ale...po zakończeniu Tkacza, myślałem sibuesobie "łał, aŁtorzy są mistrzami", po Korze...czuję niedosytniedosyt, mam wrażenie, że coś jeszcze nie zostało dopowiedziane. Brakuje tu czegoś, ake nie wiem czego.
Mam tylko jednodno pytanie:(nie, nie chodzi i matkę Zuko)
Jak zginął Aang? Oglądałem w igliszu i umknął mi ten szczagólik...
Jeśli chodzi o całą serię to uważam że wyszła naprawdę dobrze, całość prezentuje się dość ciekawie. Polubiłem Korrę, Mako, Bolina, Tenzina i Asami a także resztę z tego światka. Obejrzałem wszystkie odcinki (niektóre dwa razy) i żałuję że to już koniec.
Co nie wszyło to chyba historia, pod względem scenariusza było dość średnio. Twórcy mieli pomysły na początek każdej części ale gdzieś po drodze zabrakło inwencji. Widać też to choćby w przypadku braku kreatywności w budowaniu świata, za bardzo zaczął przypominać nasz. Miały być retrospekcje i powrót starej paczki a wyszło jak wyszło.
Reasumując Korra to serial dobry, godny polecenia, choć do Legendy Aanga wciąż daleko.
Moja ocena:
Księga 1: Powietrze 4,15/6
Księga 2: Duchy 3,8/6
Księga 3: Zmiana 4,05/6
Księga 4: Równowaga 4,05/6
A np. Awatar: Legenda Aanga
Księga 1 Pierwsza: Woda 4,3/6
Księga 2 Druga: Ziemia 4,5/6
Księga 3 Trzecia: Ogień 4,2/6
Tak samo jak Ty uważam że Korra nie miała szans z Aangiem. Nie ten sam klimat, no ale cóż tak jak powiedziałeś Korra to Korra a nie Aang :).
Dobra, teraz sobie trochę "pohejtuję" bo zacznę od tego co ogólnie nie podoba mi się w serii. Chciałabym aby było więcej nawiązań do "Legendy Aanga". Z chęcią dowiedziałabym się więcej o dalszych losach bohaterów pierwszej serii. Kim zostali(co prawda to zostało przedstawione, ale mało szczegółowo), ile mieli dzieci, jakie mieli ogólnie "przygody" itd. Kolejnym minusem był olbrzymi przeskok w technologii. Okay, rozumiem że świat się rozwija, ale okres czasu pomiędzy Aangiem a Korrą był stosunkowo krótki(jeśli dobrze pamiętam 60-70 lat), żeby świat aż tak się zmienił. Za tym idzie oczywiście zmiana klimatu. Nie ma już tej azjatyckiej "magii i uroku" co w Aangu.
O dynamicznej akcji napiszę osobno, bo jest zarówno minusem jak i plusem serii. Żeby nie było że jestem jedną z tych osób które przyczepią się wszystkiego, mówię od razu że LUBIĘ DYNAMICZNĄ AKCJĘ. Uważam że w Aangu trochę jej brakowało i przyznaję że czasami się nudziłam, za to w Korze jest jej aż za dużo. Np 1 sezon- antymagiczna rewolucja, którą bardzo rozwinięto, została upchnięta w 13 odcinkach. Mogliby pociągnąć chociaż do 20. Czasami liczba wątków, walk i akcji zaczynała mnie przytłaczać.
Jeśli chodzi o plusy to tak: starsi bohaterowie. Może to dość głupi powód lubienia serialu, ale w Aangu bohaterowie mieli 12-15 lat(oczywiście nie licząc Iroh), co trochę odrzuca. Chodzi mi o to że 12-letni chłopiec, który ratuje świat jest dość mało realistyczny. Wiadomo, władanie żywiołami też jest mało realistyczne, ale chyba wszyscy wiedzą o co mi chodzi. Drugi plus to rozbudowana akcja i bohaterowie. Nie ma tylko 1 "czarnego charakteru"(wiadomo że władca ognia miał swoją "świtę" i armię ale można powiedzieć że byli "1 drużyną"), wiele osób pozornie "dobrych" okazuje się być złymi, ich intencje są bardziej głębokie niż przejęcie władzy nad światem. Ciekawe wątki takie jak rewolucja, historia pierwszego awatara, świat duców itp. Problemy spotykające bohaterów serialu często przypominają nasze codzienne, choć może w bardziej "ekstremalnym" wydaniu i to sprawia że bohaterowie wydają się bardziej "żywi". Nie są tylko postaciami a kreskówki, rozumiemy ich uczucia i wiemy jak trudne musiały być ich wybory. Na te 20 minut postacie wydawały się byś jednymi z nas, naszymi przyjaciółmi lub wrogami, na których decyzję chcielibyśmy mieć wpływ i którym chcielibyśmy pomóc.
Pierwszy sezon, cóż w przeciwieństwie do większości, uważam że był średni. No cóż, to nie wina poprowadzenia akcji, ale samego wątku głównego. Nie potrafię tego uzasadnić ale jakoś nie do końca mi się podobał. Jednak tym razem to kwestia gustu.
Drugi, znowu inaczej niż inni, uważam że był całkiem dobry. Fajnie że mogliśmy poznać historię pierwszego awatara. Jednak przyznaję że końcówka była dość słaba, szczególnie jeśli chodzi o zerwanie więzi z awatarami, która była w pewnym sensie podstawą serii zarówno o Aangu jak i o Korze. Cóż sam pomysł był dobry, ale twórcy nie wykorzystali potencjału :/
Trzeci, super pomysł. Szczerze to czekając na kolejny sezon, zastanawiałam się o czym mógłby być i o czymś podobnym też pomyślałam(choć ja wstawiłam to jako 4 sezon Aanga). Pomysł może wydawać się trochę banalny pomysł, ale twórcy świetnie rozwinęli wątek i nie dali nam się zawieść.
Czwarty, cóż przyznaję że jeszcze nie zaczęłam. Więc proszę was NIE PISZCIE SPOILERÓW!
Ogólnie seria gorsza od pierwszej, ale szczerze to hmm... można powiedzieć że to nie do końca wina twórców. Aanga po prostu nie dało się przebić. Miał w sobie coś czego nie ma żaden inny serial. Coś co sprawiało że nawet jeśli akurat trafiliśmy na ten jeden z paru nudniejszych odcinków, i tak chcieliśmy oglądać dalej. Był magiczny, pełen orientu, przenosił nas do innego świata i sprawiał że na 20 minut byliśmy częścią przedstawionych wydarzeń. To był po prostu AANG. W każdym razie jak na kontynuację czegoś tak dobrego jak Aang seria wyszła bardzo dobrze. Czekam na kolejną. Teraz czas na ziemię, trzymam kciuki!
Wiek bohaterów faktycznie mocno na plus. W korze podobała mi się sceneria walk. Co do spadku oglądalności to wydaje mi się ze wina drugiego sezonu. Jedynie dwa odcinki o Wanie mocno były na plus. Ktoś wspominał ze zapowiedzieli komiksy o przygodach korry i asami. Ogółem ostatnio przeszła mi myśl ze mogli by zrobić dłuży odcinek/komiks o komecie Sozina. Coś w stylu ze się obawiają ze znów się znajdzie jakiś niespełniony człek z narodu ognia. Bohaterzy by byli już mocno dorośli, mieli dzieci itd
Tak, odcinki o Wanie były zdecydowanie najlepsze z całego sezonu i jedne z najlepszych z całej serii. Ogólnie lubię kiedy w awatarze pokazują jakieś wydarzenia a z przeszłości. Można lepiej zrozumieć dlaczego świat awatara wygląda tak jak wygląda, i w ogóle lepiej rozumiemy serię.
Ta kometa Sozina to całkiem dobry pomysł. Fajnie by było gdyby ktoś taki się pojawił, tylko aby nie był aż tak psycho jak czarne charaktery z poprzednich serii. Chodzi mi o to że po wojnie Naród Ognia znowu był "dobry" a teraz trafia się taki co na nowo wszystko schrzani :/. Ale ogólnie to fajny pomysł :D Podoba mi się to że bohaterowie byliby dorośli, bo lubię takie "wielkie powroty" ;) Ciekawa jestem jak by nas zaskoczyli, bo w Aangu jestem zaskoczona że Toph została policjantką 0_o. W końcu ona zawsze olewała zasady, prędzej bym się spodziewała że założy szkołę dla magów czy coś, no ale cóż ludzie się zmieniają :p
Toph założyła szkołę magów metalu i sama ich uczyła (było bodajże w jakimś komiksie kontynuującym przygody Aanga i jego drużyny :) )
Właśnie skończyłam oglądać 4 sezon i sądzę że był najgorszy ze wszystkich. Miałam wrażenie że oglądam gorszą wersję 1 sezonu. Niby zupełnie inne, ale tak naprawdę ten sam schemat. Oto mamy pewną osobę, która widzi że w państwie dzieje się źle (Amon-magowie wykorzystują nie-magów/Kuvira-z powodu słabej władzy w Królestwie Ziemi obywatelom nie żyje się dobrze) postanawia więc pomóc obywatelom(Amon-antymagiczna rewolucja/Kuvira-pomagała biednym ludziom). Niestety szybko okazuje się że przez jego "pomoc" jest tylko gorzej (Amon-odbierał talent magom/Kuvira-wykorzystywała biedaków do pracy). Avatar chce pokonać tę osobę, ale dostaje niezły łomot. Oczywiście na końcu i tak mu się udaje. Sezon nie był zły, ale specjalnie dobry też nie.
Jestem jedną z nie wielu, jeśli nie jedyną osobą, której nie podoba się jak została przedstawiona Toph. Pominę retrospekcje z 1 sezonu, gdzie wygląda jak facet i przejdę od razu do tego jak pojawiła się "na żywo". Od początku była jedną z moich ulubionych postaci i mimo że w poprzednim komentarzu napisałam żebyście nie spoilerowali, to tak naprawdę obejrzałam i przeczytałam ich tak dużo że wiedziałam od początku że się pojawi. Przetrwałam wszystkie nudne odcinki bo czekałam na nią, a gdy się pojawiła byłam bardzo zawiedziona. Toph zawsze była specyficzna-trochę dziecinna i niezbyt uczuciowa, no ale bez przesady. Zrobili z niej zrzędliwą sadystkę. Kiedy pojawiła się po raz drugi i pomogła im uwolnić Su było już lepiej. Ale ten początek-myślałam że oszaleje. Tak schrzanić postać Toph, och błagam.
Ja czuje się rozczarowany Korrą.
Gdy pierwszy raz zobaczyłem Aanga to byłem mile zaskoczony że tak dobrze napisany serial powstał na Nickelodeon. Historia która miała początek i koniec z jednym głównym antagonistą. Co się przekładało na spójne sezony. A bohaterowie mieli jakąś głębie.
O ile w Korrze mogę wybaczyć sztampowe postacie, to już przeciwników nie.
Jako że pierwszy sezon padł na Amona to nie mogę się zbytnio przyczepić bo to sezon wprowadzający. Choć to takie przewidywalne że Amon był magiem.
Drugi sezon padł na Vaatu i Unalaq. Vaatu taki kozak a tak szybko został pokonany wraz z Unalaq. Na plus historia pierwszego awatara.
Sezon trzeci to czterej magowie z czerwonego lotosu. Ale jedynie Zaheer zasługuje na uwagę. I według mnie jedyna ciekawa postać w całym serialu i też najbardziej niewykorzystany potencjał. Na plus zasługuje odrodzenie się nomadów powietrza.
No i sezon 4 przeciwnik Kuvira. Najgorszy sezon. Taka ogromna dysproporcja między Vaatu a Kuvira i takie problemy w pokonaniu. I to tandetne zakończenie, które został dodane chyba na siłę.
Ogólnie rzecz biorąc, to serial cierpiał na brak pomysłów. Oczywiście były jakieś momenty przebłysku twórców, ale tego było dla mnie jak na lekarstwo. Na szczęście walki były dobrze zrobione. I serial trzymał w miarę równo dynamikę.